Moim marzeniem jest:
Szkoły z Krakowa
pierwsze spotkanie
0000-00-00
To był straszny dzień. Właśnie przypomniała sobie o nas zima i - jak co roku - zaskoczyła drogowców. Wszędzie leżało pełno śniegu, było zimno i ślisko. Na dodatek w Krakowie odbywały się obchody wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, więc do miasta zjechali ważni goście. To wszystko razem mogło oznaczać tylko kłopoty. Zaczęło się od kompletnego paraliżu komunikacyjnego. Ulice były pozamykane, żeby ułatwić przejazd zagranicznym delegacjom, tramwaje i autobusy stały czekając na zgodę kontynuowania jazdy. Wydostanie się z centrum zaczynało graniczyć z cudem. Ludzie byli coraz bardziej zdenerwowani. Nam też pomału zaczynało się udzielać to zdenerwowanie, spotęgowane świadomością, że w szpitalu czeka na nas Filip, nasz kolejny marzyciel. Byłyśmy naprawdę szczęśliwe, kiedy w końcu udało nam się opuścić centrum i dostać do Prokocimia, gdzie od kilku już miesięcy leczy się Filip.
Kilka dni wcześniej, podczas rozmowy telefonicznej z jego mamą Gosia dowiedziała się, że chłopiec interesuje się wszystkim, co związane z kosmosem - gwiazdami, lotami kosmicznymi, wyprawami astronautów.
Jako lodołamacz kupiłyśmy więc książkę z ciekawostkami dotyczącymi tego wszystkiego, co wysoko na niebie i plakat z Układem Słonecznym. No i oczywiście blok, kredki i farbki na wypadek, gdyby chłopiec nie był chętnym rozmówcą i o swoim marzeniu wolałby nie opowiadać, a raczej je narysować. Jak się wkrótce okazało, nie było to konieczne.
Filip ma 8 lat i przeszedł operację guza mózgu. Długotrwała rehabilitacja i wiele zabiegów sprawiły, że teraz chodzi bez większego kłopotu, dużo i chętnie mówi. Z prezentów, które od nas dostał najbardziej spodobał mu się plakat. Kiedy tylko go zobaczył, natychmiast zaczął się zastanawiać, gdzie go powiesi, kiedy w końcu wyjdzie ze szpitala i wróci do domu. Po konsultacjach z mamą zadecydował - nad łóżkiem.
Podczas oglądania książki najbardziej zainteresował go kosmonauta w absolutnie kosmicznym kombinezonie. Filip chciał koniecznie wiedzieć, ile taki strój może kosztować. Niestety, tu nasza wiedza okazała się ograniczona.
Kiedy w końcu zapytałyśmy go o marzenie Filip - bez zbędnych dyskusji, zdecydowanie oświadczył: Chcę jechać nad morze. (Uff, odetchnęłyśmy z ulgą, widząc jego zafascynowany wzrok przy oglądaniu plakatu i książki zaczęłyśmy się obawiać, że marzeniem będzie podróż, ale... w kosmos).
Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak przegonić jak najszybciej zimę i z wiosennym słońcem wyruszyć na poszukiwania bursztynów, muszelek i zwiedzania statków. Może uda nam się też spotkać kapitana pykającego fajkę, który opowie Filipowi o swoich niesamowitych, zamorskich podróżach...
spełnienie marzenia
2005-05-05
Po raz pierwszy w półrocznej działalności naszego oddziału w Trójmieście gościliśmy marzyciela z innego oddziału. Zazwyczaj spełnialiśmy marzenia dzieci z naszego regionu, a tu nowość, wyzwanie.
Filip ma 8 lat i bardzo chciał zobaczyć morze. Z Oświęcimia, gdzie mieszka wyjechał w nocy, by 30 maja podziwiać piękno Trójmiasta.
Serdeczność wszystkich przerosła nasze najszczersze oczekiwania, ale o tym dalej.
30.05.2005 Poniedziałek
Już o 7:00 rano zadzwonił telefon, że Filip z rodzicami są już na miejscu.
W pięknym apartamencie w Sopocie, spędzili pierwsze chwile, orzeczeni urokiem Sopotu i intensywnością okalającej zieleni. Dziękujemy bardzo za użyczenie nam nieodpłatnie apartamentu w Sopocie.
Relacja Filipa: "Po długiej podróży przyjechałem z rodzicami nad morze Bałtyckie. Byłem bardzo niecierpliwy, bo chciałem już zobaczyć morze i plażę - i zobaczyłem. Rodzice mnie zaprowadzili, musiałam spróbować, jaka woda jest słona. Na redzie widać było statki. Było bardzo fajnie"
Przez cały pobyt doskonałe posiłki Filipowi i jego rodzicom oferował HOTEL OPERA w Sopocie - za co bardzo dziękujemy Pani Dyrektor Iwonie Bogackiej-Piękoś.
31.05.2005 Wtorek
Relacja Filipa: " Pani Kasia Wiśniewski zabrała mnie i rodziców do teatru na przedstawienie "101 dalmatyńczyków", było wspaniale, krzyczałem i biłem brawo, jak inne dzieci. Ale jeszcze lepiej było, gdy pojechałem na statek jachtowy "Arktyka", chodziłem po pokładzie i pod pokładem, pokazano mi wszystkie przyrządy a nawet rozwinięto żagle, muszę to opowiedzieć kolegom."
1.06.2005 Środa
Relacja Filipa: "Pojechałem do Opery leśnej, ale było dla mnie za głośno, więc byłem tam krótko. Po pysznym obiedzie pojechałem do Aqua Parku w Sopocie - to było przeżycie. Nurkowałem, zjeżdżałem na zjeżdżalni, kierowałem armatką wodną - nie chciałem wyjść z basenu - dopiero, gdy przez moją nieuwagę napiłem się wody, pozwoliłem się zabrać do mieