Moim marzeniem jest:

Wyjazd na Teneryfę

Maciej, 14 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Trójmiasto

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2011-03-30

Od razu po szkole wsiadłyśmy w tramwaj i pojechałyśmy w odwiedziny do nastoletniego Maćka. Mimo deszczowej pogody już na wstępie chłopiec rozweselił nas swoimi dowcipami. Usiadłyśmy obok niego i razem z nim opowiadaliśmy sobie najlepsze żarty! Udzielił nam się jego dobry humor! Śmiechu było co nie miara, a to dopiero był początek! Na prezent wybrałyśmy mu grę komputerową, z której bardzo się ucieszył. Marzyciel ma dużą wiedzę na ten temat. Uwielbiam gry, więc szybko załapaliśmy wspólny temat do gadania. Strategiczne, przygodowe, sportowe... tak, tak to jest właśnie to, o czym rozmawialiśmy! Oprócz zafascynowania grami Maciek uwielbia słuchać różnego rodzaju muzyki i tak z tego tematu przeszliśmy do luźnej rozmowy jak to w szkole, jak samopoczucie, … czyli popularny slang nastolatków:).
Ania dosyć szybko wypełniła dokumenty z mamą marzyciela. Nie oznaczało to, że nasza wizyta dobiegła końca! O nie! Wszyscy razem gadaliśmy na pełnym luzie i słuchaliśmy dowcipów Maćka i wolontariuszki Ani. Tak dobrze nam się z nim rozmawiało, że prawie zapomniałyśmy, jaki jest cel naszej wizyty! Przeszliśmy do sedna sprawy. Maciek sam zaczął temat podróży. Opowiedział nam o swoich wycieczkach z rodziną, która dla marzyciela jest bardzo ważna i za każdym razem podkreślał, że większość wyjazdów spędzał z najbliższymi.
Maciek uwielbia piaszczyste plaże, koktajle pod palmą przy basenie, parki wodne i hotele nad samym morzem! Chłopcu marzy się wyjazd na Teneryfę, gdzie będzie mógł wygrzewać się na miejscowych plażach i kąpać się w wodach.
Maciek to przesympatyczny, zabawny i bardzo inteligentny chłopak. Mimo swojej choroby stara się cieszyć życiem i tak jak on to powiedział (co nas zresztą bardzo zafascynowało): „Nie mam wiele tego szczęścia, ale muszę się cieszyć z tego, co mam. Żyje się dalej i taka jest kolej rzeczy, jedni umierają, jedni chorują i nie mogą się załamywać muszą cieszyć się życiem mimo wszystko!”
Niechętnie musiałyśmy skończyć tą superową wizytę, ale obiecałyśmy Maćkowi, że jak będziemy w akademii to go odwiedzimy i na pewno oglądniemy jakiś film, posłuchamy muzyki i może zagramy w tą grę na jego laptopie!:)

spełnienie marzenia

2014-06-26

Czekali, czekali no i doczekali się. Cała rodzinka jedzie, a raczej leci na spełnienie

marzenia!!! Marzyciela Maćka rozpiera duma, że wszyscy będą przez cały tydzień

w raju i to dzięki niemu. Bo przecież to on wymarzył sobie gorącą i egzotyczną

Teneryfę. Jako że wylot miał mieć miejsce z samego rana z Warszawy, z wioski

pod Słupskiem gdzie mieszka rodzina Maćka ruszają wieczorem poprzedniego

dnia. Po drodze w Gdańsku dołączyła woluntariuszka Asia, która będzie opiekowała

się rodzinką w czasie wyjazdu. Tak naprawdę to było nasze pierwsze spotkanie,

więc czym prędzej dopełniliśmy wzajemnej prezentacji. Nocna podróż przebiegła

spokojnie i bezpiecznie za sprawą taty-Jurka, który na ochotnika kierował

samochodem całą drogę.

Wreszcie nadchodzi czas wylotu. Podniebna podróż trwała pięć i pół godziny.

Wszyscy podziwialiśmy niesamowite widoki. Alpy i Gibraltar z lotu ptaka są

przepiękne. No i wreszcie jest, nasza Teneryfa. Przepiękna, gorąca i słoneczna

wyspa. Lądujemy w raju. Już z autobusu po drodze do hotelu napstrykaliśmy masę

zdjęć. Nasz hotel okazał się chyba najpiękniejszym z wszystkich hoteli jakie

widzieliśmy po drodze. Maćka wraz rodzinką zakwaterowano w pięknym, rodzinnym

pokoju z tarasem i bajecznym widokiem na hotelowe baseny oraz ocenan. W oddali

majaczył widok sąsiedniej wyspy La Gomera. Co prędzej rzuciliśmy walizki i

wszyscy ruszyliśmy do kąpieli w basenach. Woda była tak cieplutka, że wcale nie

trzeba było celebrować czynności stopniowego zamaczania się. Zresztą kąpiele w

basenach były obowiązkowym punktem każdego dnia w ciągu całego pobytu.

