Moim marzeniem jest:
Sponsor Anonimowy
pierwsze spotkanie
2013-06-10
W bardzo ciepłe poniedziałkowe popołudnie poszłyśmy wraz z Michaliną na spotkanie do Mateusza. W drzwiach powitała nas uśmiechnięta Mama Marzyciela. Chłopak dołączył do nas po chwili. Rozmowę przełamał lodołamacz, którym była piłka i autograf Pawła Wszołka, byłego piłkarza Polonii Warszawa. Po chwili zapytałyśmy Marzyciele jakie jest jego największe marzenie. Ze zdecydowaniem powiedział, że jest to spotkanie z piłkarzami AC Milan. Dopełniłyśmy formalności, a na sam koniec napompowałyśmy balony. Niechętnie, choć z uśmiechem, pożegnałyśmy się z sympatyczną rodzinką naszego Marzyciela.
Mateuszu, mamy nadzieję, że uda nam się spełnić Twoje marzenie, a Ty nigdy nie przestawaj marzyć!
spełnienie marzenia
2015-04-12
O wycieczce do Mediolanu dowiedziałem się dzień przed wylotem. W czwartek 09 Kwietnia 2015 r. Rodzice zabrali mnie do galerii, ponieważ mówili że ciocia chce się ze mną spotkać i przekazać bardzo ważną rzecz. Czekaliśmy na nią koło fontanny w Galerii Bałtyckiej . Po pewnym czasie wstaliśmy i zaczęliśmy iść w stronę cukierni, koło której stały dwie panie z zieloną teczką z logo Fundacji Mam Marzenie . Nie wiedziałem o co chodzi, podeszliśmy i przywitaliśmy się. Panie zaprosiły nas do stolika i zaproponowały nam kawę , herbatę ,lody lub jakieś ciasto. Po chwili wręczyły mi list. Z początku nie wiedziałem od kogo i w jakim celu go dostałem, zacząłem czytać . Nie dowierzałem w to co było napisane . Dopiero kiedy pani Asia, jedna z wolontariuszek, objaśniła mi, że moje marzenie w końcu się spełniło i że jutro wylatujemy do Mediolanu . Byłem w niebo wzięty jak dostałem bilety. Wiedziałem, że będzie to najlepszy weekend mojego życia . Podziękowałem, pożegnaliśmy się i w amoku pobiegłem do auta. Po powrocie do domu nie mogłem się nacieszyć biletami lotniczymi. Do końca nie wierzyłem, że moje marzenie właśnie się spełnia. Noc była długa, myślałem ciągle o wylocie dopiero przed zaśnięciem zrozumiałem, że to wszystko to prawda. Szybko poinformowałem najlepszych kolegów o spełnieniu marzenia, którzy również bardzo się ucieszyli. Około godziny 16:00 poszedłem się spakować i wyruszyć w drogę na lotnisko . Widząc lotnisko czułem się świetnie, ponieważ pierwszy raz miałem lecieć samolotem . Spotkaliśmy się z panią Asią , pożegnaliśmy się z tatą i braćmi i poszliśmy w stronę samolotu . Kiedy samolot zaczął startować zacząłem wszystko nagrywać. Wszyscy ostrzegali mnie przed lotem, lecz nie było tak strasznie, podobało mi się i te piękne widoki zza okna. Uczucie, że lecimy było przecudowne . Po wylądowaniu poszliśmy w stronę wyjścia z lotniska. gdzie poznaliśmy nowego uczestnika naszej podróży czyli pana Bartka który jest konsulem w polskim konsulacie we Włoszech. Pan Bartek zawiózł nas do domu, który udostępnił nam konsulat, oprowadził nas po mieszkaniu i odjechał . Następnego dnia z samego rana pojechaliśmy do włoskiej kawiarni na śniadanie, czyli na kawę i tradycyjnego croissanta. Podczas śniadania dowiedziałem się że nieopodal mieszkały kiedyś dwie wielkie gwiazdy mojego ulubionego zespołu AC Milanu które pochodziły z Brazylii : Robinho i Pato. Sprzedawca był dobrym kolegą pana Bartka więc pozwolił na zrobić zdjęcia za blatem baru, który był przepiękny. Po śniadaniu i porannych opowiastkach wyruszyliśmy na zwiedzanie Mediolanu. Gdy dotarliśmy na stare miasto byłem zadziwiony że tyle starych budowli zachowało się w tym mieście, uwielbiam starą architekturę, a w Mediolanie górują takie budowle nad tymi nowoczesnymi. Pierwszym zabytkiem który zwiedziliśmy była Katedra Narodzin św. Marii w Mediolanie, była cała z marmuru. Niesamowite było to, że od powstania była tylko raz remontowana, niesamowite. W środku zaciekawiły mnie kolumny podtrzymujące, a także grobowce dawnych księży i biskupów. Przyglądałem się niektórym rzeczom z niedowierzaniem