Moim marzeniem jest:
Forum Ludzi Trzymających Giełdę
pierwsze spotkanie
2008-02-12
Słoneczne przedpołudnie, kiedy wybrałyśmy się do naszej małej Marzycielki, okazało się szczęśliwe - nie tylko wyniki badań, ale i nasz lodołamaczowy upominek wywołał uśmiech na twarzy Oli. Kolorowy komputerek, który wydaje różnorakie przypadł jej do gustu i na chwilę odwrócił uwagę od celu naszej wizyty, czyli poznania największego marzenia.
Sympatyczna pacjentka, jaką niewątpliwie jest Ola, traktowała nas jak personel szpitala - wstąpiła w nią nieśmiałość i na zadane pytania tylko kiwała główką albo potrząsała przecząco. Ale już po chwili, dzięki podpowiedziom rodziców, dowiedziałyśmy się, co sprawia największą przyjemność naszej Marzycielce. Gośka szybko sięgnęła po blok i kredki, bo okazało się, że w Oli drzemie dusza podróżniczki, a trzeba poznać miejsce, gdzie chciałaby się wybrać z rodziną. Nie są to góry, nie jest jezioro, a ... morze! Jasna sprawa, bieganie po plaży, zbieranie muszelek czy puszczanie latawca to jest to! Ola doceniła zdolności plastyczne Gosi, uśmiechnęła się i pokiwała na „tak”. Dlatego dołożymy wszelkich starań, by nasza Marzycielka przeżyła cudowną przygodę nad Bałtykiem.
inne
2009-04-24
Tu zaczyna się opowieść...
Zanim zaczęła się przygoda Oli i jej rodziny z Bałtykiem, musieliśmy nad niego dotrzeć. Toteż umówiliśmy się na warszawskim dworcu kolejowym, gdzie rozpoznaliśmy się bez problemu - wszak pokaźny ekwipunek i całe mnóstwo mniejszych i większych plecaków czy toreb był łatwym do odczytania znakiem, że wakacje można uznać za rozpoczęte i czas udać się na zasłużony odpoczynek. Uśmiechy nie znikały z twarzy Oli i jej rodzeństwa, przez całą długa podróż chęć poznania morza nie pozwalała na pokazywanie zmęczenia czy znudzenia. Nie obyło się bez spaceru po pociągu, podziwiania widoku zza okna, rysowania czy innych zabaw z rodzeństwem, w których dzielnie towarzyszył ulubiony Kłapouchy. Pierwsze lody zostały przełamane, szybko znalazłyśmy z Oleńką wspólny język, dzięki czemu cała nasza gromadka była równie wesoła i uśmiechnięta niczym nasza Marzycielka.
Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew...
Nasze przywitanie z morzem miało miejsce w niedzielny poranek, kiedy to nabraliśmy sił po regenerującym śnie i pysznym śniadanku. Naprawdę niesamowity widok, kiedy widzi się takie uśmiechy i wyrazu zachwytu i zadowolenia, jakie widziałam tego dnia! Ola była bardzo bardzo szczęśliwa, więc już po chwili zaczęła chlapać się ile tylko sił, by poczuć się naprawdę nad morzem! Pogoda niemal każdego dnia pozwalała nam na przebywanie na plaży, gdzie oddawaliśmy się kąpielom zarówno słonecznym, jak i wodnym, spacerowaliśmy, budowaliśmy zamki z piasku czy zbieraliśmy muszelki, których na dziwnowskiej plaży nie brakowało. Ola, jak na młodą ambitną osóbkę przystało, poświęciła także czas, by samodzielnie nauczyć się pisać swoje imię na piasku, czego efekt można zobaczyć w fotoreportażu. Warto dodać, że do morza mieliśmy naprawdę niesamowicie blisko, jedynie piękne wydmy i mały las stanowiły barierę. Za to nocą, kiedy było zupełnie cicho słyszeliśmy szum morza i krzyki mew... Było nam dane obejrzeć również kilka pięknych zachodów słońca, a w przeddzień wyjazdu, mimo że popołudniu rozpadało się, nad Dziwnowem pojawiła się najpierw jedna tęcza, a zaraz po niej i drugi siedmiokolorowy łuk. Nic dziwnego, to były iście magiczne wakacje!
Wszystko to w letnie dni...
Jednak by nie oddawać się tylko błogiemu lenistwu, postanowiliśmy urządzić kilka wycieczek krajoznawczych. Najpierw postanowiliśmy poznać lepiej to urocze miasteczko, jakim jest Dziwnów. Już na jednej z pierwszych przechadzek uliczkami tego miejsca okazało się, że i tu dotarło Wesołe Miasteczko. Oczywiście, nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności zabawy w nim. Ola wraz z Izą i Adasiem rozpoczęła swoja zabawę wśród kolorowych kuleczek, gdzie próbowali pływać „na sucho”. Przecież zanim wypłynie się na prawdziwie głęboką wodę, warto zrobić sobie trening. Potem za sterem magicznego pociągu zasiadła Ola i pociąg ruszył po bajecznych torach. Zuzia z Elą wybrały diabelski młyn, a , jak się okazało, już dzień wcześniej wraz z Łukaszem wybrali „młot” dla najbardziej odważnych. Była także ślizgawka, wysoka aż do drzew. Zabawy było co niemiara!
