Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-03-11
Nasze spotkanie z małym marzycielem Karolkiem odbyło się w sobotę. Już od samego rana wszystko wskazywało na to, iż będzie to wspaniały, pełen wrażeń dzień, bo i zatłoczona zazwyczaj Zakopianka tego dnia była jakby mniej tłoczna, słońce może trochę bardziej świeciło. Szukając Karolkowego domu trafiliśmy w ślepy zaułek, na łąkę, pod las, a nawet do rzeźnika. Aż w końcu dotarliśmy do rodzinnego domu marzyciela (w czym swój duży udział, bez wątpienia, ma nasz wspaniały "pilot"- :)). O tym, że to właśnie dom naszego małego marzyciela przekonała nas stojąca na podwórku żółta koparka (wiadomo przecież, że "prawdziwe" zabawki to koparki, samochody itp. nie żadne misie lub lalki-:)). Samo spotkanie z Karolkiem i jego rodziną przebiegało w rodzinnej i przyjacielskiej atmosferze, a zabawie nowymi zabawkami wśród ogólnej wesołości i wrzawy nie było końca (ja sama po raz pierwszy przekonałam się, jakie emocjonujące mogą być wyścigi małymi samochodzikami-:)). Zainteresowanie "lodołamaczem" było duże i musieliśmy się naprawdę postarać, aby na chwilę przynajmniej skupić uwagę Karolka i zadać mu ważne pytanie o jego największe, najwspanialsze marzenie i oto po chwili wahania padła odpowiedź - samochód, który będzie sam jeździł, w kolorze czarnym (ewentualnie czerwonym), z rozsuwanym dachem, światłami z przodu i z tyłu no i duży bagażnik, bowiem Karolek jeździł będzie samochodem na zakupy, a że sklep jest duży to i nie będzie potrzeby wysiadać z samochodu podzcas robienia zakupów, miejsce do garażowania samochodu też już jest - a zatem teraz kolej na Nas, wiosna tuż, tuż i mamy nadzieję, że dzięki pomocy wielu wspaniałych osób nasz mały pasjonat samochodów będzie mógł się udać w wiosenną przejażdżkę na zakupy w swoim samochodziku.
spełnienie marzenia
2006-04-14
Było cudnie, cudnie i jeszcze raz cudnie. Ale może od początku.
Dokładnie o 11:00 wyruszyliśmy zgraną ekipą na spełnianie Karolkowego marzenia. Dwoma samochodami - w jednym marzenie, w drugim zgrana ekipa - pokonaliśmy Zakopiankę w całkiem niezłym czasie, a to zasługa oczywiście nieprzeciętnego kierowcy Grzegorza, bez którego cała wyprawa nie byłaby wyprawą. Drogę umilały nam śpiewy, zarówno kierowcy, jak i zgranej ekipy, a także dyskusje na temat słoni i małżeństw zagranicznych. Gdy dotarliśmy na miejsce z marzeniem (jeepem na akumulator), jak i oprawą ( jeepem, już nie na akumulator ) przywitał nas najpierw Tata Karolka, a potem bardzo zaskoczony sam Marzyciel. Z wrażenia nie wiedział, czy najpierw ma się witać, czy dziękować, bo tak był zdumiony. Po krótkim wykładzie Grzegorza, jak należy posługiwać się owym marzeniem, Karol wsiadł do autka i od razu poczuł się, jak ryba w wodzie. Wszystkie inne instrukcje były zbędne, bo Karol już śmigał po podwórku. Potem przejażdżka jeepem z prawdziwego zdarzenia, a następnie rozpakowywanie kolejnych prezentów. Z twarzy marzyciela nie znikał uśmiech. Karolek wymyślił także, że następnego dnia pojedzie święcić jajka już własnym samochodem, który zresztą też poświęci. Posiedzieliśmy, wypiliśmy herbatę, posłuchaliśmy jeszcze kilku pomysłów Marzyciela i niestety musieliśmy się pożegnać. Karol zobowiązał się także, że jeśli kiedyś potrzebować będziemy kierowcy to możemy na niego liczyć. I tak naładowani pozytywną energią i z radością na twarzy i w sercach ze spełnionego marzenia wróciliśmy do Krakowa.