Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-07-03
W piękne lipcowe przedpołudnie ruszamy na spotkanie z Dastinem, cierpiącym na chorobą Cronna. Po kilkudziesięciu minutach docieramy do Koleczkowa, jeszcze tylko małe zamieszanie z numerami budynków i już jesteśmy witani przez uśmiechniętą mamę marzycielka oczekującą na nas przed domem.
Dastin również powitał nas uśmiechem i opowieścią o kilkudniowych wakacjach nad ulubionym jeziorem z których wczoraj wrócił. W rolę lodołamacza wcielił się tym razem odtwarzacz mp3 ponieważ marzyciel bardzo lubi słuchać muzyki a szczególnie hip hiopu i ulubionego Meza. Jego prawdziwą pasją są jednak klocki Lego. Potrafi z nich składać prawdziwe cuda, a do złożenia skomplikowanych robotów Bionicle nie potrzebuje nawet instrukcji....Dastin lubi również rysować więc z zapałem zabrał się do rysowania swojego marzenia. Powoli pojawiają na rysunku: diabelskie koło, kolejka górska, zjeżdżalnia wodna a wszystko to oczywiście z klocków Lego. I nikt nie ma wątpliwości że wizyta w Legolandzie to prawdziwe marzenie Dastina, który chciałby zobaczyć te wszystkie budowle znane tylko z gazet na własne oczy.
Pozostaje nam już tylko podziękować za serdeczne przyjęcie w domu Marzyciela i wyrażając nadzieję na szybkie spełnienie marzenia wracamy do Gdańska.
inne
2007-05-18
Żeby dostać się do Legolandu trzeba jechać tak: najpierw pociągiem, potem samolotem, potem znowu pociągiem, potem autobusem i na potem jeszcze samochodem. I już. Szybko i prosto, prawda ; )?
Sobota, 12 maja Pociąg z Krakowa do Warszawy jedzie 2 godz.25 min, z Gdańska do Warszawy prawie 5 godzin. Ale wreszcie spotkaliśmy się "pośrodku". Dzięki uprzejmości hotelu Premiere Classe mogliśmy bez stresu i nie zmęczeni rozpocząć Wielką Przygodę. Wieczorne, krótkie spotkanie z Marzycielem i Rodziną, a potem szybko do spania, żeby mieć siłę na całodniową podróż.
Niedziela, 13 maja Wyspani, po śniadaniu w hotelu, pojechaliśmy na lotnisko. Szybka odprawa, trochę czekania i mogliśmy wsiadać do samolotu. Dla dzieci to niesamowite przeżycie ich pierwszy lot. Bardzo miła obsługa, na wieść jaka ważna osoba będzie podróżować ich liniami, zorganizowała nam przejazd busem do samolotu przed innymi pasażerami i możliwość obejrzenia kabiny pilotów. Lot przebiegł szybko (1godz i 5 min). Na lotnisku już czekał na nas Pan Roman nasza Dobra Dusza, wspaniały Opiekun. Pomógł nam przy przesiadce do kolejki, umówił się z nami na środę. Duńska kolej jest komfortowa, szybka, droga i teoretycznie niezawodna. Niestety, nasz pociąg przyjechał do Vejle z 20 min opóznieniem i musieliśmy czekać ponad 2 godz. na autobus do Billund. To chyba był ten wyjątek, który potwierdza regułę ; ) Do Billund dotarliśmy już ciemną nocą, na szczęście Eric czekał na telefon i błyskawicznie przyjechał po nas na przystanek. Potem szybie zakwaterowanie w Lillevang, szybki prysznic i szybko do spania.
Poniedziałek, 14 maja Rankiem, zgodnie z tradycją, Eric przyniósł nam fantastyczne śniadanie: kilka rodzajów ciepłego jeszcze pieczywa, jajka, płatki, wędliny, jarzyny, sery, mleko, kawę i sok. Tak wzmocnieni pojechaliśmy z nim do celu naszej wyprawy: DO LEGOLANDU! Przy wejściu na Dastina czekał Kapitan Roger. Miał dla nas wejściówki na dwa dni zabawy, mapy, przemiły powitalny list od Pii Toftdahl. I się zaczęło! Nie wiadomo było, gdzie pójść najpierw! Dastin prowadził wszystkich od atrakcji do atrakcji, oglądaliśmy wszystko z zaciekawieniem. Znalezliśmy coś dla wszystkich: dla 7 letniej Żanetki, dla Dastina, i dla nas dorosłych. Szkoda tylko, że pogoda była niesprzyjająca. OK, niech będzie pogoda była okropna! Wierzcie mi deszcz, chwilami nawet ulewny, wiatr i niska temperatura nie sprzyjają zabawom na karuzelach. Wieczorem szybko zasnęliśmy po pełnym przeżyć dniu.
Wtorek, 15 maja Scenariusz tego dnia się powtórzył: super śniadanie, zabawa w Legolandzie. Pogoda nieco mniej paskudna: rano nawet zaświeciło słonce. Na chwilę.
