Moim marzeniem jest:
Państwo Barbara i Marcin Wierzbikowie
pierwsze spotkanie
2006-10-12
Szybki telefon, szybka decyzja, szybkie spotkanie - tak dzisiaj wyglądały przygotowania do naszej wizyty u Dawida.
Dowiedziałyśmy się, rano że nasz Marzyciel przyjechał na jeden dzień do Krakowa i możemy się z nim spotkać. Wybrałyśmy dla Dawida samochód jako lodołamacz i pojechałyśmy do Prokocimia. Rodzina była już gotowa do drogi powrotnej do Sanoka, Dawid nie czuł się najlepiej tego dnia, więc nasza wizyta nie była długa. Chłopiec, przed decyzją, które marzenie jest największe, wahał się pomiędzy kilkoma opcjami: "Może zostanę policjantem. A może strażakiem? Może bym gdzieś pojechał?" Wreszcie powiedział: "A ja chciałbym dostać Play Station". I to było To Marzenie, tak zostało zapisane szybciutko w RPM-ie. Po wypełnieniu dokumentów pożegnałyśmy się, żeby Dawid mógł wrócić szybko do domu.
spełnienie marzenia
2006-10-20
Od samego początku przy tym marzeniu wszystko działo się szybko. To była dobra wróżba - bo wyjątkowo szybko udało nam się je spełnić!
Wiedziałyśmy, że Dawidek będzie dzisiaj w szpitalu więc wybrałyśmy się do Niego z Misją Marzeniową. Udało się zachować naszą wizytę w tajemnicy i kiedy pojawiłyśmy się na świetlicy chłopiec uśmiechnął się szeroko. Rozmawiałyśmy z nim jak gdyby nigdy nic aż pojawiły się zielone pakunki... Najpierw poszła w ruch największa paczka. Gdy spod papierów wyłoniło się pudełko z Play Station uśmiech Dawida rozjaśnił całą świetlicę! Zachwycony był dołączoną do konsoli grą z wyścigami motorowymi. Potem zabrał się do mniejszych prezentów: rozpakował gry z Harrym Potterem, Lego Star Wars i ze Stewartem Malutkim - szczególnie ta ostatnia go ucieszyła - aż ucałował pudełko!
Odetchnęłyśmy z ulgą, bo miałyśmy problem wybierając gry - co lubią 8-letni chłopcy najbardziej?
Jedno w tym spotkaniu było smutne - nie mogłyśmy zabawić tam dłużej, bo pojawiłyśmy się w szpitalu w porze obiadowej, potem Dawidek miał mieć rezonans - więc musiałyśmy się żegnać. Aż szkoda było nam wychodzić, bo nasz Marzyciel zaczął się z nami żartować i się przekomarzać. Ale mus to mus. A drodze powrotnej ciągle wspominałyśmy jego radosny uśmiech...
Basiu, Marcinie - ten cudowny uśmiech to dzięki Wam! Bardzo dziękujemy!