Moim marzeniem jest:
koncert charytatywny Czacki Second Stage 2012
pierwsze spotkanie
2012-04-25
Gdy weszliśmy do sali na oddziale szpitalnym trafiliśmy akurat na samotną chwilę chłopca. Wchodziliśmy niepewnie nie wiedząc, czy on jest tym którego szukamy. Tak to był Piotr, nasz Marzyciel. Podczas gdy inne dzieci rozpierzchły się w zabawach na korytarzu chłopiec siedział i cierpliwie znosił kolejną kroplówkę w cyklu leczenia choroby. Początkowo spojrzał na nas równie niepewnie co my na niego, lecz po tym jak spytaliśmy go o imię i ledwie zdążyliśmy powiedzieć 2 słowa kim my jesteśmy, chłopiec rozchmurzył się, zorientował się bowiem, że zaczyna się spełniać jego marzenie. Chłopiec opowiedział nieco o sobie, swojej rodzinie, w czym wtórowała mu jego mama, która w międzyczasie do nas dołączyła. Rozmawialiśmy też o pasjach i zainteresowaniach. Okazało się, że chłopiec absolutnie nie jest domatorem, lubi wychodzić na dwór, by się bawić, a szczególne zamiłowanie ma do różnych pojazdów i dźwięku silników. Opowiadał o tym jak jego wujek kilka dni wcześniej pozwolił mu zasiąść za kierownicą wielkiej ciężarówki. Chłopiec był tym wspomnieniem urzeczony i naprawdę imponował wiedzą choćby o tym ile taki pojazd ma biegów. Zadziwiające było też to, ile my dwoje wolontariuszy mamy wspólnego. Miejsce zamieszkania, rodzinne okolice, studia, te tematy nas zbliżyły do Marzyciela. Przyszedł czas na poznanie marzenia Piotra. Po chwili namysłu znów nas zaskoczył, powiedział bowiem, że marzy o iPhone 4S, który dostarczałby mu mnóstwa rozrywki, a także umożliwiał kontakt z rodziną i przyjaciółmi.
Zabieramy się do pracy, żeby już wkrótce podarować Piotrkowi wymarzonego iPhona!
spełnienie marzenia
2012-08-31
W ostatni dzień wakacji spotkaliśmy się z naszym marzycielem Piotrkiem na lody. Słodkości nie były jedyną przyjemnością naszego spotkania, ponieważ to właśnie dziś chcieliśmy spełnić jego marzenie o Iphonie 4S. Jak powiedziała mama, Piotrek chyba pierwszy raz przyjechał do Warszawy z uśmiechem na twarzy – wiedział już co go czeka. Trochę zagadywaliśmy naszego Marzyciela, ale w końcu sami nie mogliśmy usiedzieć z radości i wręczyliśmy mu marzenie. Piotrek szybko rozpakował, obejrzał, a w jego oczach widać było radość, ale i zniecierpliwienie kiedy w końcu będzie mógł włożyć kartę i korzystać z tego cuda. Nawet nie zauważyliśmy kiedy „przyszły” nasze desery lodowe, przy których rozmawialiśmy o wszystkim. O życiu, chorobie i dorastaniu. O tym jak choroba zmienia dzieciństwo i jak szybko wtedy mały człowiek staje się dorosły. Nim się obejrzeliśmy, musieliśmy się zbierać. Jeszcze krótki spacer ulicami Warszawy i pożegnaliśmy naszego Marzyciela, który ściskając małe, białe pudełko z logiem w kształcie jabłka machał nam z radością, a jego oczach widać było siłę do dalszej walki z chorobą.