Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-06-08
spotkanie
2011-07-06
Pierwsze spotkanie z naszym marzycielem nie zakończyło się sukcesem, gdyż Adrianek był w kiepskim humorku i nie dokońca miał ochotę zdradzić nam swoje największe marzenie. Cierpliwie czekałyśmy na znak od mamy, kiedy humorek wzrośnie, aby znów wrócić do naszych rozmów. Nagle w pewną piękną słoneczną środę, zadzwoniła mama, żeby do nich wpaść, bo nasz Marzyciel zaczął się uśmiechać. Nie czekając długo zebrałam się i czym szybciej pogoniłam do szpitala. Zaczęliśmy od rysowania marzeń, ale nie poszło, potem rozmowy i długie opowiadania też nie dokońca, więc zaczęliśmy oglądać książeczki i nagle narodziło się wielkie marzenie. Adrianek zdradził nam, że chciałby mieć traktorek, potem mama podpowiedziała nam, że nasz Marzyciel kilkakrotnie już oglądał ten traktorek. Teraz tylko pytanie, jak ma być ten traktorek, najpierw kolor - czerwony, potem pytanie na pedałki czy na akumulator ? W tej kwestii nie mogliśmy się do końca zrozumieć, więc w ruch poszedł internet, koniec końców doszliśmy do porozumienia, że musi być na pedałki, a dlaczego ? Bo Adrianek jest zapalonym rowerzystą, aha i musi mieć przyczepkę oraz czerwoną łopatkę. Marzenie skompletowane, teraz tylko czekamy, aż znajdzie się ktoś, kto zechce spełnić marzenie Adrianka :)
spełnienie marzenia
2011-07-20
Spełnienie marzenia Adrianka było szczególnym dniem, m.in. dlatego, że to marzenie wyjątkowo chcieliśmy spełnić na oddziale, aby nasz Marzyciel zmienił nastawienie do szpitala, poczuł się bezpieczniejszy i nauczył się uśmiechać będąc tam.
Punktualnie o 15:00 umówieni z mamą i babcią na oddziale dziennym Dziecięcego Szpitala Klinicznego, wsiadając do windy spotkałyśmy naszego małego Marzyciela, jakież było jego zdziwienie jak nas zobaczył, nie wiedział do końca co się dzieje, więc nie zastanawiając się długo zabrałyśmy go na „parking" gdzie został wcześniej zaparkowany traktorek. Jak Adrian zobaczył czerwone „cudeńko" zaczął krzyczeć z radości, bez chwili namysłu, mimo utykającej nóżki wsiadł na traktor i pojechał do windy. Potem kilka ostrych zakrętów i znaleźliśmy się na oddziale dziennym hematologii. Mimo mokrej podłogi Adrian dawał sobie świetnie radę z prowadzeniem pojazdu, z rowerku nie schodził ani na krok, nawet wówczas kiedy zaczęliśmy obklejać traktorek obowiązkowymi znakami i naklejkami.
Zabawa pewnie mogłaby trwać bez końca, ale nie chcieliśmy dłużej zabierać Adrianowi czasu, który w ramach przepustki mógłby spędzić w domu, więc czym prędzej odwiozłyśmy go na parking, gdzie czekał na niego trochę większy pojazd, którym pojechał do domku.
Dziękujemy bardzo Sponsorowi - firmie ECDDP.