Moim marzeniem jest:
Sponsor Anonimowy
pierwsze spotkanie
2012-10-15
Gdy przyszliśmy do Mikołaja okazało się, że musimy uzbroić się w cierpliwość, gdyż chłopiec jest rozchwytywany na oddziale przez biały personel. Opłaciło się, bo wkrótce wrócił z mamą do swojej sali szpitalnej. Początkowo był bardzo onieśmielony, trudnym było namówić go na rozmowę, był powściągliwy i poważny. Prezencik w postaci figurki Lego jaki przynieśliśmy nieco pomógł przełamać lody, ale tylko nieco, bo od momentu, gdy rozpakował klocki z pomocą mamy zajął się oczywiście klockami, a nie nami wolontariuszami. Z zadziwieniem patrzyliśmy jak składa figurkę bez pomocy instrukcji, intuicyjnie, czego ja osobiście bym się nie podjął załamując ręce po kilku nieudanych próbach. Podczas gdy robot nabierał kształtów Mikołaj nieco się ożywił i ośmielił wobec gości. Zaczął opowiadać o zainteresowaniu klockami Lego, więc mniej zaskakujące stało się to z jaką łatwością radził sobie z naszym prezentem. Chłopiec z zatęsknieniem wspominał starszego brata i swojego psa, którzy czekają na niego w domu, daleko od szpitala. Marzyciel żałował, że omijają go obowiązki szkolne i nie może wrócić do świetlicy do której bardzo lubi chodzić, wcale nie ze względu na dziewczynę którą tam widuje. W międzyczasie opowieści przyszedł czas na pytanie o marzenie. Chłopiec bardzo długo się bronił przed zdradzeniem o czym marzy, więc zaczęliśmy zgadywać, niestety nie udało się nam odgadnąć co to za marzenie, więc Mikołaj wreszcie widząc nasze zakłopotanie nieskuteczną zgadywanką zdradził, że chodzi o pokój, w którym mieszkałby z bratem a na ścianach widniałyby wizerunki psów, które wręcz uwielbia. To zdradzenie marzenia było niejako przełomem, bo chłopiec, ukończywszy już figurkę począł opowiadać więcej, że marzy mu się dokładnie pokój z zielonymi ścianami i żółtymi meblami na których byłoby wiele resoraków Hot Wheels, na ścianach obowiązkowo muszą być psy- małe i duże, przeróżnych ras. Co więcej w tym pokoju Mikołaj chciałby mieszkać z ukochanym starszym bratem. Konkretyzując wygląd pokoju i rozmawiając jeszcze o zainteresowaniach zapytaliśmy Mikołaja o bajki, bo któż nie lubi bajek. Nasz Marzyciel jak najbardziej uwielbia bajki min. Scooby Doo oraz Disney’a, a gdy zapytaliśmy o Disneyland uśmiechnął się i powiedział, że fajnie byłoby pojechać do Disneylandu z bratem, bo nigdy tam nie byli.
Spotkanie trwało w najlepsze, rozmowa nie miała końca, a chłopiec cały czas zagadywał, śmiejąc się przy tym bez przerwy, co według mamy i sąsiadki z Sali nie było dotąd aż tak częstym. Niestety musieliśmy wracać do obowiązków, toteż zaczęliśmy się zbierać, a wychodząc zostawiliśmy chłopcu jeszcze jeden mały drobiazg- nowego psiego przyjaciela- skręconego nieco wcześniej w czasie spotkania z balonu, by mniej tęsknił za swoim pupilkiem, który czeka w domu, daleko od Marzyciela.
spełnienie marzenia
2012-12-18
Na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia wszystko co było potrzebne, było zapięte na ostatni guzik; klocki kupione, zaproszeni prawdziwi policjanci znali swoje, tym razem bardzo nietypowe, zadanie, mama również była wtajemniczona w działania. Wspólnie zdecydowaliśmy, że najlepszym dniem na spełnianie marzeń będzie wtorek. Ja, Ula i policjanci ubrani w swoje mundury spotkaliśmy się w holu szpitala. Ustaliliśmy scenariusz i ruszyliśmy na oddział do Mikołaja. Paczki w sumie były dwie, więc każdy z mundurowych wziął po jednej. Już na miejscu zlokalizowaliśmy Mikołaja w jednej z sal i skierowaliśmy tam naszych mundurowych. Samych bez wolontariuszy - taki był plan. Policjanci weszli do sali i od progu pytali o Mikołaja. Tymczasem my pozostaliśmy na korytarzu, choć staraliśmy się dostrzec z dala co się dzieje w centrum operacji. Pojawiło się niemałe zamieszanie, zarówno Mikołaj, jak i jego sąsiedzi z łóżek obok byli bardzo zaskoczeni, nie przypuszczali co mogli przeskrobać, że aż przyszła do nich policja. Chwilę później, w momencie, kiedy doszło do lekkiego rozwiania rąbka tajemnicy i przekazania paczek z marzeniami Mikołaja, pojawiliśmy się my. Zabłysły flesze aparatu, zaskoczeniu i zdziwieniu nie było końca. Nasz Marzyciel ostrożnie acz zdecydowanie rozpakował prezenty z „zielonobąbkowego” papieru i gdy zorientował się, że to jego wymarzone klocki, uśmiechnął się od ucha do ucha i zdradził niewtajemniczonym, że to co właśnie dostał to jego marzenie i kolejny element do kolekcji lego, którą dzięki bratu bardzo polubił. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Zaplanowaliśmy, że policjanci pokażą chłopcu małe "co nieco" ze swojego podręcznego arsenału. W ruch poszły policyjna pałka, latarki, a największą furorę zrobiły oczywiście kajdanki. Mikołaj skuł jednego z funkcjonariuszy, nie zapytawszy wcześniej o kluczyki, na szczęście te się znalazły i po chwili policjant był wolny. Panowie opowiadali w międzyczasie o swojej pracy, o tym jak biegają za złoczyńcami za dnia, ale także nie boją się tego robić w nocy, czy też w ciemnych piwnicach- po to mają przecież latarki :). Na koniec zaprosili chłopca do siebie na komendę i obiecali, pokazać mu wszystko czym tam dysponują, chłopiec był zachwycony. To był cudowny dzień, ciężko opisać emocje jakie mu towarzyszyły, Mikołaj za spełnienie marzenia odwdzięczył się nam festiwalem najszczerszych uśmiechów jakie dotąd w życiu widziałem, z resztą sami zobaczcie na zdjęciach a zrozumiecie.