Moim marzeniem jest:

Laptop ze Spidermanem i różową myszką

Ewa, 8 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2013-11-08

Umawiając się na spotkanie z naszą nową Marzycielką, byłam w kontakcie z jej siostrą Niną. Kiedy spytałam, czym Ewa się interesuje, czy może lubi rysować, malować, albo robić koraliki, bo zastanawiam się, jaki prezent kupić jej z racji odwiedzin, z drugiej strony słuchawki najpierw dobiegł radosny śmiech, potem zaś usłyszałam: „O nie, Ewa nie ma cierpliwości do takich rzeczy, to torpeda”. Wspólnie ustaliłyśmy, że najlepszym prezentem będzie płyta zespołu „Weekend” z hitem „Ona tańczy dla mnie”. Później okazało się, że Ewa to prawdziwa melomanka, więc jakiegokolwiek krążka by od nas nie dostała, byłaby zadowolona.


Tego dnia na szpitalnym oddziale, do którego się udałyśmy, panował spokój – zaczął się długi weekend, a wraz z nim wielu małych pacjentów dostało zapewne przepustki. Zostałyśmy skierowane do sali numer trzy. Zanim jeszcze do niej weszłyśmy, przez szybę ujrzałyśmy naszą Marzycielkę, która w pełnej komitywie grała na komputerze razem z Adasiem, chłopczykiem, którego już znałyśmy z wcześniejszych wizyt w szpitalu. Mimo że Ewa była pochłonięta tym, co działo się na ekranie laptopa, na prośbę mamy oderwała się od niego i leniwym krokiem udała się w stronę łóżka, na którym się położyła, jakby z zainteresowaniem czekając na dalszy ciąg wydarzeń i testując, co w takiej sytuacji zrobią panie, które oderwały ją od jakże ciekawego zajęcia. Nie wiedziała wtedy jeszcze, że nowe ciocie nie z takimi opornymi maluchami sobie radziły i tak szybko się nie poddadzą, ba, uważają, że im trudniejszy orzech mają do zgryzienia, tym bardziej są zdeterminowane do działania i większą radość mają, kiedy już skruszą tę skorupę. Tak też było w tym przypadku. Razem z Magdą najpierw zaczęłyśmy zadawać Ewie pytania, jednak dziewczynka konsekwentnie milczała. Skierowałyśmy się więc w stronę jej mamy, licząc na pomoc. Żartowałyśmy, że pewnie Ewa nie umie mówić. Ale jak to? Mówić nie umieją małe dzieci, a ona zdecydowanie nie wygląda na 2-latkę. Okazało się, że nasze żarty przyniosły skutek, bowiem Ewa zaczęła reagować na nie śmiechem i kręceniem głową na „tak” lub „nie”, w zależności od potrzeb. Zobaczyłyśmy światełko w tunelu i wiedziałyśmy, że będzie dobrze, więc zaproponowałyśmy jej małą umowę: prezent za rozmowę. Choć zdajemy sobie sprawę, że to mało pedagogiczne i Superniania pogroziłaby nam zapewne w tym momencie palcem, doszłyśmy do wniosku, że w tej sytuacji cel uświęca środki. Nasza Marzycielka bardzo ucieszyła się z podarunku, jednak postanowiła jeszcze trochę ponegocjować. Ostatecznie poprosiła mamy (swoją i Adasia) o pójście po pierogi, chcąc chyba zaspokoić swój brzuch i głód kolegi, po czym rozkręciła się na dobre. Spytana o marzenia od razu odpowiedziała, że chce dostać różowego laptopa z czerwoną myszką, Windowsem 8 i wejściem na DVD i CD. Co będzie na nim robiła? Dwie rzeczy, które lubi najbardziej: grała i słuchała muzyki. Uszanowałyśmy jej życzenie, jednak chciałyśmy opowiedzieć jej o innych kategoriach marzeń, które spełniamy w fundacji. I tu po raz kolejny okazało się, że Ewa doskonale wie, czego chce: była tak przekonana o swoim marzeniu, że uznała, iż nie ma potrzeby, abyśmy opowiadały jej o innych możliwościach. Wobec takiej postawy nie miałyśmy wyboru: pochyliłyśmy pokornie głowy, uznając, że życzenie naszej Marzycielki jest dla nas rozkazem.


I w tym momencie mogłyśmy w zasadzie zakończyć naszą wizytę, ale atmosfera stała się tak miła, że żadna z nas tego nie chciała. Kiedy wypełniałam dokumenty z mamą Ewy, Magda nawiązywała bliższy kontakt z naszą Marzycielką. Wtedy właśnie na jaw wyszło, że Ewa uwielbia Spidermana. Od słowa do słowa okazało się, że może ten różowy laptop to jednak nie był dobry pomysł, że mała radosna 9-latka chce jednak minimalnie zmienić swoje marzenie – laptop ma być z naklejką Spidermana, różową myszką, niezmiennie zaś z Windowsem 8 i wejściem na płyty DVD i CD. Tak szybka zmiana decyzji utwierdziła nas tylko w przekonaniu, że siostra Ewy miała rację: dziewczynka to torpeda. Potwierdziła to minisesja zdjęciowa, którą urządziłyśmy (jej efekty możecie oglądać poniżej) i tańce, którym oddałyśmy się z radością, zanim nastrój na oddziale zaczął się wyciszać.