Oczywiście nie mogło zabraknąć kąpieli w oceanie Atlantyckim. Woda była znacznie

cieplejsza niż w naszym Bałtyku. Na marzyciela Maćka, jego młodszego brata

Karolka oraz rodziców czekała na wyspie cała masa cudownych przeżyć. Pierwszą

wyprawą była niesamowita eskapada Jeepami w góry, na szczyt Teneryfy.

Samochodami wjechaliśmy na wysokość 2500m. Następnie kolejką linową

wjechaliśmy prawie na sam szczyt najwyższej góry na wyspie, którą jest wulkan

Teide (3718m). Z zapartym tchem podziwialiśmy przepiękną panoramę. Powrotna

jazda Jeepami po górskich serpentynach dostarczyła niemało emocji, szczególnie

mamie Maćka i woluntariuszce Asi. Nie wiedzieć czemu miały momentami

podwyższone ciśnienie. Następnego dnia rano, uzbrojeni w kąpielówki i ręczniki z

całą rodzinką ruszyliśmy na podbój największego na Teneryfie parku wodnego Siam

Park, oddalonego od naszego hotelu o 35 km. I tu niespodzianka. Zamiast jazdy

zwykłym liniowym autobusem, Biuro Rainbow Tours wynajęło dla nas i zafundowało

taxi w obie strony. To się nazywa zajechać z klasą. Uśmiech jak banan nie znikał

nam z twarzy w obie strony. A w parku.... Co tu dużo mówić, całodzienna przygoda

na przeróżnych zjeżdżalniach, rzeczkach oraz na wielkiej plaży z ogromną sztuczną

falą, która dawała niesamowite przeżycia. Z prawdziwym smutkiem Maciek i Karol

przyjęli wiadomość, że jest już wieczór i park jest zamykany. Dalszą zabawę w

wodzie chłopcy kontynuowali do końca dnia w hotelowych basenach. Kolejnego

ranka czekała wszystkich kolejna atrakcja – wycieczka autokarem wokół całej wyspy

wraz z kilkugodzinnym pobytem w Loro Parque, największym na wyspie zooparku.

Pokazy umiejętności lwów morskich, delfinów i orek były niesamowite. Na długo też

w pamięci pozostaną wrażenia ze szklanego tunelu w ogromnym akwarium z

rekinami. Ostatni dzień przed dniem wylotu spędziliśmy na błogim lenistwie na

przemian w basenach i na plaży nad oceanem. Niestety to co dobre zazwyczaj

kończy się szybko. Nadszedł dzień wylotu. Szybciutko zaraz po śniadaniu marzyciel

wraz z całą rodzinką pobiegli ostatni raz popływać w basenie. Na lotnisku przed

wylotem woluntariuszka Asia odczytała i wręczyła Maćkowi dyplom spełnionego

marzenia. Maciek stwierdził, że niewątpliwie było one spełnione i tak jak się mu

nawet nie śniło. Łezki wzruszenia widać było nie tylko w oczach Maćka i jego mamy.

Wieczorem przylecieliśmy do Warszawy i dalej do Gdańska ruszyliśmy

samochodem. Wczesnym świtem nadszedł czas rozstania. Długo nie mogliśmy się

pożegnać. Przez ten tydzień wszyscy bardzo się zżyliśmy.

Maciek wraz rodziną jest niezmiernie wdzięczny biurze podróży Rainbow Tours,

które sponsorowało połowę kosztów wyjazdu a także wycieczki do Siam Park i Loro

Parque. Szczególne podziękowania składają na ręce przemiłej rezydentki pani

Małgorzaty.

Jednak spełnienie marzenia nie byłoby możliwe bez Fundacji Mam Marzenie,

której marzyciel i jego rodzina są bardzo, bardzo, bardzo wdzięczni. Szczególne

podziękowania kierują do woluntariuszek: Klaudii oraz Asi, która opiekowała się

rodzinką przez cały wyjazd. Przeżyte wrażenia pozostaną w pamięci na długie lata.

inne

2014-06-26

relacja wkróce... :)

