Moim marzeniem jest:

czarny iPad

Janek, 11 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2012-11-13

Środowym popołudniem odwiedziłyśmy Szpital Dziecięcy przy ul. Marszałkowskiej. Po długich poszukiwaniach Sali w końcu nam się udało i dotarłyśmy do Jasia, który okazał się być pasjonatem klocków Lego, „Gwiezdnych Wojen”, książek i filmów. 2 pierwsze fascynacje postanowiłyśmy połączyć i przyniosłyśmy dla Jasia zestaw Lego, którego bohaterami były (a jakże!) postaci z „Gwiezdnych Wojen”. Trochę czasu trwało składanie tego wszystkiego, ale efekt tego czasu był wart. Najbardziej jednak zainteresował nas fakt, że Jaś maluje na płótnie, a szczególnie lubi przedstawiać naturę. Niestety, w sali mogłyśmy zobaczyć zaledwie jedną pracę, na której Jaś umieścił kangura, bardzo był ładny, aczkolwiek czujemy lekki niedosyt i mamy nadzieję, że na następnej wizycie zobaczymy Jego kolejne malunki . Okazało się, że Maks- brat naszego podopiecznego też maluje, jednak jak stwierdził Jaś talentu po rodzicach nie odziedziczyli, ponieważ sami z siebie są zdolni.

 

Kiedy ma się już taki talent, w ogóle kiedy ma się już tyle zainteresowań, to przydałby się pewien gadżet dzięki któremu można by było to wszystko ogarnąć. Takim gadżetem dla Jasia jest czarny iPad.

spełnienie marzenia

2012-11-24

Realizacja marzenia Jasia odbyła się w sobotnie przedpołudnie w szpitalu przy ul. Marszałkowskiej. Jaś ucieszył się z naszej wizyty, jednak dużo większy uśmiech na twarzy wywołał widok prezentu w postaci iPada. Nasz Marzyciel od razu zabrał się do uruchamiania swojego gadżetu, co sprawiało mu dużą frajdę. Bardzo pomocna w tym procesie okazała się mama, która instruowała chłopca w kolejnych etapach instalacji iPada. Oprócz już kilkakrotnie wspomnianego „cuda technicznego” Jaś został przez nas wyposażony w pokrowiec, jak się okazało bardzo przydatny, czerwony kolor również został przyjęty z aprobatą. Nowy gadżet Jasia spotkał się z dużym zainteresowaniem dzieci i ich rodziców, którzy dzielą z Nim szpitalną salę, wokół nas przez dłuższy czas było dość gwarno, ale bardzo sympatycznie. Kiedy opuszczałyśmy salę Jasia i On i mama cały czas „rozpracowywali” dzieło Apple i zapewne robili to jeszcze przez sporą część dnia.