Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2011-04-18
W pewne kwietniowe słoneczne popołudnie wybrałyśmy się do naszego nowego Marzyciela - 4-letniego Oliwiera. Na przełamanie pierwszych lodów kupiłyśmy mu ciężarówkę, jako że wcześniej mama Oliwierka zdradziła nam, ze chłopiec jest fanem samochodów. Do niespodziankowego prezentu dołożyłyśmy też kredki i kolorowanki, co okazało się strzałem w dziesiątkę, ponieważ po nieśmiałym przywitaniu Oliwier dał nam się poznać jako prawdziwy artysta-malarz . Pomimo tak młodego wieku bez trudu zawładnął naszymi sercami - Oliwierek jest przeuroczym chłopcem z prześlicznym uśmiechem oraz wyjątkowo radosnym sposobem bycia. My chyba też przypadłyśmy mu do gustu ponieważ po wspólnym malowaniu, naklejaniu i zgadywaniu Marzyciel zaprowadził nas w „spokojne"i „odludne" miejsce by zdradzić nam swój sekret - największe marzenie. Jak się okazało Oliwier bardzo chciałby pojechać nad morze, a najlepiej by było tam jeszcze zoo. Mamy nadzieje, ze uda nam się spełnić jego marzenie, bo radość i uśmiech dziecka jest najpiękniejszą rzeczą w życiu.
spełnienie marzenia
2012-07-27
27 lipca nadszedł długo oczekiwany dzień wyjazdu nad morze. Nasza przygoda rozpoczęła się w Głogowie, skąd bladym świtem wyruszyliśmy prosto do Dziwnowa. Początkowo Oliwier był lekko zawstydzony i nie bardzo chętny do rozmowy ze mną. Jednak po pewnym czasie, udało mi się zdobyć uwagę i zainteresowanie chłopca. Opowiadał mi o swojej kolekcji samochodów, a także zabawek Lego. Przez pozostałą część podróży, bawiliśmy się wspólnie aby jakoś przetrwać przedłużającą się z powodu korków podróż. Kiedy dotarliśmy na miejsce, w hotelu, czekało nas miłe przyjęcie ze strony personelu. Najszybciej jak to możliwe rozpakowaliśmy bagaże i czym prędzej pognaliśmy na plażę. Morze przywitało nas ciepłą wodą i pogodą idealną do plażowania. Oliwiera nie dało się oderwać od wody. Wspólnie łapaliśmy fale przy akompaniamencie gromkich salw śmiechu. Budowaliśmy również zamki z piasku i zakopywaliśmy się nim. Po kilku godzinach zabaw, nadszedł czas na posilenie się aby mieć siły na dalsze atrakcje. Po upragnionej przez Oliwiera pizzy, poszliśmy odpocząć do hotelu. Wieczór spędziliśmy przy hotelowym ogrodzie, gdzie nasz marzyciel nieprzerwanie- przez około pół godziny, skakał na trampolinie. Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy pójść na plażę, aby zakończyć dzień podziwianiem zachodu słońca. Wszyscy byliśmy zachwyceni widokiem i zgodnie uznaliśmy nasz pierwszy dzień pobytu za niezwykle udany :)
Drugiego dnia, powitała nas deszczowa pogoda. Na szczęście, po zjedzonym śniadaniu, wypogodziło się więc wybraliśmy się na spacer. Oliwier namówił nas na wycieczkę 4- osobowym gokartem. Cała odpowiedzialność za jazdę spadła na rodziców Oliwiera, my natomiast wygodnie siedzieliśmy sobie z przodu i podziwialiśmy mijane uliczki ;) Po męczącej przejażdżce poszliśmy posilić się pysznymi goframi. Kolejnym punktem dnia było oczywiście wyjście na plażę i kolejna część łapania fal i zakopywania się w piasku. Wieczór spędziliśmy na puszczaniu lampiona. Tata Oliwiera okazał się mistrzem w tej kwestii i lampion, ku naszej wielkiej radości, wzniósł się prosto do nieba!
Trzeciego dnia obudził nas deszcz i niestety taka pogoda utrzymała się do wieczora. My natomiast postanowiliśmy nie rezygnować z naszych planów i schowani pod parasolami, wybraliśmy się na rejs statkiem. Zanim dotarliśmy na pokład, byliśmy cali przemoknięci, ale to tylko urozmaiciło naszą przygodę. Oliwier był bardzo zadowolony, więc cel został osiągnięty. Po rejsie poszliśmy ogrzać się przy filiżance pysznej czekolady. Potem Oliwier poszedł z rodzicami na hotelowy basen, skąd ciężko go było wyciągnąć. Wieczorem odwiedziliśmy wesołe miasteczko, gdzie najważniejszym punktem był Diabelski młyn. Oliwier nie bał się ani trochę i dzielnie wzniósł się z tatą nad dachami miasta. Spacer brzegiem morza zakończył nasz kolejny cudowny dzień w Dziwnowie.
W poniedziałek przyszedł czas na Dziki Zachód! Z samego rana pojechaliśmy do Kołobrzegu, gdzie na Oliwiera czekało mnóstwo atrakcji. Pierwszym punktem programu było przedstawienie z udziałem kowboi, Indianek i bywalców saloonów. Duża ilość wystrzałów z rewolwerów trochę przestraszyła Oliwiera, ale ogólnie widowisko podobało się nam wszystkim. Trochę dalej czekała nas kolejna atrakcja w postaci minii zoo, gdzie Oliwier mógł zobaczyć pawie, strusie, kozy, wielbłądy i inne zwierzęta prosto z Dzikiego Zachodu;) Miał także szansę przejechać się na kucyku i zwiedzić cały teren miasteczka jadąc powozem. Na koniec Oliwier przebrał się w strój prawdziwego Indianina, a na pamiątkę wybrał sobie kowbojski kapelusz- był zachwycony całym dniem! Spacer po Kołobrzegu i Rewalu zakończył nasz kolejny dzień pełen atrakcji.
No i nadszedł ostatni etap naszego pobytu. Niestety.... Po spakowaniu się, poszliśmy na pożegnalny spacer nad morze. Wszystkim było trochę smutno, że kończy się nasza wspólna przygoda. W trakcie podróży wspominaliśmy pobyt. Oliwier zapytany, co podobało mu się najbardziej, odpowiedział, że pierwsze miejsce zajmują kąpiele w hotelowym basenie, a na drugim miejscu plasuje się Diabelski młyn! :)
Najważniejsze jest natomiast to, że marzenie Oliwiera spełniło się w 100%! Chłopiec był zachwycony każdym dniem i jestem pewna, że długo będzie wspominać z rodzicami ten czas!
Spełnienia marzenia Oliwiera nie byłoby możliwe bez uprzejmości i wielkiemu sercu wielu osób. Szczególnie gorąco dziękujemy Sylwii, Przemkowi, Agatce, Krzysztofowi, Monice, Mirkowi, Gabrieli, Wojtkowi, Marcie, Reni, Sebastianowi, Wandzie, Adrianowi, Magdzie , Pawłowi, Helci i Piotrowi, a także Hotelowi Stary Dziwnów oraz całemu personelowi!