Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2014-05-06
Na spotkanie z Marcelem udaliśmy się do domu naszego Marzyciela za miasto. Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy przed siebie. Bez problemu znaleźliśmy się u celu i zapukaliśmy do drzwi. Przywitała nas cała rodzina z Marcelem na czele. Przedstawiliśmy się sobie i obdarowaliśmy bohatera dnia – lodołamaczem. Przed spotkaniem dowiedzieliśmy się, że interesuje się Lego Factory. Dlatego ucieszył się, kiedy ujrzał przed sobą nową postać z tej właśnie kolekcji. Niestety, dla nas była to zupełna nowość, więc poprosiliśmy Marcela, by pokazał nam o co tak naprawdę w tym chodzi. Okazało się, że w pokoiku u naszego Marzyciela jest ich cała masa. Swoją pasją zaraził nie tylko tatę, ale i mamę. Wspólnie ułożyliśmy nową postać, co wcale nie było takie proste, i dodaliśmy do jego kolekcji. Chcieliśmy dowiedzieć się czegoś ciekawego o naszym Marzycielu, jednak po kilku chwilach rozmowy usłyszeliśmy z jego ust: „Kiedy się zapytacie o marzenie?”, po prostu zaniemówiliśmy. Wiedzieliśmy już bowiem, że pomimo swojej nieśmiałości, chłopak wie, czego w życiu tak naprawdę chce. Zaczęliśmy rozmawiać więc o marzeniach. Kiedy zadaliśmy długo wiszące w powietrzu pytanie, jakie jest marzenie Marcela – usłyszeliśmy – PlayStation4 z dwoma padami i kamerką. Dowiedzieliśmy się również, że nasz Marzyciel chciałby również zobaczyć Legoland, jednakże jego prawdziwym marzeniem jest właśnie PlayStation4. Chłopiec kilka lat temu, w czasie jednej z wizyt w szpitalu, zainteresował się grami komputerowymi i tak już zostało do dziś. W czasie rozmowy najzabawniejsze były momenty, kiedy padały pytania, które nas doprowadzały do łez ze śmiechu. Jednym z takich pytań było: „A pani co się tak zapatrzyła?”. Uśmiech pojawiał się dzięki Marcelowi nie raz. A to jeszcze nie koniec spotkania. Znamy Marzenie, a Marzyciela? Najwyższy czas, by zmierzyć się z Marcelem i spróbować swoich sił w grze komputerowej. Jedno z nas się odważyło. Jednak szans nie mieliśmy żadnych. Przegraliśmy z kretesem. Na sam koniec, kiedy się żegnaliśmy, zostaliśmy przedstawieni jeszcze jednemu członkowi rodziny, którym okazał się wąż boa. Pierwszy raz widziałam węża, a strasznie się ich boję. Na szczęście okazało się, że śpi i spokojnie mogliśmy go obejrzeć. Po krótkiej rozmowie na temat hobby taty Marcela, pożegnaliśmy się i wróciliśmy spokojnie do Szczecina. Marcelku, trzymaj kciuki za szybkie spełnienie Twojego marzenia!
spełnienie marzenia
2014-07-08
Nic nie jest straszne wolontariuszom. Ani upał, ani deszcz, ani… burza. Z przygodami, ale za to z uśmiechami na twarzy, trafiłyśmy do szpitala, gdzie spieszyłyśmy spotkać się z Marcelem. Zniecierpliwiony, choć trochę zawstydzony z początku chłopiec, przywitał nas słowami: „No nareszcie! Ile można czekać?” Zatem wręczyłyśmy Marcelowi wymarzone PlayStation4 wraz z kamerką i dwoma padami. Radość zapanowała u naszego Marzyciela. Chwile później zjedliśmy smaczny tort, pobawiliśmy się balonami i przyszedł czas na rozpakowanie marzenia. Rozpakowujemy, rozpakowujemy, a tam, co? Gra Spider Man! Marcel ucieszył się niesamowicie i nie mógł oderwać wzroku od gry. Po chwili radości i rozmowy na temat PlayStation przyszedł czas na wręczenie Dyplomu Spełnionego Marzenia dla Marcela. Mama z dumą odczytała treść dyplomu na głos, a na koniec dodała „Nigdy nie przestawaj marzyć, Marcel. Słyszysz?! Nigdy!” Chwilę później, kiedy już trochę emocje opadły, przyszedł czas na rozpakowanie gry. Niewiele myśląc chcieliśmy podłączyć grę, i tak, jak na pierwszym spotkaniu, spróbować swoich sił na PlayStation. Niestety nie mieliśmy wystarczająco nowoczesnego sprzętu, aby to uczynić. Marcel troszkę zasmucił się tą wieścią, a my zaczęliśmy główkować. Po chwili burzy, ale nie tej za oknem, która szalała nad nami, tylko burzy mózgów, padł pomysł przejścia na inny oddział. Tam udało nam się podłączyć całe potrzebne oprogramowanie i… Marcel był już w swoim świecie. Udało nam się zrobić kilka zdjęć, kiedy to Marcel specjalnie dla nas odwrócił głowę w stronę aparatu. Za każdym razem powtarzał: „oby to było ostatnie zdjęcie, bo chce już dalej grać w swoją grę”. Cieszymy się, że to tak mała rzecz, a cieszy. Mamy nadzieję, że spełnione marzenie przyniesie Marcelowi wiele radości i szczęśliwie spędzonych chwil. Dziękujemy Ci, Marcel, za radość, za uśmiech i za cierpliwość. I słuchaj się mamy i taty. „Nigdy nie przestawaj marzyć!”