Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-10-11
Wtorek godzina 16:15. Warszawa o tej godzinie jest mało przyjaznym miastem, mnóstwo pędzących ludzi, korki i zatłoczone autobusy i gdzieś w tym wszystkim my - dwoje uśmiechniętych wolontariuszy FMM. Uśmiechniętych, bo śpieszących się, by poznać największe marzenie naszego nowego podopiecznego - Adriana.
Z Adrianem spotkaliśmy się w szpitalu, gdzie od dłuższego czasu przebywa i dzielnie walczy z chorobą. Spotkanie, choć z założenia miało być krótkie, wcale takie nie było. Cóż, z tak miłymi ludźmi jak Adrian i jego tato, czas minął nam bardzo szybko. Adrian do spotkania z nami był już przygotowany. W notesiku miał wypisanych kilka swoich największych marzeń, które po krótkiej rozmowie zdecydował się nam wyjawić. Na liście znalazły się: piesek rasy SZPIC (w kolorze wiewiórki), wyjazd do Legolandu (Adrian jest wielkim fanem Lego), wyjazd na mecz FC Barcelony (na Camp Nou ) oraz spotkanie z Messim, a także własny pokój. Sporo czasu minęło nam na ustalaniu, które z tych marzeń jest Jego największym, najskrytszym i jedynym. Niestety, pomimo długich przemyśleń Adriana, nie udało nam się tego zrobić. Ustaliliśmy więc, że Adrian przemyśli to sobie na spokojnie i spotka się z nami jeszcze raz. Dla nas będzie to ogromna przyjemność, gdyż nasz marzyciel jest niesamowitym chłopcem.
spotkanie
2011-11-22
Czy wtorek to nie idealny dzień na poznanie marzenia?
We wtorkowe popołudnie udaliśmy się z Maćkiem na drugie spotkanie do Adriana. Nasz Marzyciel miał trochę czasu, aby przemyśleć , które z wcześniej podanych marzeń będzie tym największym. Wiemy, że nie jest to łatwa decyzja. Ale czuliśmy w kościach, że dziś usłyszymy o czym marzy nasz podopieczny.
Próbowaliśmy podpytać Adriana o wyjazd na mecz do Barcelony, o własny pokój,.. ale dopiero, gdy przeszliśmy do tematu pt: „LEGOLAND" rozmowa nabrała tempa. I po chwili wiedzieliśmy już, że jest to największe marzenie. Adrian opowiadał, że chciałby zobaczyć miliony klocków lego w jednym miejscu, że mógłby tam siedzieć od rana do wieczora i buszować w tym bajkowym świecie. Trochę się obawiamy, czy w dzień wylotu z Danii wsiadłby z powrotem do Polski i nie chciał zostać w Legolandzie już na zawsze.
Jedno jest pewne - Adrian jest wielkim fanem klocków Lego, o czym może świadczyć nie tylko błysk w oku, gdy o tym mówi, ale również tysiące klocków w domu, na układanie których poświęca mnóstwo czasu. A co najważniejsze - Adrian własnoręcznie napisał swoje największe marzenie.
Nie pozostaje nam nic innego, jak zabrać się do pracy, aby wraz z nadejściem ciepłych dni móc spełnić to marzenie i zabrać Adriana do tego magicznego miejsca.
spełnienie marzenia
2012-04-25
Kto wstaje w niedzielę o 4:30 ? Adrian, nasz cudowny Marzyciel! Oto nadszedł dzień, w którym rozpocznie się największe marzenie naszego Podopiecznego. Walizki spakowane, uśmiechy na ustach - całą piątką ruszyliśmy na lotnisko. Dla Adriana to dodatkowe przeżycie - pierwszy lot samolotem. Pierwszy, do Kopenhagi przebiegł błyskawicznie. Kilka godzin czekania na kolejny lot wprawiło nas w lekkie zniecierpliwienie. Na szczęście drugi lot, do Billund, był krótki i tuż koło godziny 15 byliśmy na miejscu. Zabraliśmy bagaże i spacerem ruszyliśmy do hotelu - znajdował się niecałe 5 min od lotniska. Po drodze złapał nas lekki deszcz - pogoda w tamtych rejonach nie rozpieszcza - więc rozpakowaliśmy bagaże, wzięliśmy mapy Legolandu i okolic i zaczęliśmy przygotowywać się do dwóch, jak się później okazało, niezapomnianych dni. Po omówieniu wszystkiego, zmęczeni po podróży, poszliśmy spać.