środa, 16 maja Po kolejnym niesamowitym śniadaniu Eric zawiózł nas do Kornmarken. Uściski, życzenia wszystkiego dobrego na pożegnanie. W recepcji Kornmarken o 9.00 według planu miał na nas czekać pracownik fabryki Lego, żeby pokazać nam niesamowity proces produkcji klocków. Chwilowe zamieszanie, nerwowe telefony nic nie wiedzieli o naszej wizycie. Tu baaardzo przydał się list od Pii Toftdahl, w którym określiła szczegóły naszej wizyty. Po kilkunastominutowym oczekiwaniu, który skracaliśmy sobie budowaniem fantazyjnych konstrukcji z Lego, przemiły Pan oprowadził nas po fabryce, pokazał maszyny, roboty, magazyny. Ile tego było! Miliardy klocków! Też sam uczynny Pan podwiózł nas potem do przystanku autobusowego w Billund i zaczęliśmy drogę powrotną do Kopenhagi. Autobusem do Vejle, pociągiem do stolicy przez mosty i tunele. W Kopenhadze na dworcu spotkaliśmy się z Panem Romanem. Odwiózł nas do budynku Wydziały Promocji, Handlu i Inwestycji Ambasady RP, który miał stać się naszym domem do piątku. Tam serdecznie przyjął nas Pan Andrzej Żywień Sekretarz Wydziału. Po zakwaterowaniu poszliśmy na spacer po najbliższej okolicy, zrobiliśmy zakupy. Wieczorem gościli nas Pani Marzena, Pan Sławek i Błażejek pracownicy i równocześnie mieszkańcy Wydziału. Przy poczęstunki, meczu w TV mile spędziliśmy wieczór.
Czwartek, 17 maja Nieoceniony Pan Roman rano przyjechał do nas ze świeżym pieczywem (ciężko będzie w domu bez ciepłego chlebka rano
). Po śniadaniu ubrani w kurtki i uzbrojeni w parasole (pogoda, niestety, bez zmian!) pojechaliśmy zwiedzać Kopenhagę. Czwartek był dniem świątecznym, wolnym od pracy. Udało nam się zobaczyć zmianę warty na dziedzińcu królewskiego pałacu Amalienborg, obowiązkowo zrobiliśmy sobie zdjęcia przy syrence. Niestety, nie udało nam się zobaczyć wiele w tym pięknym mieście pokonały nas warunki atmosferyczne. Pan Roman odprowadził nas do domu, pięknie się pożegnaliśmy. Póznym popołudniem nieco się przejaśniło więc zapakowaliśmy się do busa i Pan Sławek zabrał nas na wycieczkę. Obejrzeliśmy piękne budynki Ambasady Konsulatu RP, pojechaliśmy nad morze, spacerowaliśmy po promenadzie. Wieczorem znów gościliśmy na górze. Tym razem przy pysznych gorących muffinkach i Epoce Lodowcowej 2 i opowieściach gospodarzy o Danii i Chinach mile spędziliśmy czas.
Piątek, 18 maja Pan Sławek rano zawiózł nas na lotnisko. Kolejne pożegnanie, odprawa, ostatnie zakupy i wsiadamy w samolot do Warszawy. Na lotnisku czekała na nas Magda warszawska wolontariuszka (niech żyje przyjazń warszawsko krakowska), która dużym samochodem zawiozła cała nasza gromadę na Dworzec Centralny. I tu skończyła się nasza wspólna przygoda. Ostatnie uściski, uśmiechy i rozjechaliśmy się pociągami na dwa przeciwległe krańce Polski: ja do Krakowa, Przemiła Rodzina do Wejherowa.
Kochany Dastinie, mam nadzieję, że Twoje marzenie spełniło się "jak trzeba" Miej fantazję i spełniaj swoje marzenia. Jak widzisz, wszystko jest możliwe. Dastinie, Żanetko, Edyto i Mirku dziękuję Wam za wspólne spędzone dni, bardzo się cieszę, że mogłam poznać Waszą Sympatyczną Rodzinę.
Wolontariuszka Agnieszka
Najserdeczniejsze podziękowania za pomoc przy spełnieniu Marzenia Dastina skladamy dla:
Państwa Marii Malaśnickiej Miedzianogóra i Romana Miedzianogóra z Towarzystwa Krzewienia Oświaty Polskiej w Danii (http://www.edu tractus.dk/wb/)". za znalezienie dla nas noclegów, pokazanie Kopenhagi, wielkie serce, opiekę, pomoc, cudowne opowieści, poczucie humoru;
Pana Andrzeja Żywieniowa Sekretarza Wydziału Promocji, Handlu i Inwestycji Ambasady Rzeczpospolitej Polskiej w Kopenhadze za zgodę na nieodpłatne noclegi w pokojach gościnnych Wydziału, serdeczne przyjęcie tamże;
Państwa Goszczyńskich: Marzeny, Sławka i Błażeja za gościnność, poczęstunki i bycie przewodnikami po okolicy;
Pani Pii Toftdahl za podarowanie wejściówek do Legolandu na dwa dni oraz zorganizowanie wizyty w LEGO Faktory;
Erika Lyskjor Noer za gościnę, bycie kierowcą i rozpieszczanie nas śniadaniami, błyskawicznej odpowiedzi na wszystkie pytania
Pani Joanny Tamborskiej z Duńskiego Instytutu Kultury w Warszawie za pomoc;
Hotelu Premiere Classe w Warszawie za nieodpłatny nocleg i śniadanie;
oddziału warszawskiego za transport