Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-06-18
Nasz kolejny marzyciel to 8 - letni Oskar z Andrychowa. Chłopiec pomimo choroby (mukowiscydoza) jest dzieckiem niesamowicie pogodnym., wesołym i bardzo kontaktowym. Jak to przed każdą pierwszą wizytą u marzyciela, miałyśmy z Magdą mnóstwo wątpliwości: jak spotkanie wypadnie, czy chłopiec nas polubi, czy będzie chciał z nami rozmawiać i przede wszystkim czy zdradzi nam jakie jest jego największe marzenie.
Wszystkie nasze obawy były zupełnie niepotrzebne...
18 czerwca, sobota, o umówionej godzinie byłyśmy u Oskara. Nasz mały dżentelmen przywitał się z nami i zaprosił do pokoju (jak na prawdziwego dżentelmena przystało przepuścił nas w drzwiach :-) ).
Od razu wręczyłyśmy Oskarowi dużą torbę z prezentem. Blask w oczach i uśmiech na twarzy mógł świadczyć tylko o jednym- trafiłyśmy z lodołamaczem w 10:-). Chłopiec powiedział, że piłka jest super, a w nową koszulkę i spodenki od razu pobiegł się przebrać.
Po krótkiej sesji zdjęciowej, do której "mały Beckham" bardzo chętnie pozował, przystąpiliśmy do najważniejszej części naszego spotkania. Zapytałyśmy o największe marzenie. Natychmiast padła odpowiedź, której się obawiałyśmy- komputer ( który ze względu na wiek Oskara jest niemożliwy do zrealizowania). Wytłumaczyłyśmy Oskarowi, że nie może dostać komputera i wymieniłyśmy mu pozostałe kategorie marzeń.
Możesz kimś zostać, możesz gdzieś pojechać, możesz się z kimś spotkać...
Po krótkiej chwili Oskar nieśmiało powiedział, że ma takie marzenie, ale że ono jest bardzo trudne do wykonania. Chłopiec chciałby się spotkać ze swoja ulubiona drużyną Real Madryt. Spytałyśmy też o marzenie awaryjne, z którym również nie było większych problemów, jeśli nie Real Madryt to wyjazd nad morze.
skar jest tak rozmowny, że jeszcze długo po tym jak poznałyśmy marzenie rozmawialiśmy na różne tematy. Opowiadał nam o piłce nożnej, o tym że chce być bramkarzem, o ulubionych samochodach, szkole i kolegach. W trakcie rozmowy kilkakrotnie nam powtarzał, żebyśmy nie zapomniały, że to pierwsze, największe, na 1000% marzenie to Real Madryt, a nie wyjazd nad morze.
O marzeniu pamiętamy i obiecujemy zrobić wszystko, żeby doszło do spotkania piłkarzy z Realu Madryt z naszym marzycielem!!!
spełnienie marzenia
2005-10-15
W dniach 15-20.2005 Oskar wraz z mamą spędził czas w Madrycie. Nie sposób opisać słowami tych cudownie spędzonych dni. Myślę, że zdjęcia uśmiechniętego Oskara powiedzą więcej niż 1000 słów. Dlatego postaram się w wielkim skrócie przedstawić kolejne dni nasze wyprawy...
Sobota 15.10.2005
Lot na trasie Kraków- Monachium- Madryt. Pierwszy lot w życiu Oskara i jego mamy. Marzyciel zachwycony- mama przerażona:) Z "małym" opóźnieniem ( jedyne 5h), przed 23 dotarliśmy do Madrytu, gdzie czekał na nas komitet powitalny w składzie; Gabrysia, p.Krysia, p.Irena z mężem. Szybkie powitanie i odjazd do hotelu Melia Avenida America.
Niedziela 16.10.2005
Po śniadaniu przyjechała po nas Gabrysia z synem Albertem i wyruszyliśmy do parku rozrywki WARNER BROS. Cały dzień spędziliśmy w bajkowym świecie. Mnóstwo atrakcji, świetna zabawa w doborowym towarzystwie- po prostu fantastyczny dzień:-) O godz.20.00 park zamknięto, a my udaliśmy się do hotelu, aby wypocząć przed kolejnym dniem pełnym wrażeń...
Poniedziałek 17.10.2005
Znów nasza cudowna Gabrysia przyjechała po nas do hotelu i zawiozła nas do ZOO ( wejściówki podobnie jak i do parku rozrywki dzięki Gabrysi były za darmo). Zwiedzanie ZOO zgodnie z życzeniem naszego marzyciela rozpoczęliśmy od pokazu ulubieńców Oskara czyli orłów. Później do grona ulubionych zwierzaków dołączyły także delfiny i rekiny:-) O 18.30 Gabrysia przyjechała po nas do ZOO i odwiozła do centrum miasta. Pospacerowaliśmy trochę przepięknymi uliczkami Madrytu, byliśmy na placu Sol zobaczyć symbol Madrytu- niedźwiadka. Kiedy nogi odmówiły posłuszeństwa po całym dniu chodzenia, udaliśmy się autobusem do hotelu.
Wtorek 18.10.2005
Po raz kolejny Gabrysia przyjechała po nas do hotelu i wyruszyliśmy na trening drużyny Real Madryt. Po drodze wstąpiliśmy po ekipę z Poznania i razem trochę spóźnieni popędziliśmy na trening. Pierwsze zetknięcie z piłkarzami, choć z pewnej odległości i przez siatkę, było niewątpliwie ogromnym przeżyciem dla naszych Marzycieli. A zaraz po treningu piłkarze wyszli aby zrobić sobie zdjęcie z Oskarem i Mariuszem. Niestety nie wszyscy piłkarze wykorzystali tą szansę, aby poznać Marzycieli:-( Jednym z nich był Beckham, którego Oskar tak bardzo lubi. Niech żałuje, że nie przyszedł bo to zaszczyt poznać tak cudownego dzieciaka jak Oskar.
