Moim marzeniem jest:

Chciałabym zanurzyć rączki w źródełku ukrytym u stóp groty w Lourdes i przemyć wodą moje oczka

Kinga, 11 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Kraków

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-04-10

 

Pamiętam jak w szkole podstawowej z wielkim oporem zabierałam się do czytania lektury "W pustyni i w puszczy". Tym bardziej, że babcia opowiadała mi jak Henryk Sienkiewicz - autor owej książki - uwielbia pisać rozbudowane opisy przyrody. Udało się jednak przez to przejść. 

Moją ulubioną historią z tej książki była ta kiedy pewnego dnia podczas swej tułaczki Staś, Nel i towarzyszący im Murzyni zauważyli słonia, który był uwięziony w dużym wąwozie, bo wyjście z niego zawalił potężny głaz. Staś chciał zastrzelić słonia i skrócić jego cierpienia. Jednak Nel zaczęła płakać i prosić, aby tego nie robił, więc chłopiec musiał ustąpić swej towarzyszce. Następnego dnia dzieci zaczęły podchodzić do słonia coraz bliżej. Karmili go daktylami i melonami. W końcu zaprzyjaźnili się z nim i nazwali go King. Ponieważ zwierzę nie mogło się samo wydostać z wąwozu, Nel stale prosiła Stasia, by coś na to poradził. W końcu chłopiec wysadził skałę przy pomocy dynamitu, który otrzymał od Lindego. Wybuchowi towarzyszył wielki huk i słoń został uwolniony. Wesoły King wyszedł z wąwozu i zaczął bujać Nel na swojej trąbie. Po dniu pełnym wrażeń wszyscy szybko zasnęli... 

Ośmioletnia Nel zapisała się w mojej pamięci jako bardzo odważna i szalenie sympatyczna dziewczynka, dokładnie tak jak nasza nowa marzycielka Kinga, którą miałam przyjemność odwiedzić w towarzystwie Moniki i Kariny oraz dwóch redaktorów z "Dziennika Bałtyckiego", którzy przygotowywali materiał o naszej Fundacji. 

Kingę nazywają Nely stąd mój wstęp nawiązujący do powieści Sienkiewicza. Tak mi się skojarzyła z tą bohaterką, kruchą i delikatną blondyneczką, ale jak odważną, która nie boi się nowych wyzwań i przygód. Kingusia to bardzo sympatyczna dziewczynka. Odbyła w swoim życiu wiele podróży i nie boi się latać nawet samolotem. Świetnie opowiada zagadki i naśladuje zachowania piesków oraz jeździ na konikach. 

Ponieważ nie widzi dostała od nas w prezencie bajki do słuchania na CD, które czytane są przez znanych i lubianych aktorów. Sama świetnie poradziła sobie z ich rozpakowaniem. Gdy zapytaliśmy ją o jej największe marzenie bez wahania odpowiedziała, że chciałaby zanurzyć rączki w źródełku ukrytym u stóp groty w Lourdes i przemyć wodą swoje oczki. Wierzy, że dzięki temu odzyska wzrok! 

11 lutego 1858 r. czternastoletniej córce młynarza, Bernadecie Soubirous, z małego miasteczka Lourdes na południu Francji w grocie, nad rzeką Gave, objawiła się jej jaśniejąca, na biało ubrana postać kobieca, która uśmiechała się do niej, a później zniknęła. Już po upływie trzech dni piękna nieznajoma objawiła się dziewczynce raz jeszcze, a od tego czasu do 16 lipca pojawiała się jeszcze 16 razy. W czasie trzeciego spotkania, które miało miejsce 18 lutego, pierwszy raz przemówiła, a 25 lutego pokazała Bernadetcie ukryte u stóp groty źródełko. Wreszcie 26 marca dała się poznać jako Matka Boska. Opowieści Bernadetty spotkały się najpierw z niedowierzaniem i zostały odrzucone. l wtedy właśnie zdarzyły się u źródła pierwsze cudowne uzdrowienia chorych. 

Jak wiecie Lourdes jest obecnie celem najliczniejszych pielgrzymek maryjnych na świecie. Jest to miejsce nadziei, w którym dziś jeszcze chorzy zdrowieją w wyniku kontaktu ze źródłem i dzieje się to w sposób, jakiego nauka nie potrafi wyjaśnić. To piękne marzenie, które nie potrzebuje chyba żadnego komentarza. 

W czasie odpakowywania płyt z bajkami młodszy brat Kingi, Bartosz zadawał nam różne zagadki i czytał kawały. Najwięcej jednak problemów miałyśmy z odgadnięciem zagadki Kingi. Może Wam się uda!? Co to jest? "Chodzi i bije a nie je i pije.?" Uwaga! To nie jest Zegar :-)!

spełnienie marzenia

2007-06-12

 

Godzina 20:20 pociąg do Krakowa. Przed kilkunastoma minutami pożegnałem się z Nelą (Kingą) i jej rodziną. Przeżyliśmy razem niezwykłą podróż do niezwykłego miejsca. Lourdes to miasto przedziwne. Dla niewierzących to wielki targ plastikowych świętych, błyszczących medalików i świecących "jezusków". Dla ludzi wierzących to miasto nadziei i modlitwy. To miasto, którego wizerunek tworzą tysiące ludzi chorych i wolontariusze. Lourdes przywitało nas ciepłym uśmiechem siostry Franciszki i pogodnym wieczorem. Spokojny pensjonat w centrum miasta pozwolił nam uczestniczyć w "życiu Sanktuarium". W miarę sił odwiedzaliśmy kolejne miejsca związane z Objawieniami i św. Bernadetą. Byliśmy w Grocie, przemierzyliśmy wcale niełatwą Drogę Krzyżową ( Nela o własnych siłach ), uczestniczyliśmy w nabożeństwach skierowanych do ludzi chorych, by wreszcie spełnić marzenie Neli i obmyć niewidzące oczka wodą ze "zródła nadziei". Zakończeniem tej "pielgrzymki" była Msza święta w intencji Neli odprawiona w Grocie Objawień i błogosławieństwo. Wracamy... Nela nie widziała ośnieżonych szczytów Pirenejów, wzburzonych fal potoku Gave i strzelistych wież bazyliki. Nie widziała wieczornych procesji oświetlonych tysiącami lampionów i rozmodlonych ludzkich twarzy, ale przeżyła kilka dni ze swoją rodziną w miejscu, gdzie istnieje przestrzeń, w której jestem pewien, wzrok nie wystarcza by je "dotknąć" i próbować zrozumieć. Bardzo dziękuje Wszystkim, którzy przyczynili się do spełnienia tego marzenia.