Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-09-20
W ostatni ciepły i słoneczny dzień lata umówiłyśmy spotkanie z Danielem, 16-letnim marzycielem, który od pierwszych chwil urzekł nas swą otwartością i uśmiechem.
Daniel zaplanował każdy czekający go dzień z dala od szpitala i choroby, 6 grudnia (bo przecież wtedy będzie już mógł poruszać się na wózku!) chciałby przygarnąć psa z Azylu i stworzyć dla niego prawdziwy kochający dom. W przyszłości chciałby zostać kucharzem lub detektywem, ze śmiechem dodał, iż bardzo podoba mu się zasiadanie w garniturze za wielkim biurkiem w kancelarii. Zdradził nam, iż pomimo trudności z czytaniem dostał piątki z niemieckiego i matematyki oraz plus z fizyki (trzymamy kciuki za dwa kolejne plusy, które zamienisz na piątkę!!).
Nagle naszą rozmowę przerwało pojawienie się czworonożnego przyjaciela na parapecie Daniela, śliczna czarna kotka regularnie odwiedza naszego marzyciela dotrzymując mu towarzystwa i zajadając pozostawione dla niej smakołyki. Rozmowa potoczyła się w kierunku czasu sprzed choroby, gdy jeździł na wycieczki w góry i szalał na hulajnodze. Opowiedział nam, że pewnego dnia zatrzymał się tuż przed szczytem i ze względu na ból zdecydował się zaczekać, aż pozostali zdobędą górę, a z nim spotkają się w drodze powrotnej. Wtedy, dawno temu złe samopoczucie nie pozwoliło Danielowi dotrzeć na szczyt, sprawmy, by teraz nic nie stanęło na przeszkodzie w spełnieniu jego marzenia!!!
Daniel marzy o nowym telewizorze LED, w którym będzie mógł oglądać ulubiony serial detektywistyczny, poznawać nowe miejsca i planować kolejne wycieczki. To przecież tylko chwila zanim wszystko, co obejrzy na szklanym ekranie zrealizuje w rzeczywistości!!!
spełnienie marzenia
2012-10-17
Dzięki dobrym ludziom z firmy Stanley udało nam się, w tempie niemal błyskawicznym, spełnić marzenie Daniela. Bardzo nam zależało na czasie, ponieważ chłopiec po pierwszym z nami spotkaniu i bardzo silnej dawce chemioterapii "udał się" na trzy doby w daleką podróż i tylko siła młodego organizmu pozwoliła mu do nas wrocić. W kilka godzin po przebudzeniu mogłam już z Danielem telefonicznie rozmawiać i wszyscy odetchneliśmy z ulgą. Mimo, że pieniądze na telewizor już mieliśmy, poczekaliśmy z niespodzianką kilka regenarycyjnych dni. Przyszłam do kliniki pierwsza, żeby trochę porozmawiać i wreczyłam pieska-maskotkę, który zainteresował stałego parapetowego gościa Daniela - kotkę, z którą dzieli się posiłkiem i zapewne zwierza się ze swoich rozterek. Mimo wyraźnie malującego się na twarzy cierpienia, Daniel, jak na dżentelmena przystało, usiadł na łóżku i w tej pozycji rozmawiał z nami do końca. Po pół godzinie zjawiła się p.Ewa ze Stanleya z kolorowym pudłem. Radość Daniela była ogromna - musieliśmy rozwinąć misternie zapakowaną paczkę i szczegółowo opisywać parametry odbiornika. Nasz Marzyciel nawet wygłosił mowę dziękczynną, płynącą z głębi serca i serdecznie nas wyściskał. Nikt z nas, także tata obdarowanego, nie ukrywał łez wzruszenia. Daniela czeka w najblizszym czasie kolejna operacja i dalsze, mozolne leczenie. Kochany Danielu, bohatersko pokonałeś strome wzniesienie, teraz czas na szczyt. Jesteśmy przekonani, że się uda, bo już pokazałeś, jak walczy z przeciwnościami twardy zawodnik. Jeszcze trochę i będziemy wspólnie oglądać Twój ulubiony serial o Malanowskim!
PS
Z pracownikami firmy Stanley zetknęliśmy się po raz pierwszy na Mikołaju w klinice. Przyszli wtedy z paczkami dla dzieci i mocno się zainteresowali naszą fundacją. Widać było, że bardzo się przejeli losem chorych dzieci i byliśmy pewni, że jeszcze się odezwą. Wybrali marzenie Daniela i żeby zdobyć pieniądze, wykupywali cegiełki i obstawiali miejsca swoich pracowników we wrześniowym biegu ulicznym. Prawidłowe typy gwarantowały nagrodę, a środki zdobyte ze sprzedaży cegiełek przeznaczono na zakup telewizora. Super pomysł! Gratulujemy, dziękujemy z całego serca i po cichu liczymy, że jeszcze o Was usłyszymy.