Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-07-20
Upalny dzień i droga do Libiąża, na końcu której przed domem czekała na nas uśmiechnięta lecz nieśmiała Wiktoria wraz z rodzicami. Były puzzle, rysowanie ryb, domków, psów ale i marzenia, które to przedstawione zostało w formie zagadki. ??Zdolni?? wolontariusze w rysunku dopatrzyli się : lodówki, pralki, psa a okazał się fantastycznym aparatem. Rodzice zdradzili nam także, że marzycielka bardzo lubi robić zdjęcia np. telefonem komórkowym ( bo innego aparatu nie posiada ). Przyszły weekend to wyjazd na pierwsze rodzinne wakacje, więc postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy aby wylegiwać się na piasku Wiktoria mogła już z aparatem w rączce.
inne
2009-03-06
Reakcji na marzeniową ekipę jest wiele, tym razem najpierw była duża ilość łez, a dopiero potem ogromny uśmiech, a w oczkach niedowierzanie. Gdy tylko z zielonych pakunków wyjawił się srebrny, cyfrowy aparat radości nie było końca. Uśmiech możliwie szeroki poszerzył jeszcze bardziej czerwony pokrowiec i nie było już wątpliwości co do marzenia Wiktorii. Trafiliśmy w 10 !! Wszystkim zdjęcie zrobić było trzeba, i Mamusi, Tatusiowi i Babci, piesek także wart był zdjęcia. Zasłużyliśmy też na pokaz mody, w którym marzycielka w roli profesjonalnej modelki prezentowała swój najnowszy nabytek, czyli różowe spodenki. Niestety czas nieubłagalnie uciekał i nadszedł czas na pożegnania. Wracając do Krakowa za sobą zostawiliśmy Wiktorie z czerwoną torebeczką, z ogromnym uśmiechem i promieniującą radością.