Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2012-01-07
Wykorzystując obecność Julii we Wrocławiu postanowiłyśmy udać się do Kliniki, aby poznać naszą nową Marzycielkę. Dzięki wcześniejszej rozmowie z jej mamą nie miałyśmy problemu z zakupem lodołamacza.
Po wejściu do sali zobaczyłyśmy zawstydzoną dziewczynkę, która na początku nie bardzo chciała z nami rozmawiać. Na szczęście lodołamacz spełnił swoją rolę i udało nam się nawiązać z nią kontakt. Po rozpakowaniu wszystkich prezentów Julia pozbyła się skrępowania i przystąpiłyśmy do zabawy. Na pierwszy ogień poszły figurki Hello Kitty, które w takt śpiewanej przez Dorotę piosenki
odtańczyły zabawny taniec. Później Julia, jej mama, Dorota i ja recytowałyśmy wierszyki. Kolejnym etapem kontynuowania zawartej znajomości było wspólne kolorowanie przyniesionej przez nas książeczki. W międzyczasie zostało rozpakowane pudełko z lalką, która otrzymała imię Nikola. Następnie Julia przyklejała naklejki Hello Kitty na bajki, które czyta jej mama. Po wspólnej, dającej wszystkim wiele radości zabawie, przypomniałyśmy sobie o celu naszej wizyty.
Zapytałyśmy naszą Marzycielkę czy powie nam, o co poprosiłaby Wróżkę, gdyby do niej przyszła. Powiedziała że nie, ale może narysować. W ruch poszły kredki i po chwili powstał rysunek. Żeby nie było żadnych wątpliwości, Julia wyjaśniła, że marzy o domku w ogródku, takim jaki stoi na placu zabaw przed Kliniką, ale żeby miał drzwi. Obok niego chciałaby mieć huśtawkę. Najlepiej, żeby obie rzeczy były w kolorze czerwonym.
Mamy wielką nadzieję, że szybko uda nam się zrealizować Marzenie Julii. A może przeczyta tę relację Dobra Wróżka, która nam w tym pomoże.
spełnienie marzenia
2012-06-01
Nie mogło być piękniejszego dnia na na spełnienie marzenia niż Dzień Dziecka. Dlatego też mimo padającego deszczu wyruszyłyśmy w daleką drogę do naszej Marzycielki Julki. Jechała z nami p. Alina - przedstawicielka Sponsora.
Po dotarciu na miejsce, zostałyśmy bardzo serdecznie przywitane przez odświętnie ubraną Julkę i jej rodzinę. Nie mogłyśmy przystąpić od razu do montażu domku i huśtawki ponieważ pogoda nie uległa poprawie. W oczekiwaniu na sprzyjające warunki atmosferyczne spędzałyśmy mile czas z rodziną dziewczynki, pijąc kawę i jedząc przepyszne domowe ciasta. Natomiast Julka wraz z rodzeństwem była zajęta zabawą przywiezionym przez nas prezentem, którym był zestaw „małej gospodyni".
W końcu deszcz przestał padać i wszyscy wyszliśmy do ogródka. Stał tam na palecie wielki pakunek owinięty folią i Marzycielka miała zgadnąć co tam jest. Nie było to proste zadanie, ale gdy powiedziałyśmy jej, żeby przypomniała sobie o czym marzyła, gdy byśmy u niej w Klinice, pojawił się na jej twarzy lekki uśmiech, który stawał się radośniejszy wraz z każdym zerwanym kawałkiem opakowania. Gdy w końcu ukazał się wielki karton z namalowanym kolorowym domkiem radość jej nie miała granic. Nieśmiała, skromna dziewczynka ze szpitalnej sali zaczęła śpiewać i tańczyć, zachęcając do tego swoje siostry. Z wrażenia zapomniała o wymarzonej też huśtawce.
Miło było patrzeć na radość Julki, ale domek i huśtawka czekały na montaż. Na szczęście ekipa montażowa była liczna. Szybko zostały porozkładane na trawie poszczególne elementy i domek zaczął powstawać. Wszyscy donosiliśmy poszczególne elementy, natomiast nad prawidłowym montażem czuwała pani Alina i tato Julki. Gdy domek zaczynał nabierać realnych kształtów, młodsza część ekipy zaczęła naprzemiennie się wykruszać, gdyż każdy chciał trochę posiedzieć w domku.
Dalej kontynuowalibyśmy pracę, ale mama Julki zarządziła przerwę na ciepły posiłek. Przyjemnie siedziało się przy stole, jedząc gorące kiełbaski i szaszłyki z grilla. Jednak robiło się coraz później, a trzeba było zadaszyć domek i zmontować huśtawkę. W końcu domek był gotowy, na ganku ustawiono doniczki z kwiatkami, a dzieci wniosły do niego serwis, naczynia kuchenne oraz koc i było wiadomo, że nie szybko go opuszczą. Na szczęście do montażu huśtawki nie było potrzebnych dużo pomocników. Tego wyzwania podjęła się pani Alina i tato Julki. Sprawnie łączyli metalowe rurki i dokładnie dokręcali każdą śrubkę. Julka na moment opuściła domek i sprawdziła czy składanie huśtawki przebiega zgodnie z instrukcją. Gdy jej montaż został zakończony, ze względu na późną porę Marzycielka pohuśtała się tylko chwilę. Dalsza zabawa w wymarzonym domku i na huśtawce musiała poczekać do do następnego dnia.
Chociaż bardzo miło i efektywnie spędzałyśmy czas z rodziną Julki nadeszła pora powrotu do Wrocławia. Pożegnałyśmy się serdecznie, wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w drogę powrotną do Wrocławia.
Bardzo serdecznie dziękujemy p. Alinie za zaangażowanie w spełnienie marzenia Julii oraz Partnerom Marki TB Pint, za to, że doceniając potęgę dziecięcych marzeń, po raz kolejny wsparli nasz Oddział Fundacji, umożliwiając ich realizację.