Moim marzeniem jest:
Państwo Zofia i Zbigniew Piwowarczykowie
pierwsze spotkanie
2006-09-11
W dniu 11 września 2006 roku trójka wolontariuszy Fundacji (dwie wolontariuszki nie mogły uczestniczyć w pierwszym spotkaniu) tj. Ala Ewelina oraz Jadwiga uczestniczyły w pierwszym spotkaniu z marzycielką - 16 letnią Edytką z Krakowa.
Na spotkanie udałyśmy się przed godziną 17 - co było ustalone kilka dni wcześniej z mamą Edyty - panią Agatą. Drobne problemy ze znalezieniem adresu zrekompensowało nam bardzo ciepłe przyjęcie nas przez Edytkę i Jej rodziców. Po rozpakowaniu tradycyjnego lodołamacza- którym były gadżety związane z klubem sportowym Wisła (długopisy, linijka z kalkulatorem, kubek, smycz, podkoszulek, firmowy plakat drużyny z autografami piłkarzy, folder- książeczka, w której zawodnicy Wisły na naszą prośbę również złożyli swoje autografy, podobnie zresztą jak i na komplecie foto- widokówek) poprosiliśmy Edytkę by zdradziła nam swoje największe marzenie. Dziewczynka bez chwili namysłu powiedziała nam "najbardziej to bym chciała wyzdrowieć". W tym momencie z naszej strony nastąpiła chwila milczenia, bo jak powiedzieć ciężko chorej dziewczynce, że jeśli chodzi o to marzenie - nie jesteśmy w stanie go spełnić. Po chwili mama Edyty wtrąciła się do rozmowy mówiąc, że Edytka kiedyś wspominała, że jeśli wyzdrowieje to będzie w stanie spełnić sama swoje marzenia, marzycielka nie bardzo rozumiejąc, jakie marzenie moglibyśmy zrealizować poprosiła nas o małą radę i wyjaśnienie. Ala więc krótko przedstwiła 4 rodzaje marzeń kategorie.
Ostatecznie dziewczynka zadecydowała, że bardzo by się ucieszyła gdyby dostała laptop - tak więc będziemy starały się doprowadzić do finału to marzenie w ciągu najbliższych 3 tygodni - jeszcze zanim Edyta będzie musiała wrócić do szpitala.
Edytka, mimo świadomości swojej choroby jest bardzo pogodną, miłą i sympatyczną dziewczynką
spełnienie marzenia
2006-09-25
"Spałem i śniło mi się , że życie jest radością
Obudziłem się i stwierdziłem , że życie jest służbą
Podjąłem działanie i zrozumiałem , że służba
jest radością"
Raindranath
Tagore
W dniu 25 września 2006 roku dzięki wolontariuszom Fundacji spełniło się jedno z największych marzeń chorej Edytki, takiego NAJWIĘKSZEGO nie byliśmy w stanie spełnić ale wierzymy głęboko, że się ono wkrótce urzeczywistni (największym bowiem marzeniem sympatycznej nastolatki jest powrót do zdrowia ). Kilka minut po godzinie 10 przybyłyśmy pod blok, w którym mieszka Edytka, przybyłyśmy - to znaczy: Jadzia, Lucynka i Jagoda. Po krótkim, aczkolwiek bardzo ciepłym powitaniu nas przez mamę marzycielki nastąpił najbardziej oczekiwany moment - rozpakowanie wielkiego pudła , w którym była .... czarna walizeczka zamknięta na kluczyk. Po chwili wspólnie z Edytką otworzyłam ową "czarną skrzynkę" i ... dziewczynka, aż zaniemówiła z wrażenia. W walizeczce był bowiem laptop, o którym marzyła nastolatka. Po ochłonięciu z pierwszego wrażenia do dzieła przystąpiła Jagoda, która podłączyła laptop, pokazała Edytce, w jaki sposób może sobie słuchać muzyki z płyt, czy oglądać jakieś nagrania (do laptopa dołączyliśmy 2 płytki - jedna z nich z muzyką hip-hop ), zrobiła kolejnych parę fotek Po kilkunastu minutach - gdy zarówno Edytka, jak i mama, i babcia ochłonęły trochę czekał na nas sernik i pyszna herbatka. Mama opowiadała nam o szkole, w której Edytka jest uczennicą (na razie ma indywidualne nauczanie - nauczyciele przychodzą do domu), powróciły wspomnienia o drużynie Białej Gwiazdy - dziewczynka (zresztą, jak i cała rodzina, a szczególnie wujek Edyty , który jak się okazało zazdrościł jej trochę gadżetów wiślackich, które dostała jako "lodołamacz", a zwłaszcza tych z autografami piłkarzy) jest wielką fanką Wisły. W którymś momencie przyszedł nawet do pokoju kot zaciekawiony, dlaczego jest tak wesoło i gwarno, poza tym były słowa zapewnienia Edytki, że jak tylko tata podłączy jej internet, zaraz zajrzy na stronę fundacji, a na koniec nawet znalazło się kilka chwil na naukę języka włoskiego.
Niestety nic nie trwa w nieskończoność - nadszedł czas pożegnania. Tak jak ciepło i serdecznie zostałyśmy przywitane tak też przy pożegnaniu nie brakowało słów wdzięczności i wzruszeń kierowanych pod naszym adresem. Nie wypadało więc na proste jedno słowo "dziękujemy" odpowiedzieć Edytce , mamie i babci po prostu "nie ma za co". To my się cieszymy, że mogłyśmy coś zrobić, byś była szczęśliwa...