Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-01-09
Po odnalezieniu się w labiryncie szpitalnych korytarzy, co było dla nas nie lada wyczynem, udało nam się dotrzeć na Oddział Kardiologiczny. Tam, już z niecierpliwieniem oczekiwała nas, nasza 13-letnia marzycielka Roksanka wraz z mamą. Odetchnęłyśmy z ulgą, kiedy nasz "lodołamacz" (płyty CD) okazał się strzałem w dziesiątkę. Roksanka jest niezwykle otwartą osobą, w związku z czym nie trudno było zdobyć informację o jej marzeniu, którym okazał się być komputer. Jest również osobą niesamowicie energiczną o szerokim horyzoncie zainteresowań. Bardzo lubi układać puzzle, czym wzbudziła respekt u wolontariuszek (żadna nie ma tyle cierpliwości;), bardzo lubi też fotografować zwierzęta zwłaszcza psy i kotki, dlatego prezentem awaryjnym jest aparat cyfrowy. Swe marzenia Roksanka nie tylko wypowiedziała, ale również pięknie narysowała. Spotkanie przebiegło w sympatycznej atmosferze przy pozytywnej muzyce z nowych płyt. Tak miło się nam gaworzyło, że nawet nie zauważyłyśmy upływającego czasu i wielki smutas ogarnął nas, jak musiałyśmy pożegnać się z Roksanką.
Mamy nadzieję, że następne spotkanie nastąpi już niebawem.;)
spełnienie marzenia
2006-02-20
W poniedziałek nastąpiło spełnienie marzenia Roksanki tym bardziej niesamowite, że w dniu tym Roksanka świętowała swe czternaste urodzinki (youppi!!!). Gdy weszliśmy na oddział z naszym Wielkim Zielonym Marzeniem przywitała nas jaj mama. Roksanka czekała z niecierpliwieniem, więc z wielką radością przystąpiła do odpakowywania swego nowego komputera. Uff, miała troszkę pracy, gdyż wolonatriuszki postarały się, by komputer wraz z niezbędnymi dodatkami był starannie i pięknie opakowany. Po oficjalnej części odpakowywania, po której została sterta papieru (patrz fotoreportaż) nastąpiła część montowania sprzętu. Zadanie niełatwe, ale na szczęście wspólnymi siłami osiągnięte. Tak więc Roksanka po chwili mogła zasiąść do swego komputera i zapoznać się z nowymi programami... no i grami rzecz jasna;) Potem nastąpiła równie miła część zdmuchiwania świeczek z smacznego tortu, no i oczywiście odśpiewanie "Sto Lat" dla Roksanki. Ach! Zapomniałabym jeszcze o pysznym szamapnie z bąbelkami (bezalkoholowym rzecz jasna). Świętowaliśliśmy tak hucznie, że cały oddział przybył złożyć życzenia Roksance. Było radośnie, smacznie, aż żal opuszczać tak udaną imprezę, zwłaszcza, że z twarzy solenizantki nie znikał piękny uśmiech;) Mamy nadzieję, że po spełnieniu tego marzenia spełnią się te, o których Roksanka pomyślała przy zdmuchiwaniu świeczek.