Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2013-02-13
Każdy wyjazd do nowego Marzyciela jest dla nas niezwykle ekscytujący. Zawsze zastanawiamy się, jaka ciekawa postać na nas czeka, czy od razu rzuci się nam w ramiona, czy może podejdzie z dystansem do nowych cioć. W przypadku Amelki sprawdził się ten drugi scenariusz, ale – jak podkreśliła jej mama – nie ma się czym zrażać, bo kiedy nasza mała bohaterka już się do kogoś przyzwyczai, to od razu twierdzi, że kocha go z całego serca. Czekając cierpliwie na ten moment, próbowałyśmy różnych sztuczek, aby skrócić go do minimum: zadawałyśmy dziewczynce pytania, podziwiałyśmy jej zabawki (w szczególności ukochaną lalkę Agatkę), rozmawiałyśmy o ulubionych bajkach, przedszkolu, a nawet jedzeniu. I proszę mi wierzyć, że choć Amelka kontaktowała się z nami za pośrednictwem mamy, szepcząc jej do ucha odpowiedzi, udało się nam ustalić wiele rzeczy. Okazało się, że Amelka najbardziej lubi oglądać bajkę „Marta mówi”, zaś z panem Robótką próbuje swych sił w wyczarowywaniu małych dzieł sztuki. Lubi kakao, ale tylko to, które podają w przedszkolu, nie przepada zaś za czarnym mięsem, czyli wątróbką. Ulubionym kolorem naszej Marzycielki jest różowy, czarny zaś tym, który uznaje za najbardziej ponury. Na czwarte urodziny Amelka oznajmiła mamie, że chce mieć przekłute uszy. Ta, choć zaskoczona, spełniła marzenie córki, a dziś Amelka chciałaby mieć m.in. kolczyki w tęczowym kolorze. Zastanawiając się nad marzeniem, wyznała, że w przyszłości chce być policjantką, ale to może – rzecz jasna – ulec jeszcze zmianie. Bo marzeń Amelka ma dużo, tylko jeszcze musi podjąć decyzję, które z nich jest tym najważniejszym. My zaś do tego czasu będziemy ją odwiedzały i przełamywały lody, a kiedy ta mała urocza szatynka o dużych brązowych oczach zdradzi nam swoje największe pragnienie, spełnimy je z wielką przyjemnością.
spotkanie
2013-10-09
Po wielu próbach, spowodowanych wakacyjnymi zawirowaniami, udało nam się w końcu spotkać z Amelką. Szczerze przyznajemy, że stęskniłyśmy się za tą małą i uroczą dziewczynką. Przez te miesiące, kiedy miałyśmy z jej mamą jedynie telefoniczny kontakt, bezustannie zastanawiałyśmy się, jak przełamać nieśmiałość naszej Marzycielki. Podeszłyśmy twórczo do sprawy i miałyśmy kilka awaryjnych planów, na wypadek, gdyby najprostszy z nich – rozmowa – spalił na panewce.
Amelka powitała nas jak zawsze wtulona w objęcia mamy, jednak z zawadiackim uśmiechem na twarzy i szeroko otwartymi, dużymi ciemnymi oczami, którymi w przyszłości skradnie zapewne niejedno męskie serce. Aby tradycji stało się zadość, spytałyśmy dziewczynkę, czy odrobiła pracę domową i przez te miesiące, kiedy od siebie „odpoczywałyśmy”, zastanowiła się nad swoimi marzeniami. Odpowiedzią było kiwnięcie głowy na „tak”. Próbowałyśmy ośmielić Marzycielkę przeróżnymi opowieściami i pytaniami – chciałyśmy wiedzieć, co się u niej zmieniło. Na pewno znacznej poprawie uległ stan jej zdrowia, co było najlepszą wiadomością tego dnia, a w ślad za tym poprawił się jej apetyt (tego wieczoru na kolację zażyczyła sobie smażoną kiełbasę, którą i nam narobiła apetytu).
