Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-03-30
Od razu po szkole wsiadłyśmy w tramwaj i pojechałyśmy w odwiedziny do nastoletniego Maćka. Mimo deszczowej pogody już na wstępie chłopiec rozweselił nas swoimi dowcipami. Usiadłyśmy obok niego i razem z nim opowiadaliśmy sobie najlepsze żarty! Udzielił nam się jego dobry humor! Śmiechu było co nie miara, a to dopiero był początek! Na prezent wybrałyśmy mu grę komputerową, z której bardzo się ucieszył. Marzyciel ma dużą wiedzę na ten temat. Uwielbiam gry, więc szybko załapaliśmy wspólny temat do gadania. Strategiczne, przygodowe, sportowe... tak, tak to jest właśnie to, o czym rozmawialiśmy! Oprócz zafascynowania grami Maciek uwielbia słuchać różnego rodzaju muzyki i tak z tego tematu przeszliśmy do luźnej rozmowy jak to w szkole, jak samopoczucie, … czyli popularny slang nastolatków:).
Ania dosyć szybko wypełniła dokumenty z mamą marzyciela. Nie oznaczało to, że nasza wizyta dobiegła końca! O nie! Wszyscy razem gadaliśmy na pełnym luzie i słuchaliśmy dowcipów Maćka i wolontariuszki Ani. Tak dobrze nam się z nim rozmawiało, że prawie zapomniałyśmy, jaki jest cel naszej wizyty! Przeszliśmy do sedna sprawy. Maciek sam zaczął temat podróży. Opowiedział nam o swoich wycieczkach z rodziną, która dla marzyciela jest bardzo ważna i za każdym razem podkreślał, że większość wyjazdów spędzał z najbliższymi.
Maciek uwielbia piaszczyste plaże, koktajle pod palmą przy basenie, parki wodne i hotele nad samym morzem! Chłopcu marzy się wyjazd na Teneryfę, gdzie będzie mógł wygrzewać się na miejscowych plażach i kąpać się w wodach.
Maciek to przesympatyczny, zabawny i bardzo inteligentny chłopak. Mimo swojej choroby stara się cieszyć życiem i tak jak on to powiedział (co nas zresztą bardzo zafascynowało): „Nie mam wiele tego szczęścia, ale muszę się cieszyć z tego, co mam. Żyje się dalej i taka jest kolej rzeczy, jedni umierają, jedni chorują i nie mogą się załamywać muszą cieszyć się życiem mimo wszystko!”
Niechętnie musiałyśmy skończyć tą superową wizytę, ale obiecałyśmy Maćkowi, że jak będziemy w akademii to go odwiedzimy i na pewno oglądniemy jakiś film, posłuchamy muzyki i może zagramy w tą grę na jego laptopie!:)
spełnienie marzenia
2014-06-26
Czekali, czekali no i doczekali się. Cała rodzinka jedzie, a raczej leci na spełnienie
marzenia!!! Marzyciela Maćka rozpiera duma, że wszyscy będą przez cały tydzień
w raju i to dzięki niemu. Bo przecież to on wymarzył sobie gorącą i egzotyczną
Teneryfę. Jako że wylot miał mieć miejsce z samego rana z Warszawy, z wioski
pod Słupskiem gdzie mieszka rodzina Maćka ruszają wieczorem poprzedniego
dnia. Po drodze w Gdańsku dołączyła woluntariuszka Asia, która będzie opiekowała
się rodzinką w czasie wyjazdu. Tak naprawdę to było nasze pierwsze spotkanie,
więc czym prędzej dopełniliśmy wzajemnej prezentacji. Nocna podróż przebiegła
spokojnie i bezpiecznie za sprawą taty-Jurka, który na ochotnika kierował
samochodem całą drogę.
Wreszcie nadchodzi czas wylotu. Podniebna podróż trwała pięć i pół godziny.
Wszyscy podziwialiśmy niesamowite widoki. Alpy i Gibraltar z lotu ptaka są
przepiękne. No i wreszcie jest, nasza Teneryfa. Przepiękna, gorąca i słoneczna
wyspa. Lądujemy w raju. Już z autobusu po drodze do hotelu napstrykaliśmy masę
zdjęć. Nasz hotel okazał się chyba najpiękniejszym z wszystkich hoteli jakie
widzieliśmy po drodze. Maćka wraz rodzinką zakwaterowano w pięknym, rodzinnym
pokoju z tarasem i bajecznym widokiem na hotelowe baseny oraz ocenan. W oddali
majaczył widok sąsiedniej wyspy La Gomera. Co prędzej rzuciliśmy walizki i
wszyscy ruszyliśmy do kąpieli w basenach. Woda była tak cieplutka, że wcale nie
trzeba było celebrować czynności stopniowego zamaczania się. Zresztą kąpiele w
basenach były obowiązkowym punktem każdego dnia w ciągu całego pobytu.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kąpieli w oceanie Atlantyckim. Woda była znacznie
cieplejsza niż w naszym Bałtyku. Na marzyciela Maćka, jego młodszego brata
Karolka oraz rodziców czekała na wyspie cała masa cudownych przeżyć. Pierwszą
wyprawą była niesamowita eskapada Jeepami w góry, na szczyt Teneryfy.
