Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-09-15
Martynka była lekko onieśmielona, jednak już po chwili, z uśmiechem na twarzy, zaczęła z nami rozmawiać i rozpakowywać „lodołamacz”, którym okazały się puzzle, komplet wycinanek i gra „Dni tygodnia”. Nasza mała Marzycielka tylko przez chwilę zastanawiała się, którą z tych rzeczy będzie się bawiła. Zwyciężyła chęć rywalizacji, więc wybrała grę planszową. Mnie i Mateuszowi przypadło zadanie zapoznania się z regułami gry, które jak się okazało, mimo, że mieściły się wyłącznie na jednej stronie, były dość skomplikowane.
Po 2-krotnym przeczytaniu i upewnieniu się, że wszyscy rozumieją zasady, przeszliśmy do podziału na zespoły z racji tego, że gra jest przeznaczona dla 4 osób, a nas było sześcioro. Martynka grała ze swoją Mamą (team niebieski), ja z Mateuszem (team żółty) a Sylwia i Karolina osobno odpowiednio zielonym i czerwonym pionkiem. Okazało się, że aby ukończyć grę należy poświęcić na to całkiem dużo czasu. Już na samym początku na czoło rywalizacji wysunęły się Martynka z mamą oraz Sylwia. Męski zespół, zwany w dalszym etapie rozgrywki „weekendowym”, z uwagi na ciągłe obleganie weekendowych pól na planszy, nie włączył się do rozgrywki o zwycięstwo. Emocje towarzyszyły wszystkim do ostatniego rzutu kostką, kiedy okazało się, że wygrała Sylwia, która rzutem na taśmę pokonała Martynkę.
Nasza Marzycielka nie rozpaczała i bardzo szybko zaproponowała nową grę, w której każdy mógł grać na własny rachunek. Mama Martynki ostrzegła przed rozpoczęciem rozgrywki, że jej córka jest w UNO mistrzynią. Ostrzeżenie zabrzmiało jak zachęta i tylko zaostrzyło nasz ambicje - zdetronizujemy mistrzynię. Niestety, jak przystało na mistrzynię, bardzo szybko pobiła wszystkich pretendentów. Po rozegraniu, kilku partii z ulgą przeszliśmy do kluczowego momentu spotkania z Marzycielką, czyli rysowania marzeń …
Pierwszym marzeniem okazał się laptop, na którym Martynka zamierza przede wszystkim słuchać piosenek, w szczególności Shakiry. Kolejne marzenia sprawiły pewne problemy, ale w końcu Martynka zdecydowała, że będzie to spotkanie z jej idolem – Shakirą. Trzecim marzeniem jest wizyta w motylarni.
Po zakończeniu prac plastycznych, Martynka zaprezentowała nam swoje zdolności wokalne jak również taneczne. Ostatnim elementem wizyty było poznanie kilkunastu pluszowych przyjaciół Martyny, wśród których należy wymienić słonia znacznych rozmiarów, mięciutką fokę i całą grupę misiów różnej wielkości. Niechętnie żegnaliśmy się z Martynką, jej rodziną i Rychem. Wierzymy, że już niedługo znów ich spotkamy realizując marzenie naszej rezolutnej marzycielki.
Relacja: Jakub
spełnienie marzenia
2012-10-21
Bardzo szybko, bo po zaledwie kilkudziesięciu dniach, dane nam było spełnić marzenie Martynki – naszej pierwszej Marzycielki. 21 października ponownie udaliśmy się do Gniezna, aby odwiedzić Marzycielkę i jej rodzinę. Tym razem, aby wręczyć Martynce jej wymarzonego laptopa. Naszej fundacyjnej ekipie towarzyszył pan Zbyszko Gaik (sponsor) wraz z synem, którzy pomogli nam w realizacji marzenia.
Martynka, z uwagi na fakt, iż widziała nas dopiero po raz drugi, ponownie była początkowo bardzo skryta, jednak już po chwili tryskała energią. Gdy przeszliśmy do wręczenia laptopa, w oczach Martynki zauważyć można było oczekiwanie i radość z faktu, iż jej marzenie zostanie spełnione.
Martynka jest bardzo drobną dziewczynką, więc gdy wręczaliśmy jej torbę z laptopem obawialiśmy się, czy poradzi sobie z tak dużym pakunkiem. Jednak nasza Marzycielka jako bardzo rezolutna i samodzielna, pokazała nam, że jesteśmy w błędzie. Po chwili przeszła do rozpakowania paczki, a gdy karton został już otwarty, nie mogła doczekać się uruchomienia laptopa. Dzięki pomocy brata Martynki, podłączenie i pierwsze uruchomienie komputera przebiegło bezproblemowo i niesamowicie szybko. Gdy na ekranie pojawiło się Windowsowe powitanie, w oczach Martynki dostrzec można było radość, a jej bliscy byli wyraźnie wzruszeni.
Martynka błyskawicznie usiadła przy komputerze, aby rozpocząć zabawę. Nasza marzycielka - fanka motyli, w pierwszej grze ...łapała motyle. Pozostali uczestnicy spotkania przeszli natomiast do konsumpcji „motyla”. Ów motylem był piękny tort w kształcie tego jakże sympatycznego owada, którego na tą szczególną okazję przygotowała i podarowała nam cukiernia „Jagódka”.
Po dłuższej chwili, gdy udało się „przywrócić” naszą Marzycielkę do świata rzeczywistego, przeszliśmy do rozmowy i wrażeń z realizacji marzenia Martynki, a później do wielkiego turnieju w UNO! Po raz kolejny, Martynka potwierdziła, że jest niekwestionowaną mistrzynią w tę grę, jednak wspaniałomyślnie pozwoliła innym graczom wygrać przynajmniej raz. Po kilkunastu rundach gry oraz sesji fotograficznej, musieliśmy pożegnać się z rodziną Martynki i wrócić do Poznania.
Spełnienie marzenia Martynki było bardzo emocjonujące i dostarczyło wszystkim niesamowitej dawki pozytywnej energii. Nigdy nie zapomnę tego dnia, bo przyniósł spełnienie marzenia mojej pierwszej Marzycielki!
Relacja: Jakub