Mijały kolejne minuty, a my wcale nie zbliżałyśmy się do wykonania misji, czyli poznania marzenia naszej 5-letniej podopiecznej. Nie traciłyśmy co prawda wiary, że tym razem się nam uda, jednak – przyznajemy bez ogródek – pojawiła się nuta wątpliwości. Kiedy nie pomogło rysowanie, ani zadawanie konkretnych pytań, wspólnie z mamą dziewczynki wpadłyśmy na pomysł, aby pobawić się w kalambury. Szybko okazało się, że był to strzał w przysłowiową dziesiątkę: nie tylko poznałyśmy marzenie Amelki, lecz także wszystkie uśmiałyśmy się przy tym co nie miara. Wielkie podziękowania i wyrazy uznania kierujemy w tej chwili do babcie Amelki, która również wspierała nas w tym przedsięwzięciu i pokazywała wszystko z mistrzowską precyzją. Jakie jest marzenie 5-latki? XBOX z kinectem, na którym będzie mogła grać w kręgle i siatkówkę, bo to jej ulubione dyscypliny sportu. Amelko, zabieramy się zatem do pracy, aby jak najszybciej spełnić twoje marzenie.
Jeśli chcesz pomóc spełnić to marzenie, skontaktuj się z nami:
Justyna Franczuk, tel. 693 753 013, justyna.franczuk@wp.pl
spełnienie marzenia
2013-10-27
Amelkę odwiedziłyśmy w słoneczne niedzielne południe, między śniadaniem a obiadem. Żeby tradycji stało się zadość, dziewczynka od progu nie odstępowała na krok swojej ukochanej mamy. Marzycielka wiedziała, że pojawimy się tego dnia z kolejną wizytą, więc wystroiła się w piękną spódnicę, różową bluzkę z sową i baletki w tym samym kolorze – wyglądała naprawdę uroczo.
Na początek obie panie poczęstowały nas kawą i pysznym, świeżo zrobionym przez siebie ciastem. Rozmowy, jakie towarzyszyły nam przy konsumpcji, były neutralne – nie chciałyśmy od razu zdradzać prawdziwego celu naszej wizyty. W międzyczasie Amelka postanowiła „wyprowadzić” na spacer swojego chomika – wzięła go na ręce i długo tuliła, trzymając niedaleko nas. Miała przy tym niezły ubaw, gdyż wiedziała, że obie czujemy lęk przed takimi małymi stworzonkami.
Kiedy już posiliłyśmy się słodkim co nieco, wybiła godzina zero i przystąpiłyśmy do realizacji marzenia. Raz jeszcze spytałyśmy Amelkę, co tak bardzo chciała dostać. Powiedziała o tym jak zwykle przy czynnym udziale mamy. Kiedy zobaczyła wielkie zielone pudło, jej duże brązowe oczy stały się jeszcze większe, a uśmiech jeszcze szerszy. Zanim żwawo przystąpiła do rozcinania wstążki, stanęła prosto i donośnym głosem wypowiedziała radosne „dziękuję”. To jedno słowo dało nam niespodziewanie wiele. Wbrew obawom, złożenie będącego w kilku kawałkach Xboksa nie sprawiło nam trudności. To jest właśnie siła kobiet, które – wbrew stereotypom – nie rozkładają bezradnie rąk i nie mówią, że czegoś nie potrafią, tylko zakasują rękawy i wspólnymi siłami stawiają czoła problemowi. Tak też było w naszym przypadku, z czego wszystkie cztery bardzo się cieszyłyśmy. Kiedy już gra była zainstalowana, Amelka ochoczo przystąpiła do zabawy. Nie potrzebowała żadnych instrukcji, jak obsługiwać pada i jakie ruchy wykonywać przed telewizorem – z racji tego, że w szpitalu wielokrotnie już grała na tego typu urządzeniu, od razu przeszła do meritum. Na pierwszy ogień poszła siatkówka, potem były inne gry: boks, rzut oszczepem, kręgle itd. Do jednej z nich – uciekania przed zmierzającą w naszym kierunku piłką – zaprosiła nas wszystkie, więc przez chwilę znów poczułyśmy się jak dzieci.
Po wylaniu siódmych potów przyszedł czas na tort i oficjalne wręczenie dyplomu, z którego Amelka również bardzo się ucieszyła. A na koniec, już przy wyjściu, przybiła z nami piątkę, zrobiła „żółwika” i pomachała nam radośnie, na co jej mama stwierdziła, że oto lody zostały przełamane. Fakt, że dziewczynka podbiegła do windy, kiedy już w niej byłyśmy, tylko potwierdził te słowa.
Amelko, dziękujemy, że mogłyśmy cię poznać i spełnić twoje marzenie.