jak w dawnych czasach potrafili robić tak niesamowite rzeczy. Po wyjściu z katedry poszliśmy wszyscy do pierwszej galerii z oszklonym dachem , gdzie sklepy swoje mają same największe marki. Na środku galerii namalowany był Byk, na którym trzeba było stanąć okręcić się w prawą stronę i to ma zagwarantować szczęście. Po wyjściu z galerii pan Bartek nie chciał powiedzieć nam gdzie idziemy. Po pewnej chwili zobaczyłem logo AC Milanu i domyśliłem się, że idziemy do sklepu z gadżetami mojego klubu razem z mamą oglądaliśmy pościele, koce, ręczniki, poduszeczki, maskotki i inne akcesoria. Zdecydowaliśmy z mamą że musimy kupić przynajmniej pościel na moje łóżko, ponieważ koc i ręcznik już miałem. Wyszliśmy zadowoleni z zakupów, z myślą, że jeszcze tu wrócimy. Po zakupach pan Bartek powiedział że zabiera nas teras do małej Wenecji. Myślałem, że sobie żartuje a jednak, dojechaliśmy na miejsce i zauważyłem kilka uliczek bez drogi tylko tak jak w Wenecji z kanałami wodnymi i z łódkami. To wyglądało przecudownie Wenecja w środku Mediolanu. Gdy szliśmy wzdłuż kanału okazało się że mamy spotkać się z Generalnym konsulem i Księdzem, który pochodził z polski i przeżywał podobną chorobę do mojej. Spotkaliśmy się przed słynną restauracją, Konsul zaprosił nas na obiad, więc weszliśmy wybraliśmy stolik i usiedliśmy. Podczas czekania na wykwintne i regionalne dania rozmawialiśmy na temat mojego marzenia i inne ciekawe tematy. Podczas rozmowy dowiedziałem się, że pan Bartek i Ksiądz są też wielkimi fanami AC Milanu. Pan Bartek powiedział, że dzięki mojemu marzeniu spełni się również jego, aby wejść na stadion AC Milanu, obejrzeć mecz i spotkać się z gwiazdami AC Milanu. Po zjedzeniu obiadu i deseru, który był pyszny, pożegnaliśmy się z Konsulem, który musiał wracać do pracy i poszliśmy odprowadzić księdza do parafii. Przy okazji pokazał nam podziemia kościoła, gdzie niedawno znaleźli podczas wykopalisk kości starego biskupa. W ten dzień czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Pojechaliśmy do niedawno otwartego muzeum Klubu AC Milan, w którym stały między innymi wszystkie trofea klubowe i zawodników tego zespołu, stare stroje, piłki, buty. Muzeum miało wiele atrakcji multimedialnych. Na zakrzywionym ekranie pokazywane były mecze, w których AC Milan zdobył najcenniejsze trofea. To było niesamowite, technologia jaką tam zastosowano pozwalała na oglądanie tych urywków meczów tak jakbyśmy widzieli je na żywo. Podczas pobytu tam pogłębiłem swoją wiedzę o tym klubie i dowiedziałem się że nawet w Polsce, w Łodzi, AC Milan ma swoją szkółkę piłkarską. Po powrocie do domu ustaliliśmy że w następny dzień na godzinę 11:30 pojedziemy z całą rodziną pana Bartka do kościoła a potem pójdziemy się przejść do parku i odpocząć po wczorajszym dniu. Kolejny dzień się rozpoczął i to ten dzień, w którym będę kibicował swojej drużynie na meczu, na żywo. Do wieczora jeszcze dużo czasu więc poszliśmy na spacer. Po powrocie poczekaliśmy chwilę na pana Bartka, jego żonę i 2 dzieciaczków . Po dotarciu do nas, pan Bartek przedstawił nas sobie i pojechaliśmy do kościoła na mszę odprawianą przez polskiego księdza. Po mszy pan Bartek z żoną zaprosili nas na dobrą i sprawdzoną pizzę. Po przybyciu do restauracji kelner poczęstował nas lampką szampana po czym przyjął zamówienie. Na przystawkę zamówiliśmy owoce morza na cieście i w sosie . Nigdy nie jadłem tak smacznych owoców morza , były świeże i soczyste po prostu pyszne. Pizza smakowała zupełnie inaczej niż w Polsce, zupełnie inne ciasto inaczej uformowane i smaczniejsze. Po zjedzeniu dań siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Nagle podszedł kelner i zaproponował na neapolitański deser słynną tam babę. Opowiadał o niej z taką energią że skusiliśmy się. Deser jak wszystko inne było przepyszne. Po posiłku przeszliśmy się do parku, w którym okazało się że był zlot Buldogów