inne

2014-06-26

Czekali, czekali no i doczekali się. Cała rodzinka jedzie, a raczej leci na spełnienie marzenia!!! Marzyciela Maćka rozpiera duma, że wszyscy będą przez cały tydzień w raju i to dzięki niemu. Bo przecież to on wymarzył sobie gorącą i egzotyczną Teneryfę. Jako że wylot miał mieć miejsce z samego rana z Warszawy, z wioski pod Słupskiem gdzie mieszka rodzina Maćka ruszają wieczorem poprzedniego dnia. Po drodze w Gdańsku dołączyła woluntariuszka Asia, która będzie opiekowała się rodzinką w czasie wyjazdu. Tak naprawdę to było nasze pierwsze spotkanie, więc czym prędzej dopełniliśmy wzajemnej prezentacji. Nocna podróż przebiegła spokojnie i bezpiecznie za sprawą taty-Jurka, który na ochotnika kierował samochodem całą drogę. Wreszcie nadchodzi czas wylotu. Podniebna podróż trwała pięć i pół godziny. Wszyscy podziwialiśmy niesamowite widoki. Alpy i Gibraltar z lotu ptaka są przepiękne. No i wreszcie jest, nasza Teneryfa. Przepiękna, gorąca i słoneczna wyspa. Lądujemy w raju. Już z autobusu po drodze do hotelu napstrykaliśmy masę zdjęć. Nasz hotel okazał się chyba najpiękniejszym z wszystkich hoteli jakie widzieliśmy po drodze. Maćka wraz rodzinką zakwaterowano w pięknym, rodzinnym pokoju z tarasem i bajecznym widokiem na hotelowe baseny oraz ocenan. W oddali majaczył widok sąsiedniej wyspy La Gomera. Co prędzej rzuciliśmy walizki i wszyscy ruszyliśmy do kąpieli w basenach. Woda była tak cieplutka, że wcale nie trzeba było celebrować czynności stopniowego zamaczania się. Zresztą kąpiele w basenach były obowiązkowym punktem każdego dnia w ciągu całego pobytu. Oczywiście nie mogło zabraknąć kąpieli w oceanie Atlantyckim. Woda była znacznie cieplejsza niż w naszym Bałtyku. Na marzyciela Maćka, jego młodszego brata Karolka oraz rodziców czekała na wyspie cała masa cudownych przeżyć. Pierwszą wyprawą była niesamowita eskapada Jeepami w góry, na szczyt Teneryfy. Samochodami wjechaliśmy na wysokość 2500m. Następnie kolejką linową wjechaliśmy prawie na sam szczyt najwyższej góry na wyspie, którą jest wulkan Teide (3718m). Z zapartym tchem podziwialiśmy przepiękną panoramę. Powrotna jazda Jeepami po górskich serpentynach dostarczyła niemało emocji, szczególnie mamie Maćka i woluntariuszce Asi. Nie wiedzieć czemu miały momentami podwyższone ciśnienie. Następnego dnia rano, uzbrojeni w kąpielówki i ręczniki z całą rodzinką ruszyliśmy na podbój największego na Teneryfie parku wodnego Siam Park, oddalonego od naszego hotelu o 35 km. I tu niespodzianka. Zamiast jazdy zwykłym liniowym autobusem, Biuro Rainbow Tours wynajęło dla nas i zafundowało taxi w obie strony. To się nazywa zajechać z klasą. Uśmiech jak banan nie znikał nam z twarzy w obie strony. A w parku.... Co tu dużo mówić, całodzienna przygoda na przeróżnych zjeżdżalniach, rzeczkach oraz na wielkiej plaży z ogromną sztuczną falą, która dawała niesamowite przeżycia. Z prawdziwym smutkiem Maciek i Karol przyjęli wiadomość, że jest już wieczór i park jest zamykany. Dalszą zabawę w wodzie chłopcy kontynuowali do końca dnia w hotelowych basenach. Kolejnego ranka czekała wszystkich kolejna atrakcja – wycieczka autokarem wokół całej wyspy wraz z kilkugodzinnym pobytem w Loro Parque, największym na wyspie zooparku. Pokazy umiejętności lwów morskich, delfinów i orek były niesamowite. Na długo też w pamięci pozostaną wrażenia ze szklanego tunelu w ogromnym akwarium z rekinami. Ostatni dzień przed dniem wylotu spędziliśmy na błogim lenistwie na przemian w basenach i na plaży nad oceanem. Niestety to co dobre zazwyczaj kończy się szybko. Nadszedł dzień wylotu. Szybciutko zaraz po śniadaniu marzyciel wraz z całą rodzinką pobiegli ostatni raz popływać w basenie. Na lotnisku przed wylotem woluntariuszka Asia odczytała i wręczyła Maćkowi dyplom spełnionego marzenia. Maciek stwierdził, że niewątpliwie było one spełnione i tak jak się mu nawet nie śniło. Łezki wzruszenia widać było nie tylko w oczach Maćka i jego mamy. Wieczorem przylecieliśmy do Warszawy i dalej do Gdańska ruszyliśmy samochodem. Wczesnym świtem nadszedł czas rozstania. Długo nie mogliśmy się pożegnać. Przez ten tydzień wszyscy bardzo się zżyliśmy.

Maciek wraz rodziną jest niezmiernie wdzięczny biurze podróży Rainbow Tours, które sponsorowało połowę kosztów wyjazdu a także wycieczki do Siam Park i Loro Parque. Szczególne podziękowania składają na ręce przemiłej rezydentki pani Małgorzaty.

Jednak spełnienie marzenia nie byłoby możliwe bez Fundacji Mam Marzenie, której marzyciel i jego rodzina są bardzo, bardzo, bardzo wdzięczni. Szczególne podziękowania kierują do woluntariuszek: Klaudii oraz Asi, która opiekowała się rodzinką przez cały wyjazd. Przeżyte wrażenia pozostaną w pamięci na długie lata.