Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-10-24
Był piękny, słoneczny poniedziałek. Kiedy przyszłyśmy do szpitala okazało się, że nasza Marzycielka jeszcze nie dotarła na oddział - właśnie wróciła z tygodniowego pobytu w domu, musiała się więc najpierw "zameldować" u lekarza.
Pojawiła się jednak po kilku chwilach. Nie była zaskoczona naszą wizytą - już od jakiegoś czasu wiedziała, że przyjdziemy. Zaskoczona była natomiast prezentami - w roli "lodołamaczy" wystąpiły tym razem szaro-czerwona piżamka ze Snoopim i miś, którego w trakcie całej rozmowy Ewa mocno przytulała (z dobrze poinformowanych źródeł wiemy, że towarzyszy jej również teraz, kiedy poddawana jest nieprzyjemnym zabiegom chemioterapii).
Ewa to bardzo nieśmiała piętnastolatka, więc tak naprawdę więcej mówiłyśmy my. Wypytywałyśmy o pobyt w domu, o to, co robiła, gdzie była i z kim się spotykała. Potem przeszłyśmy do serii pytań o marzenia. Nie było łatwo, bo dziewczynka powiedziała, że jej największe marzenie to... zostać biegaczką. Niestety, tego marzenia nie możemy spełnić i Ewa będzie musiała się o to postarać sama. My możemy obiecać, że będziemy mocno trzymać kciuki, żeby jej się udało.
Pytałyśmy więc dalej. Ewa długo się namyślała, w końcu jednak wyznała, że chciałaby mieć zielony pokój (z rozmowy z mamą dowiedziałyśmy się, że tak naprawdę już wcześniej obmyśliła, o co nas poprosi, kiedy jednak przyszło co do czego nieśmiałość wzięła górę).
Przeszłyśmy do ustalania szczegółów. Okazało się, że zielone mają być tylko... ściany, co do reszty Ewa nie miała jeszcze sprecyzowanych wymagań. Obiecała jednak, że namaluje nam ten swój wymarzony pokój. Wtedy już wszystko będzie jasne. Zielono-jasne.
spełnienie marzenia
2006-06-07
O czy marzy Ewa dowiedzieliśmy się już kilka miesięcy temu. Na spełnienie tego marzenia musieliśmy jednak długo czekać. Pokój Ewy mógł stać się zielony dopiero, kiedy nadejdzie właściwa pogoda - oczywiście nie chodziło o to, że wraz z nadejściem wiosny na środku pokoju wyrośnie drzewo, a podłoga pokryje się kwieciem. Trzeba było czekać z dużo bardziej prozaicznych powodów - nowy dom, w którym Ewa ma zamieszkać ze swoimi rodzicami nie był jeszcze gotowy.
Ale w końcu nadszedł ten dzień. Było pięknie i słonecznie, idealny moment na spełnianie marzeń. Dotarliśmy na miejsce wraz z całą ekipą DEKORATORNI, która wsparła nas już po raz drugi. Nie od razu zabraliśmy się do pracy. Najpierw wszyscy zachwycaliśmy się widokami - las, pola, a do tego spokój, żadnych samochodów ani innych miejskich hałasów - to nie mogło nie zrobić wrażenia. Zaczęło się więc od spaceru wokół domu i zaprzyjaźnianiu się ze zwierzętami. Ewa nie tylko fantastycznie pełniła rolę gospodyni, ale jeszcze okazała się osobistością medialną. Chętnie komentowała wszystko do kamery, czasami zdarzało nam się nawet usłyszeć: Kamera stop! Czyżby rodził się nowy talent producencki?? Kto wie?
Po zwiedzaniu przyszedł jednak czas na konkretne działania. Najpierw panowie pomalowali pokój. Oczywiście na zielono: jasno-, ciemno-, średnio-, ale wszędzie zielono. My w tym czasie zajęliśmy się wycinaniem ozdób, które zgodnie z projektem miały zostać przyklejone na ściany. Były więc papugi, baaaardzo duże truskawki, a także inne rośliny, których nazwy nikt nie znał. Nieważne, w końcu to nie miała być lekcja biologii. Najistotniejsze było to, że wszystko wyglądało dość egzotycznie.
Wymalowane ściany schły, ozdoby wycięte, przyszedł więc czas na mały odpoczynek. Na podwórku pojawił się stół i krzesła, a Ewa wraz z mamą uraczyły nas przepysznym bigosem, jak się okazało - autorstwa Ewy. Obiad na świeżym powietrzu - dla mieszczuchów to był prawdziwy raj. Gdyby nie to, że wszyscy nieco niecierpliwiliśmy się na myśl o tym, jaki będzie finalny wynik naszych marzeniowych działań pewnie siedzielibyśmy tak do wieczora. Ruszyliśmy więc do pracy. Najpierw rozpoczęło się radosne zamalowywanie szablonów, po których jedna ze ścian pokoju zaczynała przypominać dżunglę, a potem naklejanie papug, truskawek i całej reszty wycinanek.
Na koniec do pokoju "wjechały" meble: biurko, szafa, łóżko, komoda, lustro i piękna skrzynia. W oknach zawisły zasłony. Ewa przyniosła ze starego domu swoje książki, trochę maskotek i zdjęcia. Na łóżku usadowiły się owieczki na zielonej trawie pościeli. Było naprawdę pięknie. Najpiękniejszy był jednak uśmiech Ewy, która przyznała, że do końca nie wierzyła, iż jej marzenie naprawdę się spełni.
To, o czym marzymy sami, pozostaje marzeniem, ale to, o czym marzymy wspólnie z innymi, ma szansę stać się rzeczywistością - powiedział kiedyś jakiś mądry człowiek. Po raz dane nam było przekonać się, że to prawda.
Za pomoc w spełnieniu marzenia Ewy serdecznie dziękujemy:
-Eli Kuźniackiej i całej ekipie "Dekoratorni" - za piękny zielony pokój prosto z marzeń;
-Panu Dyrektorowi Jackowi Kiszniewskiemu oraz ekipie z krakowskiej Castoramy - za profesjonalne przygotowanie pokoju;
-Pewnej Bardzo Miłej Anonimowej Pani - za śliczne zielone prezenty do zielonego pokoju Ewuni