Poniedziałek, 23.04.2012 rozpoczął się pobudką o godzinie 8:00. Adrian, choć nie lubi porannego wstawania, od momentu otwarcia oczu pytał „Kiedy idziemy? Kiedy idziemy?". Jednym słowem od samego świtu był gotów na podbój Legolandu. Nie tracąc czasu, zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się i autobusem dotarliśmy pod ogromne wejście do świata klocków Lego. Jak się okazało, na nasze szczęście, poniedziałki nie są zbyt oblegane przez turystów. Dzięki temu kupienie biletów trwało chwilę. Już po chwili znaleźliśmy się po drugiej stronie bramki. I tak oto znaleźliśmy się w bajkowej krainie. Ruszyliśmy przed siebie. Adrian z błyskiem w oku i ogromnym uśmiechem na ustach podziwiał wszystkie atrakcje, które mijaliśmy. Legoland był nasz! Adrian próbował wszystkich atrakcji po kolei. Ogromna kolejka z pędzącymi samochodami, smok jeżdżący w ciemnych korytarzach zamku, strzelanie wodą z pływającego statku do ludzi na pomoście, ogromna wodna zjeżdżalnia, a przede wszystkim podziwianie całej masy budowli z klocków. Ogromną uwagę naszego Marzyciela przykuła wystawa Star Wars - tam zatrzymaliśmy się na dłużej. Adrian jest fanem wszystkich postaci ze Star Wars. Po kilku godzinach chodzenia udaliśmy się na obiad. Po napełnieniu brzuchów udaliśmy się na dalsze zwiedzanie. W oddali dojrzeliśmy plac z samochodami, myjnią, stacją paliw .. Wszystko takie, jak w rzeczywistości, tylko trochę mniejszych wymiarów. Jak się okazało - jest tam możliwość zrobienia prawa jazdy. Adrian nie wahał się ani chwili. Po zarejestrowaniu, zrobieniu zdjęcia, wysłuchaniu niezbędnych informacji od Pana Instruktora nasz Marzyciel siedział już w czerwonej Toyocie. Po półgodzinnej nauce jazdy, profesjonalnym zatankowaniu oraz idealnym umyciu auta otrzymał upragnione prawo jazdy. Szkoda, że nie dają auta w prezencie.. Zanim się obejrzeliśmy, wybiła godzina 18 i czas było wracać do hotelu. Opowiadaliśmy po drodze wrażenia z pierwszego dnia i Adrian planował, które atrakcje będą przez nas najbardziej oblegane we wtorek. Zmęczeni po całym dniu, ale szczęśliwi, poszliśmy spać.
Wtorek zaczął się podobnie. Śniadanie, autobus i ... po chwili oczywiście Legoland. Dodatkowo, poza atrakcjami z pierwszego dnia, zwiedziliśmy podwodny świat ryb (Adrian był szczególnie zachwycony płaszczką, która pływała tuż nad naszymi głowami w podwodnym tunelu), obejrzeliśmy także trzy, krótkometrażowe filmy w 4D. Cały dzień, mimo deszczu i kilku stopni na zewnątrz, spędziliśmy na przejażdżkach kolejkami, samochodami. Na koniec dnia postanowiliśmy zajrzeć do sklepu Lego. Adrian wybrał sobie zegar - z Jego ulubionej serii Star Wars - na który już znalazł miejsce w swoim pokoju. Powiedział, że będzie stał koło radia w kształcie Vadera i będzie przypominał mu o tej wspaniałej przygodzie.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Na szczęście zostają wspomnienia - te na zdjęciach, jak i te w sercach. W środę ruszyliśmy w podróż powrotną do Polski. Adrian powiedział, że spełniło się Jego największe marzenie i chciałby tu jeszcze kiedyś wrócić. Z samolotu pomachaliśmy wszystkim figurkom z bajkowej krainy z nadzieją, że będzie okazja jeszcze się z nimi zobaczyć.
Dziękuję Sponsorom, w imieniu Adriana, Jego najbliższych i swoim za spełnienie tego pięknego marzenia. Dziękuję za uśmiech, który widziałam każdego ranka, za każde przytulenie i buziaki, których dostałam całe mnóstwo. To najpiękniejszy prezent, jaki może dać Dziecko.