Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2013-11-12
Wtorkowy wieczór był pełen przygód i nowych wrażeń. Ale największe wrażenie zrobiło na nas spotkanie z naszym nowym Marzycielem i jego rodziną. Ciepła i uśmiechnięta mama oraz zabawiający nas rozmową tata sprawili, że bardzo szybko poczuliśmy się jak w domu. Wręczyliśmy Marcinowi lodołamacz, ale tak naprawdę żadnych lodów nie trzeba było łamać. Marcin to bardzo otwarty, szczery i bystry chłopak. Szybko złapaliśmy wspólny język i przeszliśmy do rozmowy o marzeniu. Początkowo Marcin miał dwa marzenia, ale szybko odkryliśmy, że to drugie było wymyślone na wszelki wypadek. Nasz Marzyciel nie wierzył, że podejmiemy się próby spełnienia tego największego marzenia, które wypełnia jego całe serce. Mianowicie Marcin pragnie spotkać się i porozmawiać z zespołem z Finlandii – Nightwish. Dodatkowym wyzwaniem jest fakt, że zespół w 2005 roku rozstał się z wokalistką Tarją Turunen, a marzeniem Marcina jest spotkanie zespołu w starym składzie.
Wszyscy byliśmy zachwyceni tym, że Marcin wie czego chce i o czym marzy. Sposób w jaki nam o tym opowiadał sprawił, że odebrało nam mowę więc nieprzerwanie się do niego uśmiechaliśmy. Nie było żadnych wątpliwości - to jego marzenie. Ponieważ nie znaliśmy ulubionego zespołu Marcina, nasz Marzyciel puścił nam kilka utworów. Dzięki niemu Nightwish zyskał nowych słuchaczy, gdyż wszystkim nam spodobała się ta muzyka. Wyszliśmy z domu Marcina naładowani maksymalnie pozytywną energią. Teraz czas na działanie :) !
spełnienie marzenia
2014-02-14
A stało się to owego dnia gdy przyjechała po nas Ona, wraz z swym przyjacielem Michałem w ciepły pogodny sobotni poranek, mróz jeszcze trzymał lekko się na drzewach i w owych miejscach gdzie bardziej cienie zalegały - trawach. Na miejscu wypiliśmy herbatę a Ania - moja siostra, która towarzyszyła nam w całej podróży wypiła szybko kawę, po czym razem zabraliśmy bagaże do samochodu i pożegnaliśmy mamę. Opanowanie, spokój ducha te cechy, które tak nie wiele mogą znaczyć pozwoliły mi nie panikować i nie skakać po sufit z radości :D
Podróż na lotnisko w Krakowie minęła bardzo szybko w bardzo miłej, przyjaznej atmosferze, śmiechu nie zabrakło również, jednak na tym nie koniec. Po za parkowaniu samochodu oraz dotarciu na lotnisko z bagażami musieliśmy rozstać się z owym przyjacielem Pani Patrycji i zaczekać na swoją kolej przy kontroli bezpieczeństwa. Po krótkiej chwili staniu w kolejce przypadkowo natknęliśmy się na znajomą Pani Patrycji ze studiów - Asię, która jak się okazało wyjaśniła nam, że stoimy całkiem nie w tym terminalu co trzeba, oszołomieni, zszokowani byliśmy potrzebować jej pomocy. Miła Asia chętnie nas odprowadziła pod właściwy terminal ale niestety zaraz musieliśmy się pożegnać z nią bowiem była w pracy a jeszcze jacyś ludzie potrzebowali pomocy co za tym idzie odprawiliśmy się z nią i zaczekaliśmy parę minut na kontrole, podczas czekania byliśmy nieco spragnieni już lotu.
