Moim marzeniem jest:
La Mia Denise
pierwsze spotkanie
2005-11-20
20 listopada odwiedziłyśmy kandydata na marzyciela. Jest nim pięcioletni Patryk, chory na Epiderholysis-Bulozę - postać dystoficzną. Było to prawie miesiąc temu. Zaraz po odwiedzinach w domu Patryka napisałam długą, piękną relację z naszego spotkania i wysłałam do naszej koordynatorki, Kasi. Jednak przepadła ona z kretesem gdzieś w sieci - trudno, napiszę więc ponownie.
Chłopiec mieszka wraz z rodzicami i braćmi w małej wiosce - Pęcławice. Rodzina ta należy do biednej, wiejskiej społeczności i mimo że są to ludzie naprawdę prości, z dużym zrozumieniem dla cierpienia swojego syna pielęgnują go i bronią przed tymi ludźmi (a wierzcie, w ich wiosce jest takich wielu), którzy nie tylko nie pomagają ale wręcz potępiają i złorzeczą całej rodzinie Patryka. Ale oni się nie poddają i walczą z ciemnotą i znieczulicą ludzką.
Wracając do chłopca - to miłe i dość kontaktowe dziecko, naprawdę cierpiące. Chwile najprzyjemniejsze dla Patryka to te, które wiążą się z jedzeniem. Uwielbia ogladać Makłowicza i jego program kulinarny. Marzeniem chłopca jest: aby pan Makłowicz ugotował mu kotleciki.
Sporządziłyśmy ankietę, rodzice się zgodzili, dziś już wiadomo, że marzenie zostało uruchomione. Zgodził się również pan Makłowicz i w styczniu, w naszej restauracji (DENISE ul.Piotrkowska 60) urządzimy show kulinarne dla Patryka i jego rodziny.Patryk
inne
2009-04-15
Patryk to sześciolatek, który o cierpieniu wie zapewne więcej niż niejeden sześćdziesięciolatek. Choruje na epidermolysis bullosa. Jego ciało pokrywają zaczerwienione plamy, bolesne rany i pęcherze, każda zmiana opatrunku to tortura. Nie chodzi. Nie ma ukształtowanych dłoni, ani palców.
Właśnie do restauracji wchodzi sympatyczny blondynek z mamą i dwoma starszymi braćmi. Chłopcy śmieją się, rozrabiają... Najmłodszy z nich - najbardziej. Trudno mu usiedzieć w miejscu. Tak być może wyglądałoby życie Paryka, gdyby nie jego choroba. Rzeczywistość jest zupełnie inna:
Matka wnosi swojego drobnego synka do restauracji. Ma czterech synów, przyjechało z nią trzech - Patryk, Michał i Dawid. Siadają. Patryka sadza na wózku przysuniętym do stołu. Są pogodni, z niecierpliwością oczekiwali tego wieczoru.
Dziś spełni się największe marzenie chłopca - znany mu bardzo dobrze z ekranu telewizyjnego Robert Makłowicz przygotuje specjalnie dla niego kotleciki. Będzie dokładnie tak, jak chciał: jego bohater stanie przy naszykowanym wcześniej stole i ugotuje danie. Patryk od rana czekał na tę chwilę. Cały dzień myślał tylko o kolacji, a w drodze do lokalu zamęczał mamę pytaniami. Choć mówienie sprawia mu trudność, matka rozumie każde jego słowo.
Wreszcie pojawia się jeden z najbardziej znanych kucharzy w Polsce. Chłopiec nie odrywa od niego wzroku. Robert Makłowicz bierze się do pracy, a Patryk obserwuje każdy jego ruch, uważnie słucha wyjaśnień. Pomaga nawet przyrządzić potrawę. W chorych rękach trudno jest utrzymać łyżkę, ale z mieszaniem sosu radzi sobie dzielnie. - Udało mi się! - mówi uradowany.
Trzeba chwilę poczekać zanim kotlety i sos będą gotowe. Patryk wyraźnie się niecierpliwi. W tej chwili przecież spełnia się jego marzenie. Przygotowany przed momentem sos parzy usta. Mama pomaga mu, podaje kawałki mięsa, dmucha na nie, by synek jak najszybciej spróbował swojego przysmaku. Po chwili Patryk zadziwia wszystkich obecnych. Sam sobie poradzi. Przecież umie już posługiwać się sztućcami - potrafi utrzymać łyżkę. Jest dumny i szczęśliwy.