Moim marzeniem jest:
Ania, Luca i Gio Franco Borrelli z Rzymu
inne
2007-06-29
Lotnisko: Kraków-Balice, godzina 17...
Karolina? Obecna : )
Rafał? Jest
Paulina? Jest
Mama? Obecna, obecna
Tata? Obecny
Pani Doktor? Też obecna
Wszyscy na swoich stanowiskach...możemy ruszać Po pierwszych emocjach związanych z samolotem, czekaniem na bagaż i po dotarciu do mieszkania, wspólnie zaczęliśmy planować pierwszy dzień zwiedzania. I tak po zastanowieniu się i przedyskutowaniu, plan zwiedzania został przez Szefową-Karolinę zatwierdzony i mogliśmy położyć się do swoich łóżek.
Rano pobudka, Karolina nie śpi już od 5tej czekając na resztę, i po szybkim śniadaniu ruszamy na podbój Rzymu. Piazza Venezia, Kapitol, Muzea, Forum Romanum, Koloseum, Kościół San Giovanni in Laterano...uffff, upał koszmarny, ubranie klei się do ciała, proponujemy Karolinie powrót do domu, i co słyszymy?? "NIE, ja bym chciała zobaczyć jeszcze:...." W końcu po niemal 10h zwiedzania wracamy padnięci do domu, i pierwsze zdanie, które słyszę od Marzycielki to: "a jutro gdzie pójdziemy" okazuje się, że z całej siedmio osobowej ekipy tylko Karolina nie jest zmęczona i chętnie jeszcze by coś zobaczyła : )
Dzień drugi: Na Placu św. Piotra spotykamy się z Ojcem Mateuszem, dzięki któremu możemy zobaczyć grób JPII, Bazylikę a także prześliczne ogrody watykańskie. Jak można było się spodziewać na pytanie : "Karolinko nie jesteś zmęczona, może odpoczniemy chwilę?" odpowiedź jest jedna: "nie, idźmy dalej" Na szczęście udało nam się namówić naszą niestrudzoną Marzycielkę na przerwę i obiad, po tej krótkiej chwili wytchnienia ruszamy dalej, Karolinka nie ustępuje kroku O. Mateuszowi, chłonąc każde słowo, na temat kolejno odwiedzanych kościołów...dzień ma się już ku końcowi, żegnamy się z naszym przewodnikiem i wracamy do domu. Podczas wieczornych pogaduszek wspominamy mijający dzień, zwłaszcza niesamowite emocje i łzy wzruszenia podczas modlitwy na grobie JPII...cóż tego nie da się wyrazić słowami...
Środa: czeka nas kolejny emocjonujący dzień...audiencja u Papieża Benedykta XVI, po małych kłopotach i zwątpieniu, dzięki pomocy Pani Ani udaje nam się dostać do sali audiencyjnej i po godzinie Karolina wychodzi z rumieńcami na policzkach i łzami w oczach...czy trzeba coś więcej pisać?
Czwartek: Pobudka o 5.30, i pędzimy na plac św. Piotra i na polską mszę, a po mszy kolejna niespodzianka, dzięki Pani Ani Karolina może po raz drugi pomodlić się przy grobie papieża...po tym nieoczekiwanym wydarzeniu ruszamy na plażę, zregenerować siły po tylu dniach intensywnego zwiedzania. Jest przyjemnie, ciepło, lekki wietrzyk...wszyscy odpoczywają...wieczorem spostrzegamy, że wszyscy mamy czerwoną, piekącą skórę, ojjj przesadziliśmy z tym słońcem, przesadziliśmy...oj jak boli...
Piątek: to już ostatni dzień Karolinkowego marzenia, ale nam nie w głowie leniuchowanie i rozpaczenie. Rano skoro świt wyruszamy na spotkanie z Panem Januszem, z którym to dziś odkrywać będziemy tajemne zakamarki Rzymu. Karolina jak zwykle pełna energii z mnóstwem pytań, nie odstępuje naszego przewodnika ani na krok. Odwiedzamy Schody Hiszpańskie, Piazza Navona, Panteon, Zatybrze...jemy przepyszny obiad...niestety jest już późne popołudnie, pora wracać,o 21 odlatuje nasz samolot. Na pożegnanie Karolina dostaje pamiątkę od Pana Janusza - figurkę z Jej ulubionym zabytkiem- Koloseum.
Oczywiście pomiędzy zwiedzaniem, był czas na szaleństwa pomiędzy stoiskami z pamiątkami, największą zrobiły szklane kule z koloseum w środku : ) był czas na degustację włoskich przysmaków jak pizza, spagetti, czy lody...był czas na wieczorne babskie pogaduszki, na łzy wzruszenia, na odciski na stopach : ) ( "co z tego, że odciski, to są RZYMSKIE odciski"), ale teraz czas wracać, znów lotnisko, emocje samolotowe i tak oto jesteśmy w domu, w Krakowie, gdzie czeka na Karolinkę Dyplom Spełnionego Marzenia...