Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie - poznanie marzenia
2014-02-22
Pierwsza wizyta u naszej nowej Marzycielki nie zapowiadał się zbyt dobrze.
Już podczas rozmowy telefonicznej w celu umówienia się na spotkanie mama Kingi uprzedziła, że są w tych dniach z córką w szpitalu „na chemii” i niewiadomo, jaka będzie reakcja dziewczynki na podanie leku. Wizytę u Marzycielki uzależniłyśmy od samopoczucia. Chciałyśmy zagwarantować maksymalny komfort spotkania, jaki jest możliwy w takich okolicznościach.
Tego dnia było to nasze drugie spotkanie z marzycielem w szpitalu. Kiedy trochę już zmęczone dotarłyśmy na salę, na której przebywała Kinga, nastąpił moment zawahania z naszej strony. Dziewczynka leżała na łóżku zwinięta w kłębek, twarz miała przykrytą ręcznikiem. Obok siedziała bardzo zmartwiona mama i trzymała córkę za rękę. Rozpoznała nas i w krótkiej rozmowie poinformowała, że Kinga czuje się bardzo źle, nie chce z nikim rozmawiać i bardzo zamknęła się w sobie. Już chciałyśmy umówić się na nowy termin wizyty. Postanowiłam, że zostawię marzycielce chociaż „lodołamacza”, którą była książka z jednej z jej ulubionej sagi „Władca pierścieni”. Wsunęłam dziewczynce torebkę z prezentem pod ręcznik z zaznaczeniem, że nie musi rozmawiać z nami, o marzeniach porozmawiamy jak poczuje się lepiej.
Jakie było zdziwienie wszystkich obecnych na sali, a mamy chyba najbardziej, gdy po chwili spod ręcznika wyjrzała Kinga i z promiennym uśmiechem usiadła na łóżku i z przekonaniem oznajmiła, że nie ma sprawy, możemy porozmawiać o czym chcemy.
Nie miałyśmy wątpliwości, że książka okazała się prawdziwym „lodołamaczem” i takiej okazji nie możemy stracić. Beata udała się na wywiad z mamą marzycielki, ja kontynuowałam rozmowę z Kingą.
A było to spotkanie niezwykłe. Dowiedziałam się w jego trakcie, że dziewczynka sama zgłosiła się do fundacji, że ma dużo starszych braci, którzy pomagają jej realizować swoje pasje, których ma coraz więcej. Uwielbia książki, niektóre z nich przeczytała wielokrotnie. Sama uczy się grać na gitarze i ma wiele planów na przyszłość.
Opowiadając o sobie Kinga dała się poznać jako niezwykle zdecydowana nastolatka, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, choć zdaje sobie sprawę, że walka z choroba jest dla niej najważniejszym doświadczeniem. Byłam bardzo ciekawa, jakie marzenia może mieć ktoś o takiej mocnej osobowości. Najmniej zaskoczyła mnie chęcią otrzymania całej serii „Harrego Pottera” i sagi „Igrzyska śmierci” – chociaż oba te tytuły, jak sama później wyjawiła nam mama –zna prawie na pamięć, gdyż czytała je (całość) prawie 10 razy.
Chętnie pojechałaby do Barcelony, ponieważ wiele słyszała o tym mieście, zwłaszcza przy okazji rozgrywek piłkarskich. Kinga chciałaby zostać ??? POLITYKIEM – bo choć sama nie znosi polityki, ani polityków – chętnie zrobiłaby z nimi porządek i zarządziłaby, aby w każdym mieście, miasteczku, wsi, w każdym domu była obowiązkowa biblioteka z książkami drukowanymi (e-booki się nie liczą).
Ale jej największym marzeniem jest spotkanie z jej ulubionym aktorem Alanem Rickmanem, znanym między innymi z roli Severusa Snapea w serii „Harry Potter”
Spotkanie z Kingą, którego tak się obawiałyśmy było dla nas niezwykłym przeżyciem. Również dla mamy Marzycielki widok córki tak odmienionej przez naszą wizytę był oderwaniem się od codziennych trosk związanych z chorobą dziecka.
Jeżeli zatem tak zwykłe rzeczy jak drobny upominek i rozmowa sprawiły tyle dobrego, to jaką moc może mieć spełniające się marzenie?
Dowiemy się o tym tylko poprzez dołożenie starań aby marzenia nabrały realnego kształtu.
