Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-06-19
Są takie domy, takie rodziny i tacy marzyciele, których będzie się pamiętać długo a może już zawsze...
W upalne popołudnie o smaku truskawek wyruszyłyśmy na spotkanie z Maćkiem - 10-letnim chłopcem, któremu kilka miesięcy temu usunięto guza mózgu - czaszkogardlaka... Wszyscy bardzo by sobie życzyli żeby w stosunku do całej choroby móc używać czasu przeszłego... Niestety... Mimo, że operacja się udała i udało się usunąć całego guza to ze względu na głębokie jego umiejscowienie i wrośnięcie w przysadkę mózgową, konieczne stało się jej odcięcie. Tym samym przestała ona kierować większością procesów fizjologicznych w organizmie. Chłopiec do końca życia będzie musiał otrzymywać sztuczne hormony...
Chcąc wnieść trochę światełka w życie Maćka naładowałyśmy się pozytywną energią i z uśmiechem na twarzach weszłyśmy do jego domu... A tam!? Niespodzianka! To Maciek natychmiast zaraził nas swoją niesamowitością, pięknym uśmiechem i dojrzałością.
Lodołamacz trafiony w dziesiątkę! Maciek jako ogromny pasjonat dinozaurów dostał od nas najprawdziwsze w świecie wykopalisko nad którym będzie mógł pracować... Mamy nadzieję, że będzie to inspiracją do wyboru drogi życiowej... Praca archeologa z cała pewnością należy do ciekawych i wiąże się z podróżowaniem, co jak się później okazało, jest tym co fascynuje Maćka najbardziej...
Chłopiec zapytany o swoje największe marzenie, zamyślił się a w chwilę potem... zrobił nam wykład, którego nie powstydziłby się profesor filozofii! Doskonale wyczuwa różnicę między marzeniem a potrzebą... Opowiadał nam o tym jak można się pomylić i pomyśleć, że np. telewizor jest tym czego chcemy najmocniej na świecie. Według Macieja to nie może być prawda! Otrzymując przedmioty cieszymy się z nich tylko chwilę, dopóki są nam przydatne i dopóki się nam nie znudzą...
Bycie kimś!? Chłopca nie interesuje bycie kimś przez jeden dzień... Stanie się kimś oznacza dla niego całkowite wejście w rolę a to nie jest możliwe w tak krótkim czasie... "Będę kim będę chciał jak będę duży..."
Spotkanie z kimś!? Hmmm... "Poznałem w swoim życiu wielu wspaniałych ludzi - niekoniecznie popularnych... Dla mnie wielcy są lekarze, policjanci i osoby z takich Fundacji jak Wasza... To są moi bohaterowie!". (po tych słowach byłyśmy już pewne, że właśnie mamy przed sobą absolutnie wyjątkowego chłopca!)
Każde marzenie, które choć na chwilę pojawiało się w głowie Maćka było szczegółowo analizowane... Nawet nie zdawałyśmy sobie sprawy, że każdą rzecz można rozebrać na części pierwsze... Chłopiec z ogromnym wdziękiem mówił o zaletach i wadach każdego swojego pomysłu... Zupełnie jakby sam przed sobą chciał zyskać pewność, że w końcu znajdzie się rzecz pozbawiona negatywów...
Wspólnie ustaliliśmy, że to co sprawiłoby Maciejowi największą radość to zdecydowanie rodzinny wyjazd... W głębi duszy marzy on o nurkowaniu i obejrzeniu z bliska podwodnego świata, ale jako, że od początku traktowałyśmy go jak małego-dorosłego, uczciwie uprzedziłyśmy go o możliwej decyzji lekarza, która w przypadku Maćka może być niestety odmowna...
Maciuś obiecał się zastanowić i oprzeć się na trzech zasadach (które sam sobie stworzył w oparciu o to co od nas usłyszał)... Patrząc nam głęboko w oczy, zaginał kolejne palce wymieniając: "1. Ma mi to sprawić radość. Ogromną!, 2. Ma to być w Europie, 3. I nie do kosmosu"...
Czekamy zatem na to co wymyśli nasz świeżo upieczony marzyciel...
Tata Maćka przesłał nam sprecyzowane marzenie chłopca:
Maciek marzy o ciepłym, przejrzystym morzu, z falmami na brzegu, ciekawej faunie i florze, którą można podziwiać beż specjalnych zabiegów i długotrwałych marszów. Wspomina, że to powinna być wyspa, tak jak namalował. Maciek nie znosi kamienistego dna na plaży. Jest to bardzo ważne, bo w Rowach jak przy brzegu były kamyki to nie chciał wejść do wody bo go stopy bolały.
inne
2007-07-24
Marzenie Maćka zaczęło się spełniać już na dzień przed tym planowanym, tak twierdzi sam Maciek. A działo się to w luksusowych wnętrzach katowickiego hotelu „Monopol”, gdzie chłopiec wraz z rodzina spędzał noc, po długiej drodze w stronę marzeń – znad morza na Śląsk. A potem o świcie na lotnisku miłe powitanie, oczekiwanie na lot, a potem jeszcze jedna niespodzianka. Podniebna podróż do Grecji na miejscach vip-owskich i honorowa wizyta w cockpicie. Jeszcze pamiątkowe zdjęcia z załogą, rzut okiem na piękne krajobrazy i tak szybko godziny dwie minęły. Bajeczne Zakynthos powitało nas gorącym słońcem...
Tak rozpoczęła się nasza przygoda marzeń. Aż trudno opisać wszystkie wrażenia i doznania wszystkie, których byliśmy świadkami. Leniwe posiedzenia pod palmami, gaje oliwne, spacery brzegiem morza, lazur wody, kąpiele (pierwsza w noc przyjazdu!), greckie specjały, uprzejmi ludzie, rejs statkiem wokół wyspy (dzielnie pokonaliśmy 123 kilometry linii brzegowej Zakynthos), opalanie, harce w basenie, Greka Zorby nauczanie, Błękitne Groty (tak błękitne, że aż trzeba mrużyć nam było oczy), wielka woda na Morzu Jońskim (ależ była to radość łapać te półtorametrowe fale), setki, zdjęć, miliony uczuć, uśmiechy, wzruszenia...
Wspaniałe 7 dni w bajce, gdzie błękit wody zmieszany z zielonością drzew i ostrością skał. Doliny i pagórki, nowa energia co ranek i zmęczenie, które nocą zamykało nam oczy.
Wschody słońca z morza piękne i zachody tuż za sąsiednią Kefalonię.
Nie sposób opisać, nie lada wyczynem wszystko opowiedzieć... Wspomnienia zostaną na fotografiach i w pamięci. Szczęśliwego Maćka, uśmiechniętego Patryka, radosnej mamy-Ani, wiecznego optymisty taty-Jurka. Morza, które kolor zmienia w zależności od dnia pory i od miejsca patrzenia. Marzenia się spełniają. Niosą nadzieję. Dają dobro. Marzenia odmieniają życie...
Dziękuję Maćkowi i jego Rodzinie za ten wspólnie spędzony czas, za piękne marzenie!
Serdecznie dziękujemy Hotelowi „Monopol” za gościnę dla Maćka i jego Rodziny, a także Wszystkim, którzy w 2006 roku 1% swojego podatku przekazali na rzecz Fundacji Mam Marzenie. To dzięki Państwu spełniają się najskrytsze pragnienia chorych dzieci. To dzięki Państwu spełniło się marzenie Maćka!