Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-12-08
Do Paulinki wyjechaliśmy pełni energii ale i lekkiego niepokoju. Wiedzieliśmy, że komunikacja z Paulinką jest nieco ograniczona...
Po przyjeździe zostaliśmy bardzo ciepło powitani. Po krótkiej rozmowie z rodziną poszliśmy do Paulinki. Była wystraszona. Jak się później dowiedzieliśmy przeszła szereg bolesnych zabiegów niejednokrotnie przeprowadzonych pod przymusem. Nasz przyjazd skojarzyła z taką kolejną wizytą „zabiegową". Nie chciała się do nas zbliżyć. Ratowała się ucieczką, zamknięciem w sobie.... Zrozumieliśmy, że zdobycie zaufania Paulinki zajmie wiele czasu.
Musieliśmy pogodzić się z tym, że jedynym sukcesem tych dwóch spotkań była możliwość spokojnego przebywania z nią w tym samym pomieszczeniu, z zachowaniem spokoju i z pilnowaniem, aby nie naruszyć jej granic....
spotkanie
2012-03-17
Po doświadczeniach poprzednich spotkań postanowiliśmy poprosić o udział Grażynę - psychologa specjalizującego się w budowaniu kontaktu z dziećmi doświadczonymi przez życie...
Przyjechaliśmy do Paulinki w południe. Była wspaniała prawdziwie wiosenna pogoda. Słońce uśmiechało się do nas dając nadzieję. Zaczęliśmy od wspólnego rysowania. Cała gromada dzieci i młodzieży (Paulinka ma wiele sióstr i braci) przystąpiła do rysowania swoich marzeń. Początkowo Paulinka rysowała z nimi, po czym niestety się zniechęciła i ponownie zaczęła szukać swojego miejsca, gdzie może się schować. Dom nie jest duży a ludzi sporo, więc w domu takiego miejsca nie było. Uciekła na dwór na stojącą przed domem huśtawkę. Oczywiście chciałem iść za nią i kontynuować „ofensywę marzeniową"....
I tu rozpoczęła się moja edukacja J. Grażyna zatrzymała mnie. Dała Paulinie dłuższą chwilę samotności i spokoju. Po czym bardzo delikatnie zaczęła nawiązywać z nią kontakt. We wspaniały sposób (czułem się jak na dobrym szkoleniu!) podążała za tym co działo się w Paulince i co Paulinka sygnalizowała. Proces „ucieczki w samotność" powtarzał się a Grażyna dawała jej na to przestrzeń i czas. Stopniowo wzrastał poziom zaufania i zaczęła się nawiązywać relacja między nimi. Po dłuższym czasie i kilku takich cyklach ze zdumieniem zobaczyłem jak Paulinka...... przytula się do Grażyny i szczerze się śmieją. Byłem zaszokowany. Po naszych niepowodzeniach w czasie poprzednich spotkań miałem z tyłu głowy obawę, że ponownie będzie trudno ... ponownie nawet na dobre nie zbliżymy się do Paulinki....
A tu śmiech, przytulanie - autentyczna spontaniczna radość... To już był całkowity sukces tego wyjazdu. Ale spotkanie jeszcze trwało...
Zachęcona przez Grażynę Paulinka zaczęła ponownie rysować. Wyciągnęliśmy też przeróżne obrazki pokazujące możliwe marzenia. I znowu zostałem zaskoczony. Paulinka szybko wybrała obrazek przedstawiający ładnie wyglądający pokój... Przypomniałem sobie natychmiast te sytuacje w których uciekała w różne kąty mieszkania tak naprawdę nie mając swojego, do którego mogłaby się schronić... Zacząłem rozumieć. Z jej rysunku teraz (a miał on trochę z obrazów surrealistów) potrafiłem odczytać wygląd pokoju z komputerem na czołowym miejscu. (Tu warto wspomnieć, że Paulinka dużo korzysta z komputera, który stanowi jej odskocznie, miejsce zabawy i poznawania świata). Spojrzeliśmy na siebie i już wszystko było jasne. Okazało się, że Grażyna też miała już pewność. Marzenie to własny pokój - miejsce schronienia przed światem, który jakże często pokazuje Paulince jak potrafi być okrutny i jak może ranić...
Nasza misja dobiegła końca. Spędziliśmy jeszcze trochę czasu na wspaniałych chwilach śmiechu i zabawy i musieliśmy wracać. Paulinka zobowiązała nas do ponownego spotkania. Był to dla nas zaszczyt i duża radość. Wracaliśmy do domu we wspaniałych nastrojach....
Na cotygodniowym spotkaniu zdaliśmy relacje z wizyty. Grażyna dostała prawdziwą owacje. I należało jej się... W 100%....
spełnienie marzenia
2012-12-02
Realizacja marzenia Paulinki to było dla nas, dla mnie i Zuzi, ogromne wyzwanie. To nasze pierwsze tak skomplikowane logistycznie przedsięwzięcie do ogarnięcia w całości, od początku do końca. Cóż, reasumując, pracy było wiele, od projektu począwszy, poprzez realizację, aż do finału w domu Paulinki. Udało się cudnie:) powstał pokoik, który jest odpowiedzią na potrzeby dziewczynki. Ma ona nareszcie własne miejsce, trochę ukryte przed światem:), w kąciku, z pięknymi, kolorowymi kwiatami na ścianie. Radości było co niemiara:). Głownie cieszyło się rodzeństwo Paulinki i my sami, że tak wszystko pięknie wyszło:). Paulinka z powodu wrodzonej nieśmiałości miała początkowo problem z akceptacją tak dużych zmian, ale zaskoczyła nas ogromnie po zakończeniu realizacji, spontaniczną radością i ogromnym zainteresowaniem. Dla nas był to super week end, pełen ciężkiej pracy, ale i ciepła, poczucia, że robimy coś naprawdę fajnego:) Zrobiliśmy to chyba po trosze dla siebie, po to chyba żeby poczuć jak fajnie jest coś komuś ofiarować.
Dziękujemy Paulince za to, że dała nam tak wiele, siłę do przezwyciężania problemów, wiarę w ludzi i w marzenia się spełniają.
Agnieszka Donhefner