Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-04-21
Korzystając z pięknej pogody nasz marzyciel razem z rodzicami długo spacerował w pobliżu bloku i powitał nas przed wejściem na klatkę schodową. Nie mógł doczekać się naszej wizyty. Tak bardzo się cieszył, że przyszykował całe przyjęcie. Po powitaniach, sam nakrył stół, przynosił kubeczki z herbatą i ciasteczka. W prezencie dostał od nas przestrzenne puzzle. Bardzo mu się podobały. Próbował je układać, ale nie było łatwo. Łatwe to on ma i układa w mig.
Marek ubrany był w koszulkę klubu piłkarskiego LECH, obok leżała czapeczka, a na stole stał kubek do kompletu . Uwielbia i ogląda wszystkie mecze LECHA. Uczył nas, jak należy kibicować wymachując rękoma. Gdzieś zapodział mu się szalik, bo należało nim wymachiwać.
Gdy na stole pojawiły się zielone kartki i kredki, zabrał się za rysowanie marzeń. Najpierw były w różnych wersjach rysunki piłkarzy, bramki, piłki, dopiero po długiej chwili zabrał się za rysowanie innych marzeń. Przy wyborze tego najważniejszego marzenia byłyśmy zaskoczone, bo Marek wybrał laptop. Drugim jego marzeniem jest aparat fotograficzny, trzecim dopiero kibicowanie drużynie LECHA podczas meczu.
Widząc nasze zdziwienie zaczął opowiadać o swoich fascynacjach grami komputerowymi. Pokazywał na malutkim komputerku, jak sobie z nimi radzi. Bardzo lubi zapomnieć o całym świecie i bawić się sam, układając puzzle lub grać w gry komputerowe. Żegnając się Marek odprowadził nas do samochodu, pilotował do wyjazdu i śmiejąc się, machał rękami, aż zniknął nam za zakrętem. Wyjeżdżałyśmy z uśmiechem, bo nasz marzyciel potrafi przekazać wszystkim wokół swój entuzjazm i pogodę ducha. Mamy nadzieję, że uda nam się spełnić marzenie Marka podczas jego kolejnego pobytu w domu.
Relacja: Mirka
spełnienie marzenia
2012-11-05
Byliśmy z Markiem w stałym kontakcie telefonicznym i wiedzieliśmy, że bardzo chciałby już spotkać się z nami. Niestety jego pobyt w szpitalu ciągle się przedłużał. No i wreszcie nasz marzyciel wrócił do domu. Już po dwóch dniach jechałyśmy na spotkanie. Marek tego dnia miał szkolne lekcje. Nie mógł się na nich skupić, nie chciał też zająć się czymkolwiek. Nosiło go z kąta w kąt.
Wreszcie, o umówionej godzinie, dojechaliśmy. Marek, tym razem ubrany w koszulkę polskiej kadry piłkarskiej, powitał nas z ulgą i zaczął przygotowywać przyjęcie. Tak jest wychowany, gdy goście w dom, to kawa i ciasteczka muszą być. Była mama, dwie siostry i dwuletnia siostrzenica Zuzia, która nie odstępowała Marka. Brak było tylko taty, który był w pracy. Spełnienie marzenia rozpoczęliśmy od podarowania Markowi zdjęć drużyny Lecha z autografami piłkarzy. Potem przyszła kolej na rozpakowanie plecaka, przymierzeniu go jak leży na plecach, uregulowaniu pasków i nareszcie ... rozpakowanie laptopa. Nasz marzyciel wydawał okrzyki zachwytu, ale też sprawnie otworzył komputer i zaczął go próbować. Najpierw włączył kalkulator, wykonywał proste mnożenia i przepytywał siostry, czy potrafią te działania wykonać szybko w pamięci. Umiały.
Jedną z ulubionych czynności naszego marzyciela jest oglądanie zdjęć i filmów na laptopie. Dotychczas jedna ze starszych sióstr pożyczała mu swój sprzęt, na którym Marek oglądał film z jej ślubu i wesela. Teraz my musieliśmy obejrzeć ulubiony film Marka, ale już na jego komputerze. Potem oglądnęliśmy zdjęcia z wycieczek szkolnych. Radość Marka z otrzymanego sprzętu była ogromna, a swoim entuzjazmem obdarował nas wszystkich. Jego radość i śmiech ogrzewał nasze serca. Jak cudownie jest spełniać marzenia!
Relacja: Mirka