Francuskich . Pani Asia wolontariuszka poczuła się jak w niebie, ponieważ sama ma takiego psa. Przez chwile oglądaliśmy jak słodko się bawią i tarzają się w wodzie i błotku, żeby wytrzymać piękną pogodą jaka towarzyszyła nam przez cały okres wyjazdu. Podczas spacerowania zaszliśmy zobaczyć zamek jednego z księży Mediolańskich rodu Sworców. Umiejscowiony był przy parku więc zaszliśmy i tam . Po mile spędzonym dniu pan Bartek przywiózł nas do domu, aby przyszykować się na mecz. Wyjęliśmy szaliki i ciuchy na przebranie. Ubrałem bluzkę, którą zrobiła mi własnoręcznie pani Ania, nauczycielka dzieciaków do lat 10, która uczy w Instytucie Matki I Dziecka w Warszawie. Bluzka, którą ubrałem miała odręcznie namalowane logo mojego ulubionego klubu i była przepiękna. Ciągle nie mogłem uwierzyć, że będę oglądał mecz na jednym z największych stadionów świata czyli na San Siro. Po dojściu na stadion, który znajdował się 5 minut drogi od nas zrobiliśmy sobie kilka zdjęć poszliśmy odebrać bilety i weszliśmy na stadion. Po znalezieniu swoich miejsc zostawiliśmy wolontariuszkę i moją mamę na miejscach a sami z panem Bartkiem poszliśmy przed wyjście dla zawodników, gdzie było ich świetnie widać podczas wychodzenia na murawę boiska. Mecz był rewelacyjny. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, żeby wygrać ten mecz, ale remis też był satysfakcjonujący. Po tym jak ludzie wyszli ze stadionu poszliśmy tam gdzie piłkarze udzielają wywiadu, to było spełnienie marzeń, żeby zobaczyć ich z bliska. Jako pierwszy podszedł Ricardo Montolivo najstarszy z piłkarzy w tym klubie. porozmawialiśmy zrobiliśmy sobie zdjęcie i podarował mi autograf. Ja od siebie podarowałem mu bransoletkę świeć pomocą z Fundacji Herosi, żeby pamiętał mnie i moją szczęśliwą minę na jego widok. Moim celem na tą noc było zdobyć od wszystkich piłkarzy autograf, zrobić sobie z nimi zdjęcie i porozmawiać z nimi o ich roli w drużynie. Podczas wyłapywania piłkarzy i rozmawianiu z nimi poznaliśmy bardzo miłego ochroniarza który jest wojskowym i bierze udział w misjach w Afganistanie. Okazało się też, że w drużynie przeciwnej grał nasz Polak Paweł Wszołek który pochodzi z Tczewa tak samo jak ja i jedna z już niedługo legend piłki nożnej czyli Samuel Eto. Wszołek dał mi swoją koszulkę, w której grał podczas meczu i podpisał mi się na niej i zawołał Eto i on też podpisał mi się na koszulce Sampdori. Byłem bardzo zadowolony i przy rozmowach z piłkarzami nie wiedziałem co powiedzieć. Podczas zbierania autografów przyszedł jeden z najstarszych zawodników czyli Nigel de Jong. Zaczął pytać się o chorobę jak się czuję jak przebiega leczenie, widać, że był bardzo zainteresowany mną i rozmową ze mną rozmawialiśmy długo, aż podszedł do ochroniarza i kazał mu przynieść piłkę z meczu, którą strzelił gola, napisał na niej dedykacje dla mnie i mi ją podarował. Byłem w niebo wzięty, wiedziałem że będzie na pewno mnie pamiętał. Po tym jak wyszli już wszyscy , ochroniarz powiedział że jeden z piłkarzy chce mnie oprowadzić po szatni był to Alesio Cerci. Po zobaczeniu szatni powiedziałem sobie, że kolejnym celem będzie zdobycie takiego fotelu na jakich siedzą w szatni piłkarze AC Milanu , tylko muszę wrócić do domu :). Przy pożegnaniu z ochroniarzem przekazałem mu szalik polski chciałem żeby, każdy z którymi się spotkałem zapamiętali mnie i wspominali mnie jak najlepiej.
Filmiki ze spełnienia marzenia:
https://www.youtube.com/watch?v=O51Bx1G_SGo&feature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=oU22YTjsNUU
https://www.youtube.com/watch?v=7Qcr9pJriTk
Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do spełnienia marzenia Mateusza. Wszystkim, którzy przekazali darowizny na ten cel. A w szczególności dziękujemy Panu Bartoszowi Skwarczyńskiemu – Wicekonsulowi RP w Mediolanie, za wspaniałe przyjęcie Mateusza, gościnność i otwartość na niesienie pomocy.
Dziękujemy !