Moim marzeniem jest:

Ścianka do wspinania ze zjeżdżalnią

Maksio, 3 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Pan Wojciech

pierwsze spotkanie

2012-11-09

 Jeżeli prawdą jest, że radość to cukierek dla duszy, to nasz nowy Marzyciel, nie potrzebuje więcej słodyczy:)

Maksio to radosny, zakręcony i szalenie sprytny trzy i półlatek, który swoim uśmiechem rozpromienia nawet w tak pochmurne dni, jak dzisiaj.
Wraz z Anią, trafiłyśmy na moment, kiedy Maksio akurat odpoczywał w szpitalnym łóżku.
Za lodołamacz posłużyła nam Mikołajowa książeczka, gra edukacyjna i nierozłączny zestaw trzylatka - kolorowanka oraz kredki. Pooglądaliśmy wspólnie przyniesiony przez nas prezent i od razu złapaliśmy wspólny język z naszym małym Marzycielem. Gdy leżakowanie dobiegło końca, chłopiec uruchomił swój wewnętrzny "motorek". Wariacjom nie było końca - począwszy od łaskotania, po turlanie się i udawanie spadającej lawiny :)
Mama zdradziła nam, że Maksio to bardzo umuzykalniony chłopiec, który w wolnych chwilach robi dyskoteki na oddzialne i... Zaprasza na nie cały personel pracujący w szpitalu.
Podczas zabaw, rozmów i wspólnego kolorowania, podpytałyśmy chłopca o czym marzy. Nie musiałyśmy długo czekać na odpowiedź. Maks uwielbia się wspinać. Razem z Mamą chodzą na plac zabaw, by chłopiec powspinał się po ściance z jednej strony i zjechał drugą.
Podobny sprzęt marzy mu się przed jego domem.
Oryginalne marzenie, połączone z pasją, czyli coś, co lubimy najbardziej! :)
Pozostaje nam złączyć wszystkie nasze siły i sprawić, by te plany stały się rzeczywistością!

Relacja: Ola D.

 

 

spełnienie marzenia

2013-11-09

Listopad kojarzy się zazwyczaj z deszczem, chlapą i szarymi chmurami. Jednak tegoroczna jesień okazała się na tyle łaskawa, że pomimo obecnego miesiąca, udało nam się spełnić kolejne dziecięce marzenie. A co pogoda ma z tym wspólnego? A no to, że to nie było byle jakie marzenie- a ścianka wspinaczkowa ze zjeżdżalnią i huśtawkami!

Tuż po śniadaniu, wraz z wolontariuszkami wyruszyłyśmy w stronę Biłgoraja. Podobną trasę obrali panowie spod Kielc, którzy z całym sprzętem jechali do naszego Marzyciela, by solidnie zamontować go na jego podwórku. Dla Maksia miała to być niespodzianka, wiec nic o naszym przyjeździe nie wiedział. Jego radość przeplatała się ze zdziwieniem, ba! niedowierzaniem! Ale świetnie odnalazł się w roli szefa, bo juz za chwilę, jako formalny właściciel, instruował panów, co gdzie ma stać (co do 1 centymetra;-) ) Gdy plac zabaw wyglądał już tak, jak powinien, radości Maksia nie było końca!
Niczym małpka skakał po drewnianych szczebelkach, zjeżdżał ze zjeżdżalni i z wysokości bardzo chętnie pozował do zdjęć :)
Gdy zaczęło się ściemniać, naszą zabawę przeniesliśmy do domu. Urządziliśmy sobie małe wyścigi samochodowe, oglądaliśmy ulubione bajki Maksia, a od czasu do czasu podjadaliśmy pyszne ciasta, które przygotowała Mama chłopca.
Nie obyło się także od przytulanek, uścisków i innych czułości, które spowodowały, że wcale nie chciało się stamtąd wyjeżdżać. Jednak powrót do domu był nieunikniony. Mama Maksia zadbała, żebyśmy nie wracały z pustymi żołądkami - przed wyjazdem posiliłyśmy się więc pizzą i szczęśliwe ze spełnionego marzenia oraz z pełnymi brzuchami, wróciłyśmy do Lublina.

 

Ola D.