Samochodami wjechaliśmy na wysokość 2500m. Następnie kolejką linową
wjechaliśmy prawie na sam szczyt najwyższej góry na wyspie, którą jest wulkan
Teide (3718m). Z zapartym tchem podziwialiśmy przepiękną panoramę. Powrotna
jazda Jeepami po górskich serpentynach dostarczyła niemało emocji, szczególnie
mamie Maćka i woluntariuszce Asi. Nie wiedzieć czemu miały momentami
podwyższone ciśnienie. Następnego dnia rano, uzbrojeni w kąpielówki i ręczniki z
całą rodzinką ruszyliśmy na podbój największego na Teneryfie parku wodnego Siam
Park, oddalonego od naszego hotelu o 35 km. I tu niespodzianka. Zamiast jazdy
zwykłym liniowym autobusem, Biuro Rainbow Tours wynajęło dla nas i zafundowało
taxi w obie strony. To się nazywa zajechać z klasą. Uśmiech jak banan nie znikał
nam z twarzy w obie strony. A w parku.... Co tu dużo mówić, całodzienna przygoda
na przeróżnych zjeżdżalniach, rzeczkach oraz na wielkiej plaży z ogromną sztuczną
falą, która dawała niesamowite przeżycia. Z prawdziwym smutkiem Maciek i Karol
przyjęli wiadomość, że jest już wieczór i park jest zamykany. Dalszą zabawę w
wodzie chłopcy kontynuowali do końca dnia w hotelowych basenach. Kolejnego
ranka czekała wszystkich kolejna atrakcja – wycieczka autokarem wokół całej wyspy
wraz z kilkugodzinnym pobytem w Loro Parque, największym na wyspie zooparku.
Pokazy umiejętności lwów morskich, delfinów i orek były niesamowite. Na długo też
w pamięci pozostaną wrażenia ze szklanego tunelu w ogromnym akwarium z
rekinami. Ostatni dzień przed dniem wylotu spędziliśmy na błogim lenistwie na
przemian w basenach i na plaży nad oceanem. Niestety to co dobre zazwyczaj
kończy się szybko. Nadszedł dzień wylotu. Szybciutko zaraz po śniadaniu marzyciel
wraz z całą rodzinką pobiegli ostatni raz popływać w basenie. Na lotnisku przed
wylotem woluntariuszka Asia odczytała i wręczyła Maćkowi dyplom spełnionego
marzenia. Maciek stwierdził, że niewątpliwie było one spełnione i tak jak się mu
nawet nie śniło. Łezki wzruszenia widać było nie tylko w oczach Maćka i jego mamy.
Wieczorem przylecieliśmy do Warszawy i dalej do Gdańska ruszyliśmy
samochodem. Wczesnym świtem nadszedł czas rozstania. Długo nie mogliśmy się
pożegnać. Przez ten tydzień wszyscy bardzo się zżyliśmy.
Maciek wraz rodziną jest niezmiernie wdzięczny biurze podróży Rainbow Tours,
które sponsorowało połowę kosztów wyjazdu a także wycieczki do Siam Park i Loro
Parque. Szczególne podziękowania składają na ręce przemiłej rezydentki pani
Małgorzaty.
Jednak spełnienie marzenia nie byłoby możliwe bez Fundacji Mam Marzenie,
której marzyciel i jego rodzina są bardzo, bardzo, bardzo wdzięczni. Szczególne
podziękowania kierują do woluntariuszek: Klaudii oraz Asi, która opiekowała się
rodzinką przez cały wyjazd. Przeżyte wrażenia pozostaną w pamięci na długie lata.
