Moim marzeniem jest:
Pan Dariusz Onopa, Festyn "Zabawa jak marzenie"
pierwsze spotkanie
2008-08-20
Pierwsza nasza wizyta u Marcela przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Kiedy tylko zjawiłyśmy się na oddziale, spotkałyśmy jego Mamę, a zaraz też ze szpitalnej świetlicy wyszedł nieśmiało nasz Marzyciel, uczepiony maminej ręki i zaprowadzili nas na swoją salę. Na początku Marcel był trochę nieśmiały, ożywił się tylko na widok lodołamacza. Kupiłyśmy bowiem, zgodnie z tym, czego dowiedziałyśmy się od mamy o jego zainteresowaniach, dwa traktory z różnymi przyczepkami. My oczywiście nie byłyśmy świadome, co dokładnie kupujemy, Marcel jednak wyjaśnił nam dokładnie, do czego poszczególne przyczepki służą. Najbardziej bowiem interesuje się rolnictwem, ma dziadków na wsi, których często odwiedza. Sprzęt gospodarski nie ma zatem przed nim żadnych tajemnic - mama opowiadała nam o poważnych rozmowach, jakie toczy Marcel z dziadkiem na temat czynności gospodarskich. Chłopczyk chwalił się też, że jeździł już z dziadkiem traktorem.
Kiedy poprosiłyśmy go o namalowanie swojego marzenia, prosił, aby zrobiła to mama, uległ jednak naszym gorącym namowom i narysował to, o czym marzył. Marcel zatem najbardziej marzy o małym samochodzie na akumulator, czymś zbliżonym do quada. Miał bowiem okazję jeździć na takim, i bardzo mu się spodobało. Jako zaś marzenie awaryjne podał wycieczkę w góry, gdzie pojechałby chętnie z rodzicami i trzyipółletnią siostrą Wiktorią. Generalnie Marcel wywarł na nas bardzo pozytywne wrażenie - chodź na początku nieśmiały, szybko się przełamał i bawił się razem z nami. Zadziwiał też nas niekiedy swoimi poważnymi odpowiedziami. Dlatego też prawdziwą przyjemnością dla nas będzie spełnienie marzenia tego rezolutnego chłopca.
spotkanie
2008-09-16
Kolejna nasza wizyta u Marcela miała bardzo ważny cel: musiałyśmy ustalić, jaki konkretnie pojazd nasz Marzyciel chciałby otrzymać. Przygotowałyśmy w tym celu katalog zawierający różne modele, od dziewczęcych, różowo - zielonych autek począwszy, na quadach skończywszy, i tak wyposażone, ruszyłyśmy do szpitala.
Nasz Marzyciel powitał nas pogodnie. Razem z mamą opowiedział o swoim pobycie w domu, wizycie u dziadka, który ma ukochane przez chłopca traktory i zaraża wnuka pasją do nich, pokazał nam też swoje najnowsze modele traktorów jakie dostał od swojego taty, a my jak zwykle z zainteresowaniem posłuchałyśmy go, stwierdzając, że pięciolatek zna się na tym o wiele lepiej od nas.
A potem pokazałyśmy chłopcu katalog. Marcel był bardzo zdecydowany - bez wahania odrzucił różowo-zielone autka, nie spodobały mu się też modele Porsche czy BMW. Oczka natomiast zabłysnęły mu na widok czarno-czerwonego quada, który ostatecznie wybrał. Teraz zostaje nam tylko dołożyć starań, aby nasz Marzyciel mógł już niedługo śmigać na swoim nowym wehikule.
spełnienie marzenia
2008-11-08
Tym razem drogi zawiodły nas do Łomży. Marcel przywitał nas radośnie nie spodziewając się, że to właśnie dzisiaj jest ten dzień, w którym spełni się jego największe marzenie.
Siedzieliśmy razem z rodziną chłopca w salonie i rozmawialiśmy, aż dobiegł nas płacz malutkiego kuzyna Marcela. Marzyciel wraz z siostrą Wiktorią, ciocią i babcią poszli do małego na górę. Gdy Marcel schodził schodami na dół zobaczył w pokoju coś, czego wcześniej nie było. Tak! To jakieś wielkie pudło, w którym na pewno musi być quad! Z pomocą innych szybko rozerwał papier i otworzył karton. Teraz nadszedł czas składania pojazdu w całość i podłączania kabelków. Marcel od razu zaangażował się w pomaganie. Gdy sprzęt był już cały nadszedł czas na wypróbowanie. Chłopiec z iskierkami w oczach jeździł to w przód, to w tył. Przewoził też siostrę i małego Ksawerego. Wszystkie możliwości quada Marcel pozna dopiero będąc u babci, mając przed sobą otwartą przestrzeń i wszystkie drogi do wykorzystania.
To był niezwykły dzień wypełniony emocjami i radością ze spełniania marzeń. Dziękujemy Marcelowi i jego rodzinie za ciepłe przyjęcie i wspaniale spędzony czas.