Moim marzeniem jest:

Profesjonalna sesja zdjęciowa

Kinga, 16 lat

Kategoria: być

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2011-10-29

 

„- Ja to mam pecha! – stwierdziłam z ironicznym uśmiechem, wpatrując stęsknione oczy w okno szpitalnej sali, za którym w piękne lipcowe popołudnie Poznań tętnił życiem. Słoneczna pogoda zachęcała do uprawiania sportów wodnych, które tak jak lody czy biwak ze znajomymi, były dla mnie nieodłącznym  elementem wakacji. Wiedziałam, że wyjście do domu to kwestia czasu, jednak nuda dawała się już we znaki. Tak kontemplując, ,,kątem ucha”  zdało słyszeć się rozmowę moich dwóch współlokatorek, które z satysfakcją w głosie, wymieniały się niesamowitymi doświadczeniami przeżytymi dzięki fundacji o nazwie „Mam Marzenie”. Ożyłam! Zaintrygowana, poprosiłam, aby wtajemniczyły mnie w działalność tej instytucji.

 

Zdziwienie było ogromne. Nie przypuszczałam, że istnieją tak wspaniałe organizacje, które są barwną odskocznią od szarej codzienności dzieci z różnymi schorzeniami. Zawsze powtarzano mi  "warto marzyć", "marzenia się spełniają"- miałam do tego jednak sceptyczne podejście. Wtedy, zapłonęła we mnie iskierka nadziei, uświadomiłam sobie po raz pierwszy, że marzenia są na wyciągnięcie ręki... Wystarczy je mieć! Spróbować? Długo wahałam się z tą decyzją. W końcu za namową koleżanki wypełniłam formularz zgłoszeniowy. W końcu raz się żyje? Dalej pozostało już jedynie czekać.

 

Mijały tygodnie. Nadszedł wrzesień, a wraz z nimi emocje związane z nową szkołą, była to bowiem pierwsza klasa liceum o profilu turystycznym. Podróże są moją ogromną pasją, a natura odkrywcy sprawia, że czerpię satysfakcję ze zdobywania wiedzy na temat różnych zakątków Polski jak i świata. Mijał dzień za dniem, niby całkiem nowy lecz niczym nie różniący się od poprzedniego. Jednak  TA środa była inna.

 

Wieczorem, zrobiło mi się jakoś chłodniej, a przenikliwe dreszcze nie pozostawiały złudzeń – gorączka. Co za pech! Ku zaskoczeniu, nie był to jednak koniec niespodzianek na tamtą godzinę. Po powrocie z pracy, gdy mama przyszła do mojego pokoju, na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Zadzwonili z fundacji, przyjadą w sobotę – oznajmiła. Byłam w siódmym niebie! Czułam jak ilość kresek na termometrze nieustannie rośnie. Ogromna radość, a w głowie piętrzyły się myśli i pytania jak najlepiej wykorzystać tę szansę?

 

Następnego dnia trafiłam do szpitala z drobnymi powikłaniami. Lekarze przewidywali kilkudniowy pobyt, ale nie martwiło mnie to. Jedyne obawy jakie miałam były związane z długo oczekiwaną wizytą wolontariuszy, którzy na szczęście byli tak mili, że zgodzili się odwiedzić mnie w tym nietypowym miejscu.

 

Sobota na oddziale była wyjątkowo spokojna, tymczasem we mnie z godziny na godzinę narastała trema i niepewność przed tym, co się wydarzy. W końcu błogą ciszę na mojej sali przerwała trójka ochotników, którzy emanowali pozytywną energią, a towarzysząca im pogoda ducha była wręcz zaraźliwa. Lęk i obawa przerodziły się w coś, czego się nie zapomina. Gdy emocje trochę opadły, zapoznaliśmy się ze sobą i otrzymałam "drobny" upominek: ,,Polska, najpiękniejsze, najciekawsze, najcenniejsze". Ta książka była absolutnym strzałem w dziesiątkę!

 

Pierwsze lody zostały przełamane. Nadszedł czas na kluczowy moment : marzenie. Wolontariusze dokładnie zapoznali mnie z
regulaminem. Nie były to jednak żadne regułki czy paragrafy, a z każdym słowem utwierdzałam się w przekonaniu, że mogę wszystko, wystarczy tylko popuścić wodzę wyobraźni. Tylko jak zmieścić te tysiące pomysłów, które jak klatki filmowe w kinie przewijały się przez moją głowę, na trzech kartkach? Miałam okazję jaka nie przytrafia się każdemu. W końcu zabrałam się za rysowanie, wiedziałam już czego chcę i pewną ręką zapełniałam kartki jedną po drugiej. Sprawiało mi to wielką satysfakcję.

 

Spotkanie powoli dobiegało końca. Na pamiątkę zostało zrobione kilka zdjęć. Był to bardzo mile spędzony czas. Mam nadzieję że marzenia, wkrótce zaowocują pięknymi wspomnieniami.”

 

Relacja: Kinga

spełnienie marzenia

2013-01-07

 

Kinga długo musiała czekać na spełnienie swojego marzenie. Ponieważ  stan zdrowia nie pozwalał jej jeszcze na dalszą podróż zdecydowała się  na sesję zdjęciową w Poznaniu. Spełnienia marzenia podjęła się Fashion School. To oni wybrali fotografów, miejsce sesji, panią charakteryzatorkę, stroje i termin. Wszystkie te detale uzgadniali z Kingą. I wreszcie nadszedł ten dzień!

 

Kinga przyjechała z rodzicami. W siedzibie Fashion School, przy małym poczęstunku, pani Renata Kupach  omówiła stroje . Zaproponowała, żeby Kinga wybrała też coś osobiście w zaprzyjaźnionej z nimi  wypożyczalni kostiumów . Tam wybraliśmy się na początku. Strojów, butów była ogromna ilość, samo przeglądanie i wreszcie wybór zajęło Kindze całą godzinę. Z magazynu poszliśmy do Teatru Polskiego. Tam czekali na Kingę – Łukasz Walaszczyk i Michał Różalski-fotograficy z Warsztatu Kadru. Ustalili z Kingą gdzie będzie pozować i w jakich strojach.



Nasza marzycielka przebrała się w strój  i oddała się w ręce charakteryzatorki teatralnej, pani Joli Łobacz. Z pod jej rąk wyszła Kinga wydoroślała, piękna , nieskazitelna. Gdy modelka już była gotowa rozpoczęły się zdjęcia. W trakcie ich trwania Kinga przebierała się. Podczas sesji była poważna, przejęta i zdyscyplinowana. Trzymanie pozycji ciała, wyrazu twarzy – pozowanie jest męczące, ona ciągle nie miała dosyć. Zmęczona ale szczęśliwa Kinga z żalem rozstawała się z Łukaszem i Michałem. Efekty sesji oglądnijcie poniżej.

 

Serdecznie dziękujemy wszystkim: Renacie , Łukaszowi, Michałowi, Joli, kierownictwu Teatru Polskiego i Sołackiemu Chórowi Kameralnemu za pomoc w zrealizowaniu marzenia Kingi.
      
Relacja: Mirka