Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-12-30
Piątkowego popołudnia, 30 grudnia 2011 roku, Marta wyczekiwała nas wraz ze swoją mamą oraz młodszym bratem Marcinem. Po miłym przywitaniu na przełamanie pierwszych lodów obdarowaliśmy Martę typowo kobiecym prezentem, którym były kosmetyki Margaret Astor. Nasza marzycielka jest nie tylko typową młodą kobietą ale przede wszystkim bardzo inteligentną, oczytaną, godną uwagi, fascynującą osobowością. Przedstawiła nam swoją najbliższą rodzinę i wspomniała jak ciężki rok ma za sobą. Bardzo zaciekawiła nas swoją wiedzą dotyczącą Grecji. Interesuje się starożytnością. Książki pochłania jak gąbka wodę. Marta bardzo postarała się o to aby czas wypełnić nam informacjami o Sparcie i Akropolu, greckie opowieści płynęły jej prosto z serca. Dało się odczuć i nie da się tego ukryć, iż jest to jej wielkie zamiłowanie. Pomogło nam to sprecyzować marzenie Marty. Marzy o rodzinnej podróży do Grecji szlakiem mitologii greckiej. Czas upłynął bardzo miło i sympatycznie. Po wypełnieniu niezbędnych dokumentów oraz po zrobieniu kilku wspólnych zdjęć przy przeolbrzymiej choince serdecznie się pożegnaliśmy składając sobie nawzajem Noworoczne życzenia.
spełnienie marzenia
2016-07-18
Zapowiadało się na długą i męczącą podróż do Grecji. Jak jednak okazało się później moje obawy były zupełnie bezpodstawne. Wraz z rodziną Marty, naszą marzycielką nie sposób było ani się nudzić ani czuć zmęczenia. Naszą podróż do tego pięknego kraju rozpoczęliśmy w piękny słoneczny dzień lipca. Rodzinę Marty, której marzeniem było odwiedzenie Grecji poznałem rok przed tym wspaniałym wyjazdem. Już wtedy wiedziałem, iż jest to przemiła i urocza gromada. Tego dnia spotkaliśmy się na dworcu w Gdańsku dosłownie chwilę przed odjazdem pociągu. Zdążyliśmy się tylko przywitać po czym szybko dotarliśmy na peron z którego odjeżdżał pociąg do Katowic, naszego pierwszego punktu na drodze do Riwiery Olimpijskiej. Wraz z Martą jechali również jej Tata – Pan Maciej, Mama – Pani Ewa oraz młodszy brat – Marcin. Po ośmiogodzinnej podróży do Katowic, w końcu dotarliśmy na miejsce i czym prędzej przeszliśmy do hotelu chwilę się przespać gdyż rano odjeżdżaliśmy autokarem już do miejsca docelowego.
Z samego rana przeszliśmy na dworzec autobusowy w Katowicach aby zapakować się razem do autokaru, który miał zawieźć nas do Grecji. Podróż nim była bardzo długa . Przejeżdżaliśmy przez Czechy, Słowację, Węgry, Serbię i Macedonię by w końcu wysiąść w nadmorskiej miejscowości Paralia Katerini znajdującej się w regionie Macedonii w województwie Pierra. Tam właśnie zakwaterowaliśmy się na najbliższe dziesięć dni. Od razu po wyjściu z autokaru i zakwaterowaniu uderzyła nas fala gorąca. Trafiliśmy na najgorętsze dni miesiąca, jednakże nie zrażało nas to. Wręcz przeciwnie wszyscy byliśmy pełni energii i żądni przygód wynikających z podróżowania i eksplorowania tego wspaniałego kraju, kolebki naszej europejskiej kultury. Tego pierwszego dnia zapoznaliśmy się ze strategicznymi punktami znajdującymi się w tym mieście, czyli miejscem w którym jedliśmy oraz biurem podróży , które w razie czego służyło nam pomocą w organizacji wycieczek tudzież pomocą w tłumaczeniu greckiego języka. Po tak długiej podróży oraz słonecznym dniu nad Riwierą Olimpijską szybko zasnęliśmy gdyż nazajutrz wyjeżdżaliśmy w pierwszą wycieczkę.
Prędziutko z rana przemknęliśmy wraz ze wschodem słońca do punktu zbiórki, położonego nieopodal naszego hotelu. Tego dnia jechaliśmy obejrzeć klasztory zawieszone na skałach. Pradawne monastyry prawosławne. Wszyscy byli ciekawi jak wyglądają klasztory, jak wygląda życie mnichów, którzy od wielu wieków żyją w tych wysoko zawieszonych budowlach. Mimo tego, że była to jedna z bardziej męczących podróży z powodu ogromnej ilości pokonanych stopni schodów, uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Byliśmy zachwyceni otaczającym nas pięknem, powagą panującą w klasztorach i prawie, że nie zmienionym przyzwyczajeniom mnichów od wielu, wielu wieków. Wieczorem wróciliśmy z powrotem do naszego miasteczka aby rozkoszować się widokiem zachodzącego greckiego słońca. Musieliśmy naładować szybko nasze baterie gdyż następnego dnia czekała nas nie lada wyprawa.
