Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-03-31
Choć już trzeci dzień z rzędu deszcz nie przestaje padać, wcale nie stał sie on przeszkodą, aby poznać nowego Marzyciela. Parasol w dłoń i w drogę!
A droga była długa, bo żeby nie przeoczyć mieszkania małego Mikołaja, postanowiłyśmy z Beatką nie używać windy. I choć nie jesteśmy jeszcze aż takie stare to (wstyd się przyznać) nie ominęło się bez zadyszki:-P
Gdy zapukałyśmy do drzwi, w progu ukazał się chłopiec z uroczym uśmiechem na twarzy i krzyknął głośno: "Cześć ciocie!" Wręczyłyśmy mu balon z wizerunkiem, uwielbianych przez chłopców, Zygzaka McQueena.
Mikołaj, wierny fan motoryzacji, jako lodołamacz dostał od nas farmerski traktor z przyczepką, który trąbił na wszelkie napotkane przeszkody.
Chłopiec jest niezwykle radosny, przez cały czas uśmiech nie schodził z jego buźki. A przy tym jest tak szalenie szybki! Wszędzie go pełno, raz jest w pokoju, raz w kuchni, potem za firanką i tak w kółko!
Okrzyknięte w progu "ciocie" chyba spodobały się Mikołajkowi, bo już po krótkim czasie, gramolił się do nas na kolana, przytulał, a wspólna zabawa nie miała końca!
Mama chłopca przygotowała nawet mały poczęstunek, jednak w takim towarzystwie wcale nie myśli sie o jedzeniu :-) Podczas ścigania się samochodzikami, próbowałam podpytać Mikołajka o jego marzenie, jednak ostatecznie uznaliśmy, że damy mu jeszcze czas na zastanowienie się ;-)
Nagle zamek w drzwiach się przekręcił i do domu zawitała reszta rodziny - Siostrzyczka i Tata chłopca. Dla Martynki też miałyśmy drobny upominek - różowego balona Hello Kitty, który jak najbardziej przypadł dziewczynce do gustu :-) (tak a propo, pięcioletnia siostra naszego Marzyciela, planuje kariere modelki!;-))
Gdy spojrzałyśmy z Beatą na zegarek, okazało się, że czas biegnie nieubłaganie szybko.
Wypełniłyśmy więc z Mamą Mikołajka wszelkie potrzebne formularze, zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia i powróciłyśmy do mokrej rzeczywistości.
Planujemy jednak co jakiś czas odwiedzać małego Mikołaja, bo teraz już wiemy, gdzie chowa się słońce, gdy nie ma go na niebie:-)
Relacja: Ola D.
spotkanie
2013-11-23
spełnienie marzenia
2013-12-21
Realizacja marzenia jakich mało, bo nie dość, że spełnione w zachodniej części Polski, to jeszcze w iście gwiazdorskim klimacie! Grudzień to miesiąc nadzywaczaj magiczny - wiedzą o tym wszyscy, niezależnie od wieku. By się o tym przekonać, wystarczy uwierzyć w Świętego Mikołaja, albo w wielkie, dobre ludzkie serca. Posiadaczem takiego, jest Pan Marcin, który dzięki projektowi "Góry marzeń" uszczęśliwił 4.5-letniego Mikołaja, który pragnął dostać keyboard. A było to tak...
Do Poznania (bo tam odbyło się spełnienie marzenia, podczas IX Charytatywnej Gali Fundacji Mam Marzenie) udaliśmy się już wczesnym rankiem. Ale nawet tak długa podróż nie odebrała nam ani sił, ani radości, z którą wsiedliśmy do pociągu. O 19.00 znaleźliśmy się w auli Uniwerystetu Adama Mickiewicza, w której to rozpoczęła się IX Gala prowadzona przez naszą ambasadorkę Małgosię Kożuchowską oraz Tomka Karolaka. Po występach przygotowanych na ten wieczór, w końcu przyszedł czas na naszego Marzyciela i...jego show, które zdecydowanie przebiło wszystkie inne! Gdy tylko Mikołaj pojawił się na scenie, od razu skradł serca publiczności. Śmiechom i oklaskom nie było końca, a nasz 4.5-latek, trzymając mikrofon czuł się jak ryba w wodzie. Odśpiewał kilka piosenek, po czym Pan Marcin pomógł Małemu rozpakować prezenty, które na niego czekały. Bowiem na samym keyboardzie się nie skończyło. Mikołaj dostał także statyw, słuchawki (by, jak zaznaczył Pan Marcin, mógł spokojnie grać, gdy rodzice zechcą poczytać książkę) oraz pokrowiec - to natomiast na czas, gdy ze sprzętem będzie uczęszczał na lekcje muzyki ;-). Miki był wniebowzięty, a jego radości nie było końca.
Po odśpiewaniu jeszcze kilku piosenek, był czas dla fotoreporterów - z wielką przyjemnością pozował do zdjeć wraz ze Sponsorem, i pomimo ogromnego powera w trakcie Gali, po powrocie do hotelu usnął w mgnieniu okna. Rano, tuż po śniadaniu, w recepcji poznańskiego hotelu czekała na Niego jeszcze jedna niespodzianka - misiowa przytulanka od mieszkańców Sremu - tam organizowana była zbiórka na spełnienie marzenia.
Po wielu przeżyciach, niezapomnianych wrażeniach, zmęczeni, ale pełni radości wróciliśmy do Lublina. I choć powrotna droga przyspożyła nam wiele przygód, z tak dobitnie naładowanymi akumulatorami, moglibyśmy przemierzyć tę drogę piechotą! :-))))
Relacja Ola D.