Zawiązawszy sprawnym ruchem palców sznurki, zapiąwszy wszystko jak trzeba na ostatni guzik płaszczu, czekając na przybywający autobus pod właściwy samolot już po stresującej kontroli, dobrze dogadywaliśmy się w tym dłużącym się czasie. Po przybyciu na wyznaczone miejsca w samolocie wraz z siostrą byliśmy bardzo podekscytowani chociaż nie było to widocznie po mojej twarzy, może skryte ale też bardzo cieszyłem się. Co mi się najbardziej podobało w locie? hmm... Myślę, że z działu "loty samolotami podczas całej wyprawy" najbardziej podobały mi się rozmowy z Panią Patrycją, dzięki takim rozmowom czas nie istniał, co usiadłem na fotelu, zapiąwszy pas zagadaliśmy się i zaledwie po chwilce już musiałem odpinać zważywszy na lądowanie :) Przelot samolotem to jest coś niesamowitego, wzbijanie się ponad chmury, i opadanie na lądowanie, jakich rzeczy człowiek dokonał, że tak masywna, żelazna maszyna wzbija się w powietrze i szybuje ponad chmurami. Człowiek nawet sobie nie uświadamia czasami jak mali jesteśmy na Ziemi, z lotu samolotu jak to wszystko można łatwo zburzyć, zupełnie jak przyciskanie mrówek palcem. Po przylocie z Warszawy do Helsinek podczas wsiadania do autobusu, weszła wokalistka zespołu wraz z Troy'em, byłem zszokowany na maksa i osłupiałem, pół głosem w ten czas odezwałem się do Pani Patrycji, że to Floor, wokalistka zespołu i taka dziwna sytuacja no ale zagadaliśmy do nich, bardzo się ucieszyli, razem też się nie widzieli jakiś czas to też całą podróż rozmawiali ze sobą, na dodatek jeszcze miałem miejsca w samolocie przed nimi to też uwierzyć nie mogłem. Siedziałem na fotelu tuż przed wokalistką! Wreszcie jesteśmy w docelowej miejscowości - Joensuu. Ludzie są tutaj bardzo mili. Już na miejscu, po wyjściu z lotniska nie musieliśmy martwić się numerami po taksówkę bowiem ujrzawszy pewnego miłego Pana podszedł do nas po czym okazało się, że jest taksówkarzem. Facet bardzo miły, miał BMW silnik ponad 2.0, automatyczna skrzynia biegów, dynamika wraz z płynnością jazdy umiliła nam podróż do hotelu :) Po zarejestrowaniu się w recepcji, otrzymaliśmy karty pokojowe dzięki którym mogliśmy dostać się do pokoju, włączyć światło . Finlandia zgotowała nam wiele niespodzianek, a jedną z nich już na starcie, po wejściu do windy, mieliśmy szklaną ścianę windy na przeciwko drzwi wejściowych tak, że jadąc w górę windą mogliśmy widzieć z jaką prędkością jedziemy. Może to dla innych okazać się normalne gdyż w większych miastach typu Warszawa, tak jest co nie miałem sposobu widzieć a, że w domu takiej windy nie mam to zrobiła na mnie wielce dobre wrażenie! Po znalezieniu naszego pokoju na piętrze trzecim, nareszcie mogliśmy odpocząć, położyć bagaże, umyć się i włączyć fińską telewizje. Tak minął dzień pierwszy - dzień podróży.
Nazajutrz nie marnując ani chwili dłużej po śniadaniu wyszliśmy zwiedzać miasto. Ale chwila, co jest grane wychodzimy a tu co? Jakby wymarłe miasto, liczba ludzi w Niedziele jest naprawdę nikła. W sumie co niby mieliby robić w mieście na zimie... Przy pomocy szczęścia zapytaliśmy przypadkowego przechodnia o jakąś najbliższą restauracje, bez problemowo dogadaliśmy się. Po chwili znaleźliśmy odpowiednią dla nas restauracje i jak wynikało z rozmowy - bardzo dobrą restauracje ze szwedzkim stołem i super łazienką ze światłem ultrafioletowym, które powodowało zmianę kolorów gdy się zobaczyło w lustrze wyglądało sie totalnie jak zombie. W życiu tak dziwnej łazienki nie widziałem. Po zjedzeniu obiadu, kontynuowaliśmy zwiedzanie tak bogatego miasteczka. Co jakiś czas po ośnieżonych ulicach mieliśmy okazje widzieć .. rowerzystów :) Podczas zwiedzania mieliśmy okazje zobaczyć też, podgrzewany chodnik, siedzący posąg na ławce, zapierające dech w piersiach grafitti na ogrodzeniach budowy, wielki żelazny rower, teatr sztuki czy nawet most rozkładający się przed statkiem :) No cóż dzień kolejny tak właśnie minął - na zwiedzaniu, następnie kolacja w restauracji z Koreańczykami i dziwnymi umundurowanymi klientami. Po obfitej kolacji, postanowiliśmy wrócić do hotelu by odpocząć na wielki chwalebny kolejny dzień - dzień spotkania.
