Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-09-15
W piątkowy wieczór odwiedziliśmy naszego kolejnego Marzyciela- 3-letniego Kacperka o niebywałej w tym wieku łatwości w nawiązywaniu nowych kontaktów. Gdy tylko nas zobaczył na szpitalnym korytarzu zaczął opowiadać i opowiadać i opowiadać.... o motylku na rączce, o tym jaki dźwięk ma karetka pogotowia, o swojej szpitalnej miłości...
Lodołamacz był... chyba spełnieniem jego marzeń ;)Książeczki i co najistotniejsze (!) Zestaw samochodzików, a było ich ok 15 rozpoczął wielką zabawę! "Wypadek" krzyczał wesoło Kacperek tworząc wielkie karambole pod łóżkiem... "Wypadek, wypadek"... Na nasze sugestie dotyczące marzenia nie odpowiadał, bo... "kolejny wypadek"! Gdy zorientowałyśmy się, ze nasz mały pirat drogowy nie jest w stanie oderwać swoich myśli od różnobarwnych pojazdów zaczęłyśmy poddawać propozycje marzeń... na wszystkie nasze pomysły Kacperek odpowiadał "TAK". Wyraz aprobaty dla wizyty w wesołym miasteczku, i dla jeepa na akumulator, i dla sterowanego samochodu ... Niestety, nasz Marzyciel nie potrafił nic wymyślić ani też nic wybrać z naszych propozycji bo... "wypadek"! No cóż... będziemy musieli się spotkać jeszcze raz, moze wtedy Kacperek zdradzi nam swoje największe marzenie...
spełnienie marzenia
2006-10-05
Dzień był śliczny - słoneczny i ciepły. I tak samo przywitał nas Kacperek - z uśmiechem ciepłym jak słońce. Początkowo był nieco speszony, ale widok prezentów przełamał nieśmiałość. Na pierwszy ogień poszły książeczki - zaczęło się skrupulatne oglądanie - strona po stronie, i opowieści o bohaterach bajek (niektórych Kacperek doskonale znał). Później przegląd kaset - te bajki znam, a tych jeszcze nie. No i wreszcie kulminacja - prezent najważniejszy, wymarzony - odtwarzacz DVD. W końcu na czymś te bajki trzeba obejrzeć : Tu do akcji wkroczył Paweł - instruktor od uruchamiania sprzętu. Panowie w skupieniu zaczęli studiować instrukcję obsługi, a potem przystąpili do praktyki. Okazało się, że nie jest to zbyt skomplikowane i Kacperek - mimo małego doświadczenia w obsługiwaniu nowoczesnego sprzętu - poradził sobie bez problemu. Odbył się więc test - na pierwszy ogień poszły przygody rybki Nemo. Nasz mały Marzyciel zafascynowany patrzył na ekran. Potem zażądał kolejnej bajeczki, kolejnej, kolejnej... A potem. Potem uznaliśmy, że już nie jesteśmy mu potrzebni, bo ma przecież bajkowych przyjaciół.