Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2014-07-14
W poniedziałkowy wieczór udałyśmy się na spotkanie z nastoletnią Marzycielką. Dziewczyna wyczekiwała naszego przyjazdu. Przywitała nas razem z mamą, z uśmiechem na twarzy. Starszego brata Marzycielki nie poznałyśmy, ponieważ prowadzi samodzielny tryb życia.
Na wstępie dałyśmy siedemnastolatce drobny prezent: świeczki i czekoladę. Minimalistycznie urządzone wnętrze zrobiło na nas ogromne wrażenie. Mama Marzycielki poczęstowała nas herbatą oraz domowym ciastem. Podczas rozmowy dowiedziałyśmy się, że Judyta bardzo lubi czytać książki, które umilały Jej pobyt w szpitalu. Było widać, że nastolatka ma pozytywne nastawienie do życia i optymistycznie patrzy w przyszłość. Zastanawia się nad tym, co chce robić w życiu. Po wakacjach będzie uczennicą ostatniej klasy w liceum ogólnokształcącym o profilu humanistycznym. Maturę będzie zdawała z polskiego, matematyki, języka obcego i wiedzy o społeczeństwie. Egzamin dojrzałości chce zdać z jak najlepszym wynikiem, czego wszyscy Jej życzymy.
Zapytana o marzenia, odpowiedziała bez zastanowienia, że chciałaby Wyjechać do Białki Tatrzańskiej, ponieważ nigdy nie miała okazji pojechać w góry. Jej drugim marzeniem jest posiadanie własnego, inteligentnego telewizora. Dowiedziałyśmy się, że Jej ulubionym zapachem są perfumy firmy Coco Chanel, które są Jej trzecim marzeniem. Na koniec naszego pierwszego spotkania przesympatyczna Judyta, wraz z mamą, podziękowała nam za wizytę i odprowadziła do samochodu, gdzie jeszcze chwilę porozmawiałyśmy.
spełnienie marzenia
2015-06-12
Dzień 1.
Mościmy się w wagonie. Podróż trwa długo. Trochę rozmawiamy, czytamy, trochę drzemiemy. Dojeżdżamy do Krakowa. Tu przesiądziemy się do autobusu, ale mamy prawie czterogodzinną przerwę, którą chcemy wykorzystać na małe zwiedzanie, bo Judyta nigdy nie była w tym mieście.
Oddajemy bagaż do przechowalni, sprawdzamy skąd odjeżdża nasz autobus i idziemy na Stary Rynek, który jest tuż, tuż. My trzy kobiety: Judyta, Jej mama i ja wolontariuszka dzielnie przechodzimy przez przydworcową Galerię nie wchodząc do żadnego sklepu. Spacerujemy Plantami, urokliwymi uliczkami i siadamy w restauracji na Rynku.
Jedząc obiad podziwiamy pięknie wystrojone konie i dorożki, no i chłoniemy klimat Krakowa. Po posiłku dalej spacerujemy po Rynku, znowu Planty, odbieramy bagaż i wsiadamy do autobusu.
Podróżujemy dwie godziny podziwiając piękne krajobrazy. I wreszcie BIAŁKA! Dochodzimy do Hotelu BANIA, który zaoferował Nam gościnę. Jest piękny, a na dużym trawniku przed nim leżaki, hamaki, grill, boisko do piłki plażowej. Oj, nie będziemy się tu nudzić! Meldujemy się, rozpakowujemy i idziemy do restauracji Góralskiej na małe, ciepłe co nieco. Hotel jest duży, więc staramy się zapamiętać, gdzie co jest i trafiamy do swoich pokoi na zasłużony odpoczynek.
Dzień 2.
Zaczynamy od śniadania. Po nim Judyta idzie na masaż. Wraca rozanielona. Strefa Spa nazywa się Sielsko-Anielsko i w takim stanie jest nasza Marzycielka, opowiadając nam wrażenia z pobytu w niej.
Proponuję odpoczynek dla wygaszenie emocji i ruszamy na zwiedzanie miejscowości Białka. Wędrujemy w górę i w dół oglądając zadbane pensjonaty, sklepiki, stary kościół, cmentarz. Wracamy na obiad do hotelu. I tak jak podczas śniadania mamy ucztę dla oczu i ciała.
Po obiedzie atrakcja: wymarzone termy! Judyta najpierw je dokładnie zwiedza, a potem rozkoszuje się kąpielą w ciepłej wodzie. Jest zachwycona! Po Termach odkrywamy drugą stronę hotelu, Sklepiki, restauracje i leżaczki, na których spędzamy resztę dnia. Od chwili wyjazdu cały czas jest piękna pogoda, więc wygrzewamy się na słoneczku. Wieczór jest też piękny, ciepły i bezwietrzny.
Dzień 3.
Znowu zaczynamy dzień od pysznego śniadania. Judyta najpierw obchodzi bufet i stół karmiąc oczy, a potem nakłada sobie małe co nie co na talerz. Ona chyba je oczętami.
Dzisiaj wypad do Zakopanego. To tylko 20 kilometrów, a Judyta nigdy tam nie była. Spacerujemy po Krupówkach i wjeżdżamy na Gubałówkę. Dziewczyna robi dużo zdjęć. Na niewielu zdjęciach jest Ona lub My: mama i Ja. Przede wszystkim widoki, ciekawe miejsca i kolorowe reklamy.
Na obiad wracamy do hotelu. Po jedzeniu odpoczynek, a potem spacerujemy po okolicy i wygrzewamy się na leżakach. Wieczorem zwiedzamy hotel i odkrywamy uroczą czytelnię.
Dzień 4.
Aż trudno się przyznać, ale cieszymy się na śniadanie. Teraz już wszystkie trzy najpierw oglądamy bogato zastawiony bufet, długo wybieramy. Szkoda, że nie damy rady wszystkiego spróbować. Jak co dzień śniadanie trwa długo.
Potem idziemy na Termy. Ciągle mamy piękną pogodę, więc zajmujemy miejsca na powietrzu. Leniwie upływają nam godziny, kąpiel, leżaczek i tak na zmianę. Idziemy trochę wcześniej niż w poprzednie dni na obiad, a po nim resztę dnia spędzamy wokół hotelu.
Wieczorem fundujemy sobie duży, pożegnalny deser w uroczej przyhotelowej kawiarence. Jutro rano wyjazd, w pokojach przeglądamy szafy i pakujemy się, a potem Judyta i Ja idziemy podziękować za gościnę panu Tomaszowi Rzadkoszowi, przedstawicielowi Hotelu Bania.
Dzień 5.
Dzisiejsze śniadanie trwa krócej niż w poprzednie dni. Po godzinie ósmej odjeżdża nasz autobus. W Krakowie mamy dwie godziny wolnego, ale już znamy rozkład dworca, więc szybko oddajemy do przechowalni bagaż i idziemy pochodzić po Galerii. I znowu długa jazda pociągiem.
W Poznaniu wręczam naszej Marzycielce dyplom i podsumowujemy wyjazd. Judyta najbardziej marzyła o Termach, ale ostatecznie większe wrażenie wywarł na Niej pobyt w luksusowym hotelu i jego wykwintna kuchnia. Przebywanie w tym pięknym miejscu było zasłużonym odpoczynkiem i przerywnikiem w leczeniu i nauce. Teraz czekają na Nią wyniki matury i następna, niestety, operacja.
Judyto, życzymy Ci w zdrowiu i nauce wszystkiego dobrego!
Składamy serdeczne podziękowania dla Hotelu Bania, a także dla pani Wiesławy Szymczyk, SEAT Toledo i pana Andrzeja Woźniaka!