Następnego ranka, po skonsumowaniu śniadania, udaliśmy się w kierunku hotelu gdzie spotkać mieliśmy z owym zespołem. Przybyliśmy troszkę przed czasem ponieważ spotkaliśmy Tuomasa wraz z Troy'em i Floor już parkujących pod hotelem, najwyraźniej nie siedzieli tu w tym hotelu tylko po prostu, specjalnie podjechali jak się później okazuje z rozmów byli tu tylko przelotem. Zaczekaliśmy zatem na nich żeby się przywitać i razem wejść do hotelu, po wejściu zorientowaliśmy się, że jako pozostali członkowie zespołu witali się po długiej przerwie i tak naprawdę nie widzieli się szmat czasu i najwyraźniej zmuszeni byliśmy poczekać chwilkę. Zaraz po tym jak się przywitali Tuo zaprosił nas na fotele obok nich bo spotkaliśmy się w restauracji tam w hotelu, pozwoliłem im zamówić dla mnie colę żeby lepiej mi się rozmawiało i nie zaschneło w gardle ale z wszystkich wrażeń i cały szok spowodował paraliż i po prostu byłem w pełni zachwytu. Miałem możność udzielić wywiadu z montażystą zespołu tak jak wolontariuszka, stawiałem czoła otwartym pytaniom! Po udzielonym wywiadzie oraz rozmowie z Nightwish'em przeszliśmy do części autografów i zdjęć, Troy jeszcze na koniec zaprezentował nam sztuczkę z monetą - niesamowita zresztą. Ten czas z nimi bardzo szybko zleciał co odrazu może jakoś znikła radość z twarzy choć w sercu cieszyłem się bardzo ale nie dawałem się we znaki. Przed rozstaniem się już z nimi Emppu, gitarzysta podarował mi swoją kostkę do gitary.. To tak wspaniały prezent - naprawdę. Dla mnie to jest coś wielkiego. Wcisnął mi to w rękę, uśmiechnął się i uścisnął mnie, ja po prostu nie odnajdywałem się w tamtym momencie, tu wokalistka z prawej strony gitarzysta mi daje prezent, tu Tuomas za mną, miazga! :) Spędziliśmy z nimi godzinkę, najwyraźniej nie pływali w nadmiarze czasu. Wracamy do hotelu poodkładać emocje na bok wraz z plakatami i autografami. Odpoczywamy oglądając międzyczasie fińskie sochi, kilka godzin później udajemy się coś zjeść wiadomo, coś dobrego...
Kolejny cały dzień podróży, nie obeszło bez naszego miłego taksówkarza ale tym razem zamówiliśmy tego Pana dzień wcześniej u recepcjonistki żeby już na rano być gotowym. Silnym rękami wpakował Pan bagaż do bagażnika BMW i opuściliśmy hotel po zjedzeniu śniadania i wyrejestrowaniu się. Jeszcze chwile przez 10 minut miałem okazję z kierowcą pogadać, bo całkiem miły gość dowiedziałem się że ma 8 samochodów, no ładnie.. Ale wciąż nie mogę rozgryźć czemu aż tyle, może jakaś firma? Mniejsza z tym. Po dotarciu na miejsce przeznaczenia, pożegnaliśmy się w miłej atmosferze i pogodnymi uśmiechami, lotnisko tutaj jest małe więc nie było mowy o zgubieniu się czy coś podobnego. Jak przy odlocie z Krakowa musieliśmy przejść kontrole bezpieczeństwa, wiadomo to i tutaj konieczne była wymagana. Lot z Joensuu do Helsinek trwał około godzinę, coś takiego myślę, czas ten szybko zleciał jednak już smutek rodził się, że już trzeba było opuszczać Finlandie i ta myśl powrotu do rzeczywistości. Jesteśmy w Helsinkach z powrotem. Wielkie lotnisko z wieloma sklepami, przedziałami, poczekalniami, szybami, samolotami! Tutaj czekać zmuszeni byliśmy 5 godzin, jednak czymże jest 5 godzin w towarzystwie wobec tak wspaniałej osoby jak Pani Patrycja. Po przejściu już przez próg wejścia samolotu czekał nas półtorej godzinny lot, nie obyło się również bez zdjęć na zewnętrzną stronę świata :) Na miejscu w Warszawie czekaliśmy już troszkę mniej, ludzie tutejsi w Polsce nie są już tak mili jak w Finlandii, już na lotnisku nie uśmiechnięta Pani z ugryzionym humorem ledwo odparła na odpowiedź. Powrót do domu szybko minął, w domu już mama przygotowane miała kanapki tak, że o głodzie nasza Pani wolontariuszka wraz z kolegą następnym nie musieli wracać :)
To wszystko wydarzyło się w 3 dni, wszystko co dobre szybko się kończy. Cieszę się niezmiernie, że mogłem się widzieć z Nightwish było niesamowicie super, brak słów na opisanie emocji . Jestem wdzięczny za zaangażowanie wszystkich osób w to wydarzenie, także sponsorom! Pozdrawiam wszystkich ludzi z tego miejsca i warto marzyć i dążyć do tego. Jedni mogą napisać, że jednak "ale zaraz zaraz jest fundacja to pomogą Ci" no tak, ale bądź co bądź to jest marzenie, a z pomocą innych zawsze jest łatwiej. Nigdy bym tego nie dokonał bez Was.