Bliżej natury... i niedaleko gwiazd
Postanowiliśmy skorzystać także z bliskiego sąsiedztwa Wolińskiego Parku Narodowego, który poznaliśmy już w dniu przyjazdu, ponieważ trasa z Międzyzdrojów do Dziwnowa biegnie właśnie przez jego teren. We wtorkowe popołudnie spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, udaliśmy się na przystanek, skąd już za chwilę pomknęliśmy busem do Muzeum Przyrodniczego. Tam podziwialiśmy piękne okazy tamtejszych zwierząt (całe szczęście, wypchane). Następnie nasze kroki skierowaliśmy do rezerwatu żubrów, by tam nacieszyć się wolińskimi lasami i obejrzeć tym razem najprawdziwsze w świecie zwierzęta! Wyprawa okazała się bardzo przyjemna, ale Międzyzdroje to także cywilizacja, więc wyruszyliśmy na sławą Promenadę Gwiazd, a także na molo, by poczuć orzeźwiająca siłę wiatru. Jak na prawdziwe gwiazdy przystało, odcisnęliśmy swoje łapki. Dziwne tylko, że forma już była wcześniej?. Wyprawa okazała się bardzo przyjemna, pełna wrażeń, w skutek czego Oleńka zasnęła w drodze powrotnej. A wszystko po to, by po powrocie mieć siłę do zabawy!
Ahoj szczury lądowe!
Karmienie kaczek w pływających po Zalewie Kamieńskim sprawiło, że pozazdrościliśmy im tej przyjemności i sami postanowiliśmy zaznać takiej atrakcji. Ale nie tak jak one, o nie!, my wsiedliśmy na statek i wyruszyliśmy w rejs do Kamienia Pomorskiego - pięknego miasteczka, pełnego zabytków architektury, które mogliśmy poznać w ekspresowym tempie, kiedy dotarliśmy na krótki postój do tamtejszego portu. Słońce cały czas pięknie świeciło, widoczność nie była ograniczona przez pogodę, więc cieszyliśmy oczy ładnymi widokami. Podróż minęła spokojnie, na nasz statek nie napadła banda piratów, rabując skarbiec ukryty pod pokładem. Choć kto wie...Bo gdy zamknęło się oczy, mogliśmy sobie wszystko wyobrazić. A na statku była figura pirata, może to jakaś przestroga...
Aż wakacji nadszedł kres...
W Dziwnowie czas płynie inaczej - bo płynie statkiem turystycznym. Przez te kilka wspólnie spędzonych dni, którym towarzyszyła magia spełnianych marzeń, bardzo zaprzyjaźniliśmy się. Ola to naprawdę kochana dziewczynka, która swoją radością i szczęściem wypełniała każdy dzień. Dobry humor całej rodziny nie opuszczał jej nawet w chwilach, kiedy za oknem padał deszcz. Dziwnów chyba nas polubił przez te kilka dni, bo gdy odjeżdżaliśmy, niebo zasnuło się chmurami i padało. Wszystko po to, by mniej było żal wyjeżdżać. Słońce natomiast pomagało nam w podróży przez pół Polski, by uśmiechy były prawdziwie promienne! Dotarliśmy w końcu do miejsca naszego pożegnania...Dziękuję Oli, że mogłam towarzyszyć jej przy spełnianiu marzenia! Dziękuję całej rodzinie Oli: Pani Basi i Panu Mariuszowi, Łukaszowi, Zuzi, Eli, Izie i Adasiowi za prawdziwą przyjemność spędzenia z nimi tych kilku nadmorskich dni. Dziękuję za radość i życzliwość!
Specjalne podziękowania
Nie uda mi się wymienić wszystkich, dzięki którym mogliśmy spełnić marzenie Oli. Dzięki życzliwości i wsparciu wielu osób pobyt upłynął nam bardzo przyjemnie. Specjalne podziękowania kierujemy w stronę:
- Forum Ludzi Trzymających Giełdę
- Szkoły Podstawowej w Rąblowie, Przedszkola nr 12 w Zamościu, mieszkanek akademika KUL-u na Poczekajce w Lublinie
- pana Mariusza Kazimierczuka za pokoje w pensjonacie
- pani Patrycji Kilarskiej i całej ekipy baru „Pycha”, gdzie jedliśmy pyszne obiady.
Dzięki Państwa pomocy udało się wywołać magiczny uśmiech na twarzy Oli!
Dziękujemy serdecznie!