Mamy nadzieję, że znajdziemy wśród Was, ludzi dobrego serca, współpracowników do spełnienia tego właśnie marzenia.
spełnienie marzenia
2014-11-15
Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie i dla naszej marzycielki niezwykle emocjonujące.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że ze wszystkich aktorów świata do Bydgoszczy na Festiwal Camerimage przyjeżdża właśnie ten, z którym spotkanie wymarzyła sobie Kinga, nie do końca mogliśmy w to uwierzyć. Jedno jednak było jasne - drugiej takiej szansy nie będzie.
Cały nasz oddział zapychał skrzynki mailowe i głosowe ludzi związanych z Panem Rickmanem i Festiwalem - za to ponownie poszkodowanych przepraszam ;). Po kilku dniach otrzymaliśmy niespodziewany odzew - Pan Kazik Suwała, jak się miało jeszcze okazać, złoty człowiek, odpowiedział na lawinę maili i zobowiązał się nam pomóc.
Jak zawsze jednak w takich sytuacjach, mając w głowie niepowtarzalność okazji, szukaliśmy różnymi innymi sposobami dojścia do Pana Rickmana.
Do dwóch dni przed rozpoczęciem Festiwalu nic nie było wiadomo na pewno.
Aż czwartkowego wieczoru, po 22, otrzymałem telefon od Pana Kazika:
- Panie Marku, przepraszam za późną porę. Chciałem poinformować, że umówiliśmy spotkanie.
Ulga, szczęście i podekscytowanie ogarnęły naszą Marzycielkę i mnie.
Niestety na kilka dni przed Festiwalem stan zdrowia Kingi pogorszył się i została ona wstrzymana przez lekarzy w szpitalu. I tu do historii włącza się kolejny złoty człowiek, od lat wielki przyjaciel Fundacji - dr Andrzej Kołtan. Dr Kołtan, wielokrotny świadek wpływu spełnionych marzeń na samopoczucie małych pacjentów, umożliwił wyjście Kindze na kluczowe punkty Festiwalu, jak i samo spotkanie.
Dopiero jednak mieliśmy się dowiedzieć, jak bardzo ludzie angażują się w pomoc, gdy chodzi o spełnienie takiego marzenia. Od Festiwalu Camerimage Kinga otrzymała akredytacje ViP'owskie oraz zaproszenie na galę otwarcia, gdzie mieliśmy najlepsze miejsca wśród znanych osobistości świata filmu. A to jeszcze nie wszystko. Gdy po polskiej premierze filmu Alana Rickmana „Little Chaos” niemal biegliśmy na konferencję prasową z idolem Kingi, zastaliśmy na miejscu rezerwację miejsc w pierwszym rzędzie. Panu Kazikowi Suwale i wszystkim zaangażowanym - czapki z głów, jesteście wspaniali.
Ale to wszystko ciągle wydaje się małe przy samym spotkaniu.
Do umówionego miejsca spotkania w lobby hotelu przybyłem 5 min przed czasem. Ku mojemu lekkiemu przerażeniu marzycielka i Alan Rickman rozmawiali już w najlepsze. Spóźnić się na takie spotkanie - wstyd, Marek. Żeby jeszcze polepszyć sprawę, moje zadanie jako tłumacza straciło także na znaczeniu, gdy okazało się, że marzycielka po wyrażeniem „troszkę znam angielski” kryła zdolności przyszłego „native speakera”. Samo spotkanie również przeszło moje wszelkie wyobrażenia.
Będę szczery - jeżeli chodzi o spotkania z celebrytami kalibru Alana Rickmana, cieszymy się, gdy uda się załatwić 15 min za kulisami koncertu. I tu niesamowicie pozytywnie zaskoczył nas brytyjski Aktor - przez całe spotkanie miał wielki uśmiech na twarzy i nie skłamię jeżeli powiem, że ze spełnienia marzenia cieszył się tak bardzo, jak ja. Na koniec spotkania ogromnie zmotywował Kingę do walki o zdrowie i swoje marzenia, przytulił ją i pojechał na lotnisko.
To by była cała ta historia w skrócie. Dziękujemy ogromnie Festiwalowi Camerimage, Panu Kazikowi Suwale oraz Panu Alanowi Rickmanowi. Są Panowie obaj genialni i dali Kindze coś bezcennego. Relacja została przetłumaczona i przesłana Panu Rickmanowi na jego prośbę.