inne
2014-06-26
relacja wkróce... :)
inne
2014-06-26
Czekali, czekali no i doczekali się. Cała rodzinka jedzie, a raczej leci na spełnienie marzenia!!! Marzyciela Maćka rozpiera duma, że wszyscy będą przez cały tydzień w raju i to dzięki niemu. Bo przecież to on wymarzył sobie gorącą i egzotyczną Teneryfę. Jako że wylot miał mieć miejsce z samego rana z Warszawy, z wioski pod Słupskiem gdzie mieszka rodzina Maćka ruszają wieczorem poprzedniego dnia. Po drodze w Gdańsku dołączyła woluntariuszka Asia, która będzie opiekowała się rodzinką w czasie wyjazdu. Tak naprawdę to było nasze pierwsze spotkanie, więc czym prędzej dopełniliśmy wzajemnej prezentacji. Nocna podróż przebiegła spokojnie i bezpiecznie za sprawą taty-Jurka, który na ochotnika kierował samochodem całą drogę. Wreszcie nadchodzi czas wylotu. Podniebna podróż trwała pięć i pół godziny. Wszyscy podziwialiśmy niesamowite widoki. Alpy i Gibraltar z lotu ptaka są przepiękne. No i wreszcie jest, nasza Teneryfa. Przepiękna, gorąca i słoneczna wyspa. Lądujemy w raju. Już z autobusu po drodze do hotelu napstrykaliśmy masę zdjęć. Nasz hotel okazał się chyba najpiękniejszym z wszystkich hoteli jakie widzieliśmy po drodze. Maćka wraz rodzinką zakwaterowano w pięknym, rodzinnym pokoju z tarasem i bajecznym widokiem na hotelowe baseny oraz ocenan. W oddali majaczył widok sąsiedniej wyspy La Gomera. Co prędzej rzuciliśmy walizki i wszyscy ruszyliśmy do kąpieli w basenach. Woda była tak cieplutka, że wcale nie trzeba było celebrować czynności stopniowego zamaczania się. Zresztą kąpiele w basenach były obowiązkowym punktem każdego dnia w ciągu całego pobytu. Oczywiście nie mogło zabraknąć kąpieli w oceanie Atlantyckim. Woda była znacznie cieplejsza niż w naszym Bałtyku. Na marzyciela Maćka, jego młodszego brata Karolka oraz rodziców czekała na wyspie cała masa cudownych przeżyć. Pierwszą wyprawą była niesamowita eskapada Jeepami w góry, na szczyt Teneryfy. Samochodami wjechaliśmy na wysokość 2500m. Następnie kolejką linową wjechaliśmy prawie na sam szczyt najwyższej góry na wyspie, którą jest wulkan Teide (3718m). Z zapartym tchem podziwialiśmy przepiękną panoramę. Powrotna jazda Jeepami po górskich serpentynach dostarczyła niemało emocji, szczególnie mamie Maćka i woluntariuszce Asi. Nie wiedzieć czemu miały momentami podwyższone ciśnienie. Następnego dnia rano, uzbrojeni w kąpielówki i ręczniki z całą rodzinką ruszyliśmy na podbój największego na Teneryfie parku wodnego Siam Park, oddalonego od naszego hotelu o 35 km. I tu niespodzianka. Zamiast jazdy zwykłym liniowym autobusem, Biuro Rainbow Tours wynajęło dla nas i zafundowało taxi w obie strony. To się nazywa zajechać z klasą. Uśmiech jak banan nie znikał nam z twarzy w obie strony. A w parku.... Co tu dużo mówić, całodzienna przygoda na przeróżnych zjeżdżalniach, rzeczkach oraz na wielkiej plaży z ogromną sztuczną falą, która dawała niesamowite przeżycia. Z prawdziwym smutkiem Maciek i Karol przyjęli wiadomość, że jest już wieczór i park jest zamykany. Dalszą zabawę w wodzie chłopcy kontynuowali do końca dnia w hotelowych basenach. Kolejnego ranka czekała wszystkich kolejna atrakcja – wycieczka autokarem wokół całej wyspy wraz z kilkugodzinnym pobytem w Loro Parque, największym na wyspie zooparku. Pokazy umiejętności lwów morskich, delfinów i orek były niesamowite. Na długo też w pamięci pozostaną wrażenia ze szklanego tunelu w ogromnym akwarium z rekinami. Ostatni dzień przed dniem wylotu spędziliśmy na błogim lenistwie na przemian w basenach i na plaży nad oceanem. Niestety to co dobre zazwyczaj kończy się szybko. Nadszedł dzień wylotu. Szybciutko zaraz po śniadaniu marzyciel wraz z całą rodzinką pobiegli ostatni raz popływać w basenie. Na lotnisku przed wylotem woluntariuszka Asia odczytała i wręczyła Maćkowi dyplom spełnionego marzenia. Maciek stwierdził, że niewątpliwie było one spełnione i tak jak się mu nawet nie śniło. Łezki wzruszenia widać było nie tylko w oczach Maćka i jego mamy. Wieczorem przylecieliśmy do Warszawy i dalej do Gdańska ruszyliśmy samochodem. Wczesnym świtem nadszedł czas rozstania. Długo nie mogliśmy się pożegnać. Przez ten tydzień wszyscy bardzo się zżyliśmy.
Maciek wraz rodziną jest niezmiernie wdzięczny biurze podróży Rainbow Tours, które sponsorowało połowę kosztów wyjazdu a także wycieczki do Siam Park i Loro Parque. Szczególne podziękowania składają na ręce przemiłej rezydentki pani Małgorzaty.
Jednak spełnienie marzenia nie byłoby możliwe bez Fundacji Mam Marzenie, której marzyciel i jego rodzina są bardzo, bardzo, bardzo wdzięczni. Szczególne podziękowania kierują do woluntariuszek: Klaudii oraz Asi, która opiekowała się rodzinką przez cały wyjazd. Przeżyte wrażenia pozostaną w pamięci na długie lata.