Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-06-16
Spotkaliśmy się z Marcinem i z jego Mamą w szpitalu dziecięcym na Litewskiej. Mieliśmy dla niego DVD z jego ukochanym Manchesterem United oraz encyklopedię z najwybitniejszymi polskimi sportowcami. Marcin jest w klasie sportowej i gra w Gwardii Warszawa na pozycji obrońcy/ pomocnika. Wiele czasu poświęca treningom. Piłka jest jego największą pasją, szczególnie ta w wykonaniu Manchester i Realu Madryt, i godzinami mógłby dyskutować o tym, czy dany gracz zasługiwał na żółtą kartkę albo czy był na pozycji spalonej. Przy tym, jego komentarze są bardzo trafne i odzwierciedlają świetną znajomość piłki nożnej, zarówno od strony umiejętności technicznych jak i również „filozofii gry".
Marcin od samego początku wiedział na czym mu najbardziej zależy - wyjeździe na najbliższy finał Ligii Mistrzów. I to niezależnie od tego, czy jego ukochany Manchester będzie w finale czy też nie. Po prostu chciałby obejrzeć i delektować się grą na najwyższym poziomie w wykonaniu wyśmienitych piłkarzy. I nie przeszkadza mu, że będzie musiał czekać prawie rok na to wydarzenie...
spełnienie marzenia
2012-05-19
Jeśli o czymś naprawdę marzysz i pragniesz tego z całych sił, to bez wątpienia musi się to spełnić. Tak też było w przypadku Marcina, który prawie rok czekał na wyjazd do Monachium na finałowy mecz Ligi Mistrzów. Wreszcie ta długo oczekiwana chwila nadeszła i na dzień przed meczem wyruszyliśmy do stolicy Bawarii. Podróż była dość długa i na pewno męcząca, ale nasz Marzyciel nie dawał w ogóle tego po sobie znać. Wszystko było wtedy mało istotne i nawet trudno było go namówić na jedzenie, gdyż najważniejszy był cel – obejrzenie na żywo pojedynku dwóch najlepszych drużyn w Europie.
Gdy dotarliśmy na miejsce, dosyć szybko udaliśmy się na zasłużony odpoczynek, mając świadomość, że musimy nabrać jak najwięcej sił przed czekającym nas, z pewnością pełnym niesamowitych wrażeń, kulminacyjnym dniem naszej podróży.
Z uwagi na to, że na drugi dzień wstaliśmy dosyć rano a do meczu zostało jeszcze kilka godzin, czas ten postanowiliśmy poświęcić na zwiedzanie parku olimpijskiego oraz starego miasta. Niesamowicie pomogli nam w tym mieszkający w Monachium przyjaciele naszej Fundacji, bez których wsparcia z pewnością nie zobaczylibyśmy tak wielu pięknych miejsc. Tym bardziej, że atmosfera na mieście w tym dniu była bardzo gorąca a rozśpiewanych kibiców (szczególnie miejscowej drużyny) spotkać można było praktycznie wszędzie. Tłumy fanów piłki nożnej sprawiały też, że tego dnia podróż komunikacją miejską była niecodzienną przygodą.
Gdy do meczu pozostały już tylko dwie godziny, udaliśmy się pod stadion Allianz Arena na którym miał być on rozgrywany. Marcin razem z mamą już po chwili znaleźli się we wnętrzu robiącego ogromne wrażenie obiektu, gdzie w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek mogli go bez problemu zwiedzać a przy tym też obserwować rozgrzewających się piłkarzy. Trzeba przyznać, że mieli ku temu znakomite warunki, gdyż miejsca siedzące mieli naprawdę doskonałe i pozwalające rzeczywiście poczuć atmosferę wydarzeń na boisku.
Jak się już niedługo okazało tego dnia szczęście naprawdę nam dopisywało i Marcin miał okazję obserwować jeden z najlepszych finałów Ligi Mistrzów ostatnich lat. Pełen nieprzewidywalnych zwrotów akcji pojedynek, który jednak nie znalazł rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie gry. Konieczna była więc dogrywka a potem rzuty karne, które ostatecznie wyłoniły zwycięzcę. Była nią drużyna, której w tym spotkaniu kibicował Marcin, co bez wątpienia dało mu ogromny zastrzyk pozytywnych emocji.
Na taki mecz, bez dwóch zdań, opłacało się czekać prawie rok.