Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-01-07
charakteryzujący naszą ekipę. Udało się jednak, po pół godzinnym spacerze, dojść do przystanku. Spacer mroźny, ale, jak to w dobrym towarzystwie, pogoda nie doskwierała.
Gdy dotarliśmy na miejsce (dokładnie, co do minuty), Marzycielka oraz cała jej rodzina okazali się być osobami niezwykle sympatycznymi. 13- letnia Klaudia jest bardzo miłą, cichą dziewczyną, o niezwykle różnorodnej gamie zainteresowań (chociażby taniec, śpiew, psy, siatkówka, pływanie...). Sama znalazła stronę internetową naszej fundacji, a pytana o marzenie, bez wahania odpowiedziała, że marzy o laptopie. Spędziliśmy następne 2 godziny rozmawiając głownie z Klaudią oraz jej wspaniałym tatą, który, jak nasza Marzycielka, stara się realizować we wszystkim (od dekorowania choinki po hodowlę ryb). Jednak królem popołudnia zdecydowanie było małe, futrzane stworzenie - 5-miesięczny Yorkshire Terrier o imieniu Blackie. Piesek zdołał w niedługim czasie wszystkich obwąchać, odnotować brak zapachów jamnikopodobnych (żywi do tej rasy niezrozumiałą awersję) i zaakceptować, po czym przystąpić do pełnego godności i powagi zajęcia - błagania o ciasteczka. Żal było wychodzić, ale marzenie trzeba zacząć realizować, oby jak najszybciej!
No i jeszcze, mimo twardego stanowiska taty Klaudii, w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że ryba jest równie dobrym kompanem jak pies....
spełnienie marzenia
2006-01-22
To była bardzo mroźna, prawdziwie zimowa niedziela. Jednak pomimo niesprzyjających warunków byliśmy zwarci i gotowi do spełnienia "misji'. :
Zabraliśmy profesjonalnie zapakowany przez Karolinę i Marcina laptop i wyruszyliśmy do domu Klaudii i jej sympatycznej Rodzinki. Zaplanowana była niespodzianka, więc byliśmy lekko podenerwowani. Jednak, gdy dotarliśmy na miejsce, okazało, że nikt z domowników nie zdradził tajemnicy.
Klaudia początkowo nieśmiało otwierała zielony pakunek, ale z naszą pomocą udało się usunąć niepotrzebne akcesoria. Przez cały czas towarzyszył jej uśmiech na twarzy, co było największym prezentem dla nas. Bez problemu radziła sobie z wszelakimi konfiguracjami i innymi "dziwnymi" dla mnie czynnościami.. Nasza Marzycielka otrzymała też od nas mały pakunek, w którym była ulubiona gra Klaudii. Wszystkiemu przyglądali się też wspaniali Rodzice, siostra i oczywiście Blackie, zwany też "Pit Bullem". (I tu chciałam zaznaczyć, że nasz wolontariusz zyskał zaufanie u małego Blackiego, który wskoczył Marcinowi na kolana, choć szybko się rozmyślił i czmychnął na dalszy podbój.:))
Tymczasem Klaudia "walczyła" z wgrywaniem Simsów, udowadniając Tacie-znawcy, nie tylko komputerowego, że sama da sobie radę. A my z wielką przyjemnością rozmawialiśmy z resztą Rodzinki, poruszając różne tematy. Oczywiście wróciliśmy do problemu wyższości (lub nie :) ) rybek nad psinkami.
Atmosfera była wspaniała, mróz za oknem nie zachęcał do wyjścia, ale nadszedł czas i zdecydowaliśmy się zawalczyć z mroźną naturą. Na pociechę, zostaliśmy zaproszeni i mamy nadzieję, że uda nam się kiedyś odwiedzić Klaudię. Rozgrzani serdecznością i pozytywną atmosferą zakończyliśmy kolejną wspaniałą misję. I nie mamy dość!:) Klaudii życzymy, aby laptop spełniał swe zadanie, Mamie wytrwałości co do "komputerowych Zwolenników", a Tacie braku "cudownie powstałych" awarii systemu komputerowego:). Pozdrawiam!!!