Tego dnia w porcie Davos, czekał na nas jeden ze statków Kapitana Costasa. Wypływaliśmy bowiem w rejs na wyspę Skiathos. Jedną z największych wysp należących do Grecji. Na pokładzie czekała na nas świetna zabawa. Nauka tańców greckich do których oczywiście należy Zorba. Przepiękna grecka muzyka oraz degustacja lokalnych specjałów ale przede wszystkim bajkowe jak z pocztówki zapierające dech w piersiach widoki. Po dwu i pół godzinnym rejsie dobiliśmy do portu w Skiathos aby zwiedzić tą uroczą wyspę. Posileni gyrosem greckim, którego można dostać na każdym kroku oraz napojeni narodowym napojem, czyli kawą mrożoną, znów weszliśmy na pokład aby dobić do jednej z malowniczych plaż na drugim końcu wyspy. Tam spędziliśmy popołudnie korzystając z morza egejskiego. Wracając z powrotem na ląd znowu czekały na nas przecudowne zabawy, tańce i śpiewy. Zmęczeni ale naładowani pozytywną energią wróciliśmy do naszego hotelu.
W tą podróż wyruszyliśmy już w północ , gdyż kilometrów do przejechania było sporo. To była kulminacyjna wycieczka, gwóźdź programy, czyli stolica Grecji – Ateny. Cało nocną podróż przez greckie drogi zrekompensował nam wschód słońca nad areopagiem – miejscem pierwszego sądu greckiego. Następnie poczęliśmy zwiedzać terenu akropolu wraz z Partenonem. Byliśmy zachwyceni jak wielka i monumentalna jest tam budowla, jak z dokładnością co do milimetrów oraz minut kątowych wzniesiono tą budowlę w czasach starożytnych. Podziwialiśmy przepiękne rzeźby, ornamenty, fasady aby następnie przejść koło biblioteki Hadriana, rzymskiej i greckiej agory, a na samym końcu. Po przejściu przez wystawną dzielnicę Plaka, spotkać się pod parlamentem greckim aby obserwować uroczystą zmianę warty. Ruchy te zostały ułożone na pamiątkę „wykopania” osmańskich okupantów, którzy okupowali Grecję przez 400 lat. Ateny to naprawdę piękne i okazałe miasto, wielkie i skąpane w wysoko zawieszonym śródziemnomorskim słońcu. Niestety musieliśmy wracać już do naszego hotelu.
Następne dni spędziliśmy zwiedzając okolicę, m.in. tutejszy kościół prawosławny oraz same miasteczko Paralia Katerini. Wygrzewaliśmy się i korzystaliśmy z greckiego słońca oraz przede wszystkim zażywaliśmy kąpieli w morzu egejskim. Nie omieszkaliśmy zapoznać się z grecką kulturą, jedzeniem i językiem.
Niestety musieliśmy zakończyć naszą podróż, chociaż w cale nie chcieliśmy wracać do naszego ojczystego kraju. Tym razem przejechaliśmy przez Bułgarię, Serbię, Węgry, Słowację i Czechy aby w końcu wysiąść w Katowicach. Znów przespaliśmy się jedną noc w tym mieście aby nazajutrz wyruszyć pociągiem do Gdańska.
To było jedno ze wspanialszych przeżyć dla mnie. Wydaję mi się, że dla rodziny marzycielki i samej Marty również była to jedna ze wspanialszych przygód gdyż żegnaliśmy się ze zeszklonymi oczami. Szkoda było mi, że ta wspaniała przygoda musiała dobiec końca ale niestety tak już w życiu bywa, że wszystko co dobre szybko się kończy. Mam nadzieje, że jeszcze nie raz spotkamy się z rodziną Marty gdyż ich pozytywne podejście do życia, energiczność oraz wspaniała gościnność jest nieoceniona. To były cudowne dziesięć dni. Mam nadzieje, iż Marta w całości spełniła swoje marzenie i nigdy nie przestanie marzyć. Gdyż z tak cudownym i wspaniałym wsparciem ze strony jej rodziny na pewno jest jej lżej w tej strasznej i ciężkiej chorobie. To smutne, że osoby z taką energią i uśmiechem na twarzy zostały obarczone takim balastem ale może właśnie przez te małe – wielkie marzenie jakie spełniamy dla nich przez ten uśmiech jakim ich obdarzamy chociaż na chwilę mogą poczuć się lepiej i zapomnieć o chorobie. Także po grecku Efharisto – dziękuję tobie Marto za tak wspaniałe marzenie oraz za to , że mogliśmy je spełnić dla Ciebie, a ja mogłem uczestniczyć w tym spełnieniu. Nigdy nie przestawaj marzyć!