Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-11-16
W warszawskim oddziale onkologii Instytutu Matki i Dziecka jest wiele sal. Każdą z nich przyozdobiono rysunkami postaci z bajek czy zwykłymi obrazkami fantazji dziecięcej, co choć odrobinę czyni miejsce domowym. W jednym z takich pomieszczeń spotykamy Wojtka, który wita nas uśmiechem. Już od samego początku da się wyczuć, że chłopiec ma wiele ciekawego do powiedzenia, a my czujemy się zaszczycone mogąc wstąpić do świata Jego marzeń.
Stopniowo dowiadujemy się coraz więcej o Wojtku, przyjazna atmosfera rodzi się dzięki jego szczerości i naturalnemu urokowi. Już na samym wstępie zaznacza, że nie chce być strażakiem. Ani księżniczką, odpowiada na kolejne pytanie z uśmiechem. Zastanawiał się już nad telewizorem. Bo Wojtek lubi oglądać telewizję, gdy jest już w domu, ma wreszcie chwilę spokoju i czas dla siebie. Najlepiej LED, bo taki by bardzo chciał. Marzą mu się też wycieczki, do Hiszpanii czy Rzymu. W poszukiwaniu słońca, którego Wojtek ma zresztą tak wiele w sobie. Ze względu na różnorodność pomysłów chłopiec obiecał nam, że niebawem się odezwie z ostateczną decyzją, być może odkrywając coś zupełnie nowego, połączonego z jego największym hobby jakim jest wędkarstwo. Oczekujemy zatem na kolejne spotkanie z Wojtkiem i jego ciepłą, pozytywną siłą, którą potrafi zarażać.
spotkanie
2011-12-06
Nasze drugie spotkanie z Wojtkiem przypada w ulubiony dzień wszystkich wielbicieli wysokiego siwowłosego dziadka targającego wór prezentów. Wojtek w tym wyjątkowym momencie roku jest w dobrym nastroju, który szybko udziela się i nam. Cóż, może nie jesteśmy świętym Mikołajem i nie ciągnie nas stado reniferów, ale bądź co bądź mamy takie same intencje - chcemy spełnić marzenie Wojtka. Tym razem chłopiec jest już zdecydowany na wyjazd wędkarski do Szwecji. Od dawna jego pasją jest łowienie ryb, a w krajach skandynawskich znajdują się wyjątkowe okazy, które można podziwiać w malowniczym otoczeniu bujnych lasów i spokojnych rzek. Dowiadujemy się od Wojtka i jego taty, że cała sztuka polega na wyłowieniu ryby i późniejszym wrzuceniu znów do jeziora; oddaniu jej wolności. Po zaangażowaniu we wspólną opowieść widać, że zarówno tata jak i syn odnajdują w tym wiele radości. Zadając wiele pytań i starając się dowiedzieć jak najwięcej o hobby chłopca same stajemy się zaintrygowane tajnikami połowów. Po przemiłej rozmowie umawiamy się na kolejne spotkanie w trakcie którego ustalimy wszystkie szczegóły wyjazdu. Wychodząc, obydwie mamy świadomość, że postaramy się z całych sił spełnić marzenie Wojtka.
Jeśli chcesz pomóc spełnić marzenie Wojtka o wędkowaniu w Szwecji
pisz: urszula.grabinska@mammarzenie.org
lub dzwoń: 601585644
spełnienie marzenia
2012-07-28
W sobotni, lipcowy poranek udałem się do domu rodzinnego Marzyciela, skąd rozpoczęliśmy naszą wspólną wyprawę. Podróż samochodem po Polsce, spędzona w rodzinnej atmosferze, przebiegła bardzo szybko i nim się spostrzegliśmy, czekaliśmy już w kolejce na prom do wymarzonej przez Wojtka Szwecji. Prom, jaki jest, każdy widzi, niemniej jednak było to kolejne nowe doświadczenie podczas naszej wyprawy. Nasz Marzyciel, początkowo trochę zaniepokojony faktem płynięcia przez otwarte Morze Bałtyckie około 10 godzin, był zachwycony atrakcjami dostępnymi na pokładzie promu. Poranek przywitał nas pięknym, szwedzkim słońcem. Kolejne kilka godzin spędzonych w samochodzie i już mogliśmy się cieszyć urokami otaczających nas jezior Ammern, Asunden i Jarnlunden. Po wstępnym rozpakowaniu, pomimo późnej popołudniowej pory, Wojtek nie mógł darować sobie choć cześciowego spełnienia swojego marzenia, jakim było łowienie ryb. Przywdziawszy kapoki ruszyliśmy na podbój jezior, co wprawiło naszego Marzyciela w niemały zachwyt. Widać było, że jest to spełnienie Jego najskrytszych marzeń. Wojtek starał się chwytać każdy najmniejszy detal okolicy. Z łódki, którą przemierzaliśmy jeziora, mógł podziwiać nieskażoną naturę oraz zatrzęsienie ryb, na czym naprawdę Mu zależało. Oczywiście, Wojtek po drodze złapał kilka ryb, co tylko zaostrzyło Jego apetyt na dalsze wędkarskie wojaże podczas kolejnych dni. Pomimo wielu atrakcji dnia przyjazdu, następnego poranka nim się spostrzegłem, wędkarskiej ekipy z Wojtkiem na czele już nie było. Po szybkiej konstultacji z mamą Marzyciela okazało się, że od bardzo wczesnych godzin rannych (6. rano to bardzo wczesna godzina) są na łowach na pobliskim jeziorze Ammern. Powrót, zaplanowany na godzinę 14. oczywiście przesunął się w czasie, a jak się później okazało, potrzebny był tylko na uzupełnienie zapasów i na przygotowanie do dalszej wyprawy. Pomimo zmęczenia Wojtek podsumował dzień jako bardzo interesujący i owocny w ryby. Kolejne dni przebiegały według tego samego scenariusza, jak dzień pierwszy, tj. łowienie, łowienie i jeszcze raz łowienie ryb. Widać było, że Wojtkowi sprawia to ogromną przyjemność. Niewątpliwie wpływ na to miało niesamowite otoczenie szwedzkiej Rimforsy, gdzie spędzaliśmy nasz pobyt. Nasz Marzyciel pozwolił sobie tylko na odrobinę szaleństwa, decydując się na wyprawę do Sztokholmu, choć i tak wieczorem musieliśmy odbyć „krótki” spływ na ryby. Wojtek przyznał, iż gdyby mógł, to najchętniej nocował by na łódce, by być rano jak najszybciej i najlepiej przygotowanym na kolejny dzień łowienia. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to Jego prawdziwe marzenie i jednocześnie pasja.
Chciałbym bardzo serdecznie podziękować Wojtkowi za tak wspaniałe marzenie. Łowienie ryb, o którym marzył, jest Jego ogromną pasją, co mogłem zaobserować na wyjeździe. Chciałbym również podziękować wszystkim sponsorom za pomoc w realizacji marzenia naszego Marzyciela. Wojtku - nigdy nie przestawaj marzyć !.