Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Rzymu

Martyna, 16 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2011-05-22

 

To jeden z pierwszych naprawdę ciepłych dni. Martyna, wraz z najbliższymi  wykorzystuje okazję, by podjąć nas w pięknie zaaranżowanym przydomowym ogródku. Zasłużone komplementy dotyczące pomysłu na ogród, sprawiają, że rodzina nie krępuje się zaproponować, byśmy zostali na zewnątrz.

 

Każda chwila na powietrzu sprawia naszej marzycielce mnóstwo radości. Mama wyprzedza Martynę z wyjaśnieniami: ,,tak dużo czasu spędziła w szpitalu, że jeśli tylko może, zaraz idzie do ogródka. Jeśli to paniom nie przeszkadza- chętnie zostaniemy na zewnątrz”. Z przyjemnością zostajemy. Tym bardziej, że pięknie przygotowany kącik stołowy został ustawiony w taki sposób, by nikogo nie raziło słońce. To kolejny przejaw troski najbliższych o Martynę. Ze względu na leki, musi unikać  otwartego słońca. To zalecenie lekarzy, a nasz marzycielka, choć nastolatka, ani myśli się buntować. Wszelkie zalecenia pokontrolne traktuje bardzo poważnie i przestrzega ich z wielką starannością. Oczywiście mama też jest czujna. Nie musi jednak przypominać o tym, czego nie wolno.

 

Lista tego, czego nie wolno, nie jest krótka. Widząc, jak powstaje pierwszy rysunek, mamy wielką nadzieję, że nie wydłuży się o jeszcze jeden punkt. Mamy taką nadzieję, bo wiemy, że o możliwość spełnienia tego marzenia, będzie trzeba spytać lekarzy. Już po kilku sprawnie narysowanych kreskach nie mamy wątpliwości, że Martyna wymarzyła sobie podróż do wiecznego miasta. Czy to będzie możliwe? Na wiadomość, że realizacja podróży do Rzymu zależy od decyzji lekarza, Martyna reaguje z pogodnym uśmiechem. Znów bark oznak buntu, czy choćby rozczarowania. Taka cierpliwość o nastolatki naprawdę wzbudza w nas wielki podziw.

 

Trzeba aby powstał przynajmniej jeszcze jeden rysunek. I tu Martyna znika na kilka minut, wołając po chwili siostrę. Okazuje się, że potrzebuje pomocy w poszukiwaniu zdjęcia tego, co chciałaby dostać. Dziewczyny zniknęły z tajemniczymi uśmiechami. Pobiegły do komputera. Takie poważne przygotowania jeszcze bardziej podsycają naszą ciekawość.

 

Po powrocie Martyna jest już przygotowana do wykonania zadania. I to jak. Już po minucie widać, że to będzie rower. Ale nie taki zwyczajny. ,,Chciałabym taki rower - ,,kozę”- wyjaśnia Martyna. ,,Nie wiem, czy to dobrze widać, ale o taki mi właśnie chodzi”- dodaje kurtuazyjnie. Kurtuazyjnie, bo rysunek jest bardzo szczegółowy i nie sposób się pomylić. Na wszelki wypadek opatruje go jednak podpisem. I widać, że jest zadowolona z wykonanego zadania.

spełnienie marzenia

2012-08-25

 

Zawsze razem z siostrą. I w podróży i w hotelowym pokoju. Gdy zmęczenie dawało się najbardziej we znaki i wtedy, gdy nadchodziła pora wyboru posiłku lub wspaniałych włoskich lodów, Romka okazywała się dla Martyny niezawodnym wsparciem i najlepszą przyjaciółką. Jedyne chwile, gdy ani siostra ani nawet mama nie miały wpływu na decyzje podejmowane przez Martynę to te, gdy należało chronić się przed słońcem. No bo jak tu, będąc w wymarzonym Rzymie, niszczyć sobie fryzurę i zakrywać połowę twarzy czapką bądź kapeluszem? Romka, dbając o swój wygląd niezależnie od warunków atmosferycznych i zmęczenia, nie pokochała czapeczek z daszkiem, które uznała raz na zawsze za nietwarzowe. Gdy jednak temperatura sięgała 39 stopni, w pobliżu nie można było znaleźć ani odrobiny cienia, a Martyna konsekwentnie odmawiała założenia kapelusza, do akcji wkraczał tata. Nikt nie wie, co tam Martynie szeptał, jakich argumentów używał. Ważne, że cel został osiągnięty. I to na drodze pokojowej.

 

O tym, że nasza  Marzycielka założyła sobie ambitny cel odwiedzenia absolutnie wszystkich miejsc zaznaczonych na trasie wycieczki, przekonaliśmy się już pierwszego dnia, gdy w planach mieliśmy tzw. Rzym barokowy. Niewielu śmiałków z naszej grupy zdecydowała się na wyczerpującą sesję zdjęciową na samym  szczycie Schodów Hiszpańskich. Martyna znalazła się oczywiście wśród nich. Nie mniej energicznie zmieniała miejsca pozując do zdjęć w najróżniejszych punktach  Fontanny di Trevi. Wtedy też, po raz pierwszy pokazała, że gdy trzeba, potrafi być niezwykle cierpliwa. Z uśmiechem na twarzy, ocierając z czoła krople potu, odczekała aż zamilkną wszystkie aparaty fotograficzne grupy japońskich turystów, by zwinnie wskoczyć na upatrzone miejsce. Jedyna chwila, gdy zawsze skoncentrowana i nastawiona na kolejne rzymskie cele Martyna,  nie ukrywała potwornego zmęczenia, nastąpiła w autobusie.

 

Ze względu na remont jednej z tras metra, zmuszeni byliśmy korzystać z autobusów zastępczych. Autobusy jeździły jednak rzadko, a oczekujących na transport miejski z każdą chwilą przybywało. Zdarzało się więc, że podróżowaliśmy upchani niczym sardynki w puszce, poszukując miejsca na swobodne postawienie obu nóg. Po jednych z takich podróży Martyna po raz pierwszy i jedyny przyznała, że jest zmęczona. W istocie niewiele wtedy powiedziała, a jedynie przytaknęła głową w odpowiedzi na pytanie postawione przez mamę. Ale już następne pytanie podziałało na naszą Marzycielkę ożywczo. Chodziło bowiem o zgłoszenie, ile osób chciałoby nazajutrz, po wykonaniu programu kulturalnego, wybrać się nad morze. Takiej okazji nie można było przegapić.

 

Tak więc pobudka przed 6 rano (trzeba przecież umyć głowę i odpowiednio przygotować się do wyjścia), szybkie śniadanie, zwiedzanie kilku zaplanowanych bazylik (Santa Maria Maggiore, św. Pawła za Murami, św. Jana na Lateranie) i ...  już o 19.00 można wbiec na plażę. Martyna wykonała bez narzekania wszystkie punkty programu, zatrzymując się jedynie na krótki odpoczynek przy szklaneczce granity (obie z siostrą uznały, że absolutnym numerem jeden jest ta o smaku owoców leśnych).

 

Co było najważniejszym punktem wycieczki: Muzea Watykańskie, Forum Romanum, a może Koloseum? Trudno byłoby Martynie odpowiedzieć na to pytanie. Wiadomo jednak, kiedy marzenie o rzymskich wakacjach zostało uznane za spełnione w 100 procentach. Otóż ostatniego dnia, tuż przed podróżą na lotnisko, gdy w walizkach dziewczyn znalazły się nowe twarzowe sukienki. Zabytki zabytkami, a kobiety mają przecież swoje potrzeby.


Relacja: Jola