Moim marzeniem jest:

Wycieczka do Rzymu i modlitwa przy grobie Jana Pawła II

Patryk, 15 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Kraków

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2007-07-07

 

Patryk mieszka w małej miejscowości, z dala od huku miasta i śpieszących się ludzi. Jak zwykle nieco spóŸnione z ulgą weszłyśmy na podwórko przed domem, gdzie przywitała nas uśmiechnięta Mama Patryka. Oczywiście od razu podarowałyśmy Patrykowi "lodołamacz", choć w tym przypadku przełamywanie lodów było zbędne. Nasz Marzyciel zniknął duchem na jakiś czas – niestety ciekawość nowej gry komputerowej była zbyt silna;) Nam to absolutnie nie przeszkadzało, gdyż zarówno Rodzice jak i Siostra Patryka chętnie opowiadali nam tym, jak się im żyje. Rozmowie nie było końca, jedynie pyszny rosołek w parze z ogromnym schabowym były w stanie zamknąć nam na chwile usta. Nie przerwały jednak strumienia serdeczności i ciepła, jakimi przez cały czas byłyśmy obdarowywane. Wypowiedzenie marzenia przyszło Patrykowi niezmiernie trudno, wyznaczyłyśmy nieprzekraczalny termin aż do skończenia obiadu, bo bałyśmy się, że inaczej nigdy Patryk nie zdradzi nam swojej tajemnicy. Kroczek po kroczku, literka po literce – ma być wyjazd.....nie dalej niż do Europy....Do dwóch miast ( z których jedno okazało się być państwem, ale to nieistotny drobiazg)....A miasta te leżą w państwie co to kształt buta ma....No i udało się – Patryk cichutko powiedział: Rzym i Watykan. A najbardziej to Watykan, bo tam jest grób Jego ukochanego Ojca świętego, przy którym tak bardzo chciałby się pomodlić. Żeby podziękować i prosić o siłę. I może o coś jeszcze, ale nie chciałyśmy dopytywać onieśmielonego Marzyciela. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy, nasze spotkanie skończyło się szybko niewiarygodnie. Jeszcze ostatnie spojrzenie na machającą nam z całych sił Rodzinę i na te uśmiechy, które zmobilizują nas do tego, żeby jak najszybciej spełniło się największe marzenie tego wspaniałego Chłopca.

spełnienie marzenia

2007-10-14

 

Wyjazd do Rzymu okazał się wielką przygodą nie tylko dla Patryka, ale każdy z nas zaczerpnął z niego radości i swego rodzaju świeżości w czerpaniu nowych doświadczeń. Zaraz po przylocie i szybkim zaaklimatyzowaniu się u Ani, która nas przygarnęła i służyła pomocą w każdej nurtującej kwestii, a zwłaszcza w kwestii poruszania się po mapie Rzymu, co oczywiście znalazło swe zastosowanie w rzeczywistości... Zatem po jak najkrótszym odpoczynku całą nasza ekipą, z Patrykiem na czele, wyruszyła na podbój rzymskich uliczek. Prowadziły nas one do najbardziej obleganych turystycznie miejsc, takich jak Panteon, Fontanna di Trevi, czy Schody Hiszpańskie, i miejsc znanych mniej, bo znalezionych przez przypadek;) Zmęczeni niemiłosiernie dotarliśmy do domku i rzucilismy się każdy w poszukiwaniu wolnego miejsca zdatnego do odpoczynku (hmm najwygodniejsza była kanapa;) Po dniu pełnych przygód gotowi do spania, spać jednak od razu się nie udaliśmy, gdyż to synek Ani - Luka długo jeszcze z nami szalał, wymyślając ciągle to nowe zabawy, aż w końcu zamienił się w dzielnego lwa i ze zmęczenia padł, a my z nim;) Każdy w swe łóżeczko i do swych krain sennych, bo te sny, co się przyśnią pierwszej nocy w nowym miejcu spełnić się zamierzają;) Dnia drugiego czas nas pochłoną w Watykanie, gdzie spotkaliśmy się z przemiłym Michałkiem, co to obeznany i rozgadany, więc z każdym jednym szczegółem historię Watykanu i Bazyliki opowiedział i to był kolejny krok w spełnieniu marzenia Patryka, gdyż przy grobie naszego kochanego Papy przystanęliśmy, by pomedytować. Kiedy Michał niestety musiał się z nami rozstać, bo pędził tam gdzie już był spóźniony, a ja razem z mamą Patryka Jolą oraz jego starszym bratem Adrianem postanowiliśmy pobyć chwilę trochę ponad Rzymem i wspiąć się na Kopułę Bazyliki skąd rozpościerał się niesamowity widok pomniejszonego nieco Watykan i Rzymu, który uznała Jola za wystarczająco satysfakcjonującą nagrodę za trud włożony w drogę składającą się z mnóstwa krętych schodów i schodków. Dzień następny był dniem odpoczynku i relaksu nad włoskim morzem. Było wesoło, pływająco w słonej wodzie, tarzająco się w ciemnym piasku i chichocząco. Paulinka nie chciała wychodzić z wody, Adrian z Patrykiem brali lekcje pływania pod ścisłym nadzorem taty, mama przyjęła punkt obserwacyjny na leżaku, a ja falowałam z falami ;)
Środa była dniem ważnym dla nas wszystkich, bo kto by sie nie cieszył z widoku następcy Jana Pawła II Benedykta XVI. Pani Ania z Ambasady (kobieta Anioł) wyczarowała tak, żebyśmy wszyscy mogli jak najwięcej zobaczyć i usłyszeć w trakcie audiencji, a zwłaszcza Patryk, który otrzymał od Papieża specjalne błogosławieństwo. Niesamowite przeżycie radość i łzy, które poprostu same wypływały, w trakcie czwartkowej mszy odprawionej specjalnie dla Patryka i jego rodziny, po której to mogliśmy już na spokojnie przyklęknąć przy grobiee Naszego kochanego Jana Pawła II, by wymodlić łaski. I tu nasza kochana pani Ania znów omalże nie staneła na rzęsach, by Patryk mógł grobu dotknąć i się przy nim będąc blisko się pomodlić. Było wzruszająco i pięknie. Ale tup tup, a czas do powrotu nieuchronnie się kurczył więc ostatni dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Coloseum i Starożytego Rzymu, a potem nastał czas pakowania i żegnania, ale z wiarą, że każdy będzie miał szanse powrócić bo monety do fontanny wrzucone i noga św. Piotra w Bazylice pogłaskana, a ja jestem najlepszym przykładem tego, że to działa bo powróciłam i teraz z ciepłego Rzymu pozdrawiam Cię Patryku i całą Twoją rodzinę, dziękując za cierpliwość i wyrozumiałość obiecuję modlitwę za zdrowie i wytrwałość. Chciałabym podziękować Ani, która zapewniła nam przysłowiowy "dach nad głową", pani Ani z ambasady, która robiła wszystko co w jej mocy a nawet pewnie wiecej by Patryk mógł przeżyć tak piekne i zapewne niezapomniane chwile, Michałowi, który poświęcił nam tak wiele jakże cennego swego czasu. A skoro jestem tu gdzie jestem to z swej strony obiecuję pomoc w marzeniach rzymskich;) Całuje wszystkich gorąco.