Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-07-24
- Dziewczyno, ale ty potrafisz marzyć !!! – krzyknęliśmy chórem, gdy już na pierwszym spotkaniu usłyszeliśmy marzenie Darii.
Do mieszkania naszej Marzycielki trafiliśmy w gorące wtorkowe popołudnie . Drzwi otworzyli bardzo mili ludzie, którzy od razu zaprosili do pokoju nastolatki, sami dyskretnie się wycofując. Uznali widocznie, że ich córka doskonale poradzi sobie radę z dwójką wolontariuszy. I mieli rację.W zielono-fioletowym pokoju na łóżku siedziała uśmiechnięta nastolatka, która nie dość, że bardzo chętnie odpowiadała na zadawane jej pytania, to już po chwili swoją elokwencją, wiedzą i osobowością zdominowała całą rozmowę. Z poufnych źródeł dowiedzieliśmy się, że Daria lubi wyplatać biżuterię ze sznurków i koralików, wobec czego sprezentowaliśmy dziewczynce książkę pełną najmodniejszych wzorów plecionek. Ucieszyła się i z szkatułki stojącej na komódce wyjęła kilkanaście swoich prac, które z dumą zaprezentowała. Do pokoju przyszedł tata Piotr i pokazał nam wykonane przez córkę plecionki na klucze. W dalszej części spotkania dowiedzieliśmy się, że to nie biżuteria , a taniec jest prawdziwą pasją nastolatki. Trenuje go nieprzerwanie od 8 lat w różnych klubach i różnych formach: balet, hip-hop, taniec towarzyski. Choroba dziewczynki i związana z tym konieczność spędzania długich dni w szpitalnym łóżku, stała się impulsem dla rozwoju nowej zainteresowania (dzielonego z tatą), a mianowicie modelarstwa lotniczego. Nad łóżkiem wisi kilka sporej wielkości plastikowych modeli samolotów, nad którym spędziła wraz z tatą mnóstwo czasu dopasowując, sklejając i malując. Ściany pokoju zdobią zdjęcia samolotów wykonane przez nią na krakowskim lotnisku w Balicach. Daria kilka razy latała już samolotami, nawet wielkimi odrzutowcami na trasie transatlantyckiej (do Kanady), ale nie widziała jeszcze „na żywo” największego na świecie samolotu pasażerskiego, - Airbusa A 380. Niestety marzenie to nie może spełnić się w Polsce, ponieważ brak u nas lotniska tak dużego, żeby mógł nim wylądować ten wyjątkowy samolot. Najbliższym portem gdzie lądują takie „giganty” jest Frankfurt nad Menem. Po bardzo miło spędzonej godzinie opuściliśmy dom Marzycielki.
Chcesz pomóc? Skontaktuj się z wolontariuszem prowadzącym - Paweł Kramarz 604-10-40-30, enio-gar@wp.pl
spełnienie marzenia
2013-01-18
„Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że to marzenie uda się spełnić, a jednak, udało się. Dnia 18 października o godzinie 13:00 udaliśmy się z tatą na lotnisko w Krakowie. To tam zaczęła się nasza przygoda. Czekając na samolot spacerowaliśmy po lotnisku i oglądaliśmy "duże" jak nam się wtedy wydawało samoloty typu Airbus A320 i Boeing 737-800. Jadąc obok kierowcy w autobusie, gdzie nas zaproszono, czuliśmy się z tatą zaszczyceni. To był jednak dopiero początek niespodzianek. Po wejściu do samolotu typu Embraer 170 PLL LOT zostaliśmy przywitani przez Stweardesę i zaproszeni do kabiny pilotów (kokpitu). Siedziałam na miejscu pilota i z drugim pilotem sprawdzałam tak zwaną "check-list".
Po starcie, gdy Kapitan witał się z pozostałymi pasażerami, przywitał się również ze mną, nazywając mnie przy tym „specjalnym gościem”. Po wylądowaniu we Frankfurcie pierwszy raz zobaczyłam tyle samolotów w jednym miejscu. Nasz samolot był jednym z najmniejszych wśród tych "gigantów" a te, które oglądałam z tatą na lotnisku w Krakowie, we Frankfurcie w ogóle nie lądują.
Z pasa startowego do lotniska kołowaliśmy obok wielkich Boeingów 747-800, Airbasów A340, A330 , DC 10 i wielu innych. Oczywiście we wszystkich liniach lotniczych dominowała Lufthansa, której Frankfurt Airport jest główną siedzibą.
Po wyjściu z samolotu swoim uśmiechem przywitał nas Tobias. Rozmawiając poszliśmy do hotelu "Sheraton", gdzie Tobias poprosił, abyśmy otrzymali pokój na 9 piętrze z widokiem na lotnisko. Po pożegnaniu się z nim, ruszyliśmy do naszego pokoju. Jednak niełatwo było tam dotrzeć.
Nie wiedzieliśmy jak się obsługuje windy :). W końcu się udało. Gdy weszliśmy do pokoju od razu rzuciło się w oczy wielkie okno z widokiem na lotnisko. Nie zostaliśmy jednak tam długo, gdyż nie mogliśmy zmarnować okazji zobaczenia lotniska.
Po wyjściu z hotelu wzięliśmy mapę i postanowiliśmy znaleźć Mc donald's-a . Poszliśmy do pierwszego, okazało się, że trzeba przejść przez odprawę. Więc poszliśmy do drugiego. To samo. Jednak przy pomocy pewnego pracownika lotniska dotarliśmy do celu (czyli trzeciego Mc donalda) Już staliśmy w kolejce, by zamówić jedzenie, a tu słyszymy alarm przeciwpożarowy. Zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Po zakończeniu alarmu, wróciliśmy do Mc donald’s-a. Jednak wydarzyło się to samo. Za trzecim razem udało nam się wreszcie coś zjeść. Następnego dnia po śniadaniu ponownie udaliśmy się na lotnisko pospacerować. Po raz kolejny usłyszeliśmy alarm przeciwpożarowy i musieliśmy wrócić do hotelu. Po zakończonym alarmie przeciwpożarowym i spacerze spotkaliśmy Tobiasa oraz Michaela (przedstawiciela PLL LOT w Wiedniu), którzy specjalnie na tę okazję przybyli na lotnisko we Frankfurcie.
W drodze na prezentację samolotu A380 poznaliśmy Panią Urlike, dzięki której mogliśmy zwiedzić pokład samolotu A380, kokpit oraz poszczególne klasy, toaletę oraz kuchnię pokładową . Pani Urlike opowiadała m in. dlaczego skrzydła tego samolotu mają tak dużą rozpiętość. Było naprawdę fantastycznie.
Jakby tego było mało, po zwiedzaniu mogłam wypchnąć specjalnym samochodem Airbusa A380 prawie na pas startowy. Potem ze specjalnej wieży oglądałam jego start. Po tym wszystkim objechaliśmy samochodem całe lotnisko. Ono jest ogromne. Niestety przyszedł już czas powrotu do kraju. Ze łzami w oczach pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy na nasz terminal. Wracaliśmy z rękami pełnymi prezentów, które dostałam od tych wszystkich wspaniałych ludzi.
Spełniło się moje marzenie, a dzięki temu poznałam cudowne i bardzo serdeczne osoby, przeżyłam wspaniałe przygody i zdobyłam więcej siły by walczyć dalej z chorobą. Bardzo wszystkim za to wszystko DZIĘKUJĘ.
Daria