Po sesji zdjęciowej szybki wypad na obiad, a potem do Ambasady. W Ambasadzie bardzo miło spędziliśmy czas , chłopcy dostali budziki RM, aby nie zaspać na jutrzejszy mecz:-)
Wszyscy w Ambasadzie byli zauroczeni Oskarem, który rozbawiał nas jak tylko mógł:-)
Po wizycie w Ambasadzie rozstaliśmy się z Mariuszem i pojechaliśmy na spotkanie z Anią i jej siostrą Kasią. Dziewczyny zaprosiły nas na małe co nieco do ulubionej restauracji Oskara ( McDonald;-) ), a później aby spędzić więcej czasu z nami( a ściślej z Oskarem:-) ) pojechały z nami do hotelu. Czas spędzony z dziewczynami minął bardzo szybko i zobaczymy się dopiero za kilka miesięcy, tym razem w Polsce.
Środa 19.10.2005
Kto zgadnie kto po nas przyjechał? Tak to znów była Gabrysia. Kolejny dzień poświęciła, aby nam towarzyszyć. Zabrała nas do Muzeum Figur Woskowych, do przepięknego Parku Retiro i na obiad. A po obiedzie na chwilkę do hotelu, aby odpocząć i przygotować się do spełnienia marzenia:-) Na mecz również zawiozła nas Gabrysia i wtedy nadszedł czas pożegnania:-( Trudno rozstać się kimś tak wspaniałym i najchętniej to zabralibyśmy ją wszyscy ze sobą do Polski. Biorąc pod uwagę męża i dzieci ( których serdecznie przepraszamy za kilkudniową nieobecność żony i mamy;-) ) pozwoliliśmy Gabrysi odjechać, ale obiecaliśmy pisać do siebie i spotkać się tak szybko jak to będzie możliwe.
Po pożegnaniu z Gabrysią miało spełnić się marzenie Oskara. Mecz Realu,a po nim spotkanie z piłkarzami!!! Chwila oczekiwania przed wejściem na ekipę z Poznania i wchodzimy na mecz:-) Najpierw zostaliśmy zaproszeni na mały poczęstunek do pokoju dla vipów . Nie w głowie nam było jednak jedzenie, kilka fotek przy pucharach zdobytych przez Real i na trybuny! Miejsca wspaniałe, zaraz nad wyjściem piłkarzy z szatni na murawę- w loży dla vipów oczywiście:-). Mecz się zaczął i niestety pierwsza połowa nie najlepsza w wykonaniu Realu. Rosenberg strzelił gola "królewskim", polały się łzy i nastroje były kiepskie. Wszyscy jednak wierzyliśmy, że jeszcze wygramy, w końcu piłkarze nie mogli zawieść naszych Marzycieli. I nie zawiedli... Po przerwie aż czterokrotnie dali nam powód do radości!!! Oskar opuszczał stadion szczęśliwy i dumny ze swoich ulubieńców :-)
Po meczu spotkanie z piłkarzami i znów okazja dla piłkarzy do zrobienia sobie zdjęć z Marzycielami. Niestety Beckham nie wykorzystał swojej szansy, nie wyszedł na spotkanie z nami:-( Niech żałuje, że nie poznał Oskara, taka okazja może się już nie powtórzyć!!!
Na szczęście Zidane , Raul, Gravesen i wielu innych piłkarzy spotkało się z Marzycielami i za to im dziękujemy!
Po meczu razem z panią Krysią i Ireną udaliśmy się na ostatni nocleg w przepięknym Madrycie.
Czwartek 20.10.2005
Smutny dzień bo musimy opuścić Hiszpanię:-( Szybkie śniadanko i na lotnisko. Lot na trasie Madryt- Frankfurt- Katowice. Tym razem bez opóźnienia (ale bez bagaży) wylądowaliśmy w Katowicach. Koniec podróży- marzenie spełnione!!! :-)
Marzenie Oskara mogło się spełnić dzięki łańcuszkowi ludzi dobrej woli. Serdeczne podziękowania dla:
- Pani Aranchy Aquilar i klubu Real Madryt za bilety na mecz i możliwość spotkania z piłkarzami
- Dla najcudowniejszej osoby pod słońcem czyli Gabrysi, za załatwienie wejściówek, noclegu, za poświęcony nam czas, za wszystko co dla nas zrobiła! To dzięki niej pobyt w Madrycie był tak długi i tak udany!!! Dziękujemy!
- Dziękujemy też mężowi, Justynie i Albertowi za " wypożyczenie" Gabrysi:-)
- Dla Ambasady Polski za gościnę
- Dla Hotelu Melia Avenida America za darmowy nocleg
- Dla ZOO, Parku Warner Bross, Muzeum Figur Woskowych za darmowe wejściówki
- Dla Szkoły Podstawowej nr 4 w Andrychowie za uzbierane grosiki ( prawie 1700 zł)
- Dla pani Krysi, pani Ireny z mężem, Ani i Kasi, za wspólnie spędzone chwile
- Dla Agaty, Małgosi i wszystkich tych, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do spełnienia marzenia Oskara