spełnienie marzenia

2013-12-07

Realizację marzenia Ewy zaplanowaliśmy na sobotę 7 grudnia. Miał to być wyjazd połączony z odwiedzinami naszego innego podopiecznego, z którym chcieliśmy porozmawiać o jego najskrytszych pragnieniach. Zanosiło się zatem na kilkugodzinną wyprawę, do której solidnie się przygotowaliśmy. Kiedy jednak w piątek spoglądaliśmy przez okno i z ciarkami na plecach przyglądaliśmy się poczynaniom orkanu „Ksawery”, mieliśmy obawy, czy nasze plany nie zostaną pokrzyżowane przez naturę. Mimo pokory, jaką wobec niej czuliśmy, postanowiliśmy zaryzykować: spakowaliśmy termos gorącej herbaty, pokaźne zapasy jedzenia, ubraliśmy ciepłe kurtki i śniegowce, i ruszyliśmy w drogę. Mieliśmy wszak tajną broń, która w swoim życiu pokonywała nie takie przeciwności losu, ale o tym za chwilę.

Już po pierwszych kilometrach jazdy okazało się, że w okolicach Warszawy zima tym razem nie zaskoczyła kierowców: drogi były przyjezdne, a atrakcje w postaci trzęsącego się od podmuchów Ksawerego samochodu były sporadyczne i nie wzbudzały w nas przerażenia, a wręcz przeciwnie: dostarczały dużo radości, bo co to za wyprawa bez przygód? Zanim dojechaliśmy do domu Ewy, zatrzymaliśmy się w pobliskim centrum handlowym, aby przygotować się do realizacji i zabrać naszego dobrego znajomego, który już nieraz pomagał nam w realizacji marzeń. Mowa oczywiście o Spidermanie. Jego umięśnione ciało i nadprzyrodzona moc sprawiały, że szczególnie damska część wyprawy poczuła się niezwykle bezpiecznie. I tak oto, usadowieni wygodnie w przytulnym aucie, dojechaliśmy do celu, do którego nie tylko nawigacja doprowadziła nas szczęśliwie, niewątpliwie maczał w tym palce nasz niecodzienny towarzysz.

Ewa przywitała nas ze zdziwieniem na twarzy – nasz przyjazd udało się utrzymać w tajemnicy, zatem był on dla dziewczynki niespodzianką. Kiedy pierwszy szok minął, co trwało dosłownie kilkanaście sekund, na twarzy Marzycielki zagościł znany nam już zawadiacki uśmiech. Żeby jednak nie było za łatwo, Ewa – podobnie jak podczas naszego pierwszego spotkania – postanowiła milczeć. Niestraszny nam jednak taki opór, tak więc niezrażeni robiliśmy swoje. Nieśmiałość dziewczynki pomagała nam przełamać jej rodzina, które ochoczo zagrzewała 9-latkę do zabawy.

Jak mamy w zwyczaju, zapytaliśmy Ewę, czy wie, po co przyjechaliśmy. Wiedziała, co oznajmiła pewnym skinieniem głowy na „tak”. Na pytanie, czy pamięta, o czym marzyła, powtórnie przytaknęła, po czym powiedziała, że o laptopie. Kiedy spytaliśmy, co, a raczej kogo, lubi poza laptopami, tylko się uśmiechnęła, ale wszyscy wiedzieliśmy, co takiego ma na myśli, tak więc chórem krzyknęliśmy „Spiderman”, który w tym momencie ukazał się w drzwiach. Ewa najpierw zbladła, potem się zaśmiała, a potem zawstydziła i wtuliła w ramiona jednej z wolontariuszem, bo o wizycie takiego gościa bała się nawet marzyć. Wysportowany jegomość dwoił się i troił, aby przełamać nieśmiałość dziewczynki. Prężył muskuły, zagadywał, opowiadał, jak to musiał użyć swoich sekretnych mocy, aby dotrzeć tak daleko i przynieść dziewczynce wymarzony prezent. A Ewa? No cóż, niby nie dowierzała, niby się krępowała, ale jednak i mięśni gościa dotykała, i wskoczyła mu nawet na ręce. Nie minęło kilka minut, a Marzycielka zaprzyjaźniła się ze Spidermanem. Kiedy przyszło do otwarcia prezentu, to właśnie on pomagał jej zerwać papier (zrobił to „po męsku”, a raczej „po dziecięcemu”, więc z opakowania zostały jedynie porozrzucane po pokoju strzępki papieru) i otworzyć pudełko, z którego „wyjrzał” laptop z pięknym wizerunkiem Spidermana. Tym właśnie sposobem w jednym pokoju znalazło się Spidemanów dwóch. Dla Ewy, która jest wielką fanką człowieka pająka, było to niewątpliwie niezapomniane przeżycie, które zapamięta na długo. Jeśli zaś jej pamięć okaże się dobra, ale krótka, te wspaniałe chwile przypomną jej pamiątkowe zdjęcia.

Tak oto kończy się ta poniekąd bajkowa opowieść. Zostawiliśmy Ewę z jej nowym laptopem, różową myszką i spidemanowymi gadżetami, pełni nadziei, że radość z upragnionego prezentu będzie długo przepełniała jej serce, a moc, jaką pozyskała dzięki spotkaniu z ulubionym filmowym bohaterem, pomoże zmierzyć jej się z przeciwnościami losu.

Dziękujemy Galerii „Wisła” w Płocku, bez której nie moglibyśmy spełnić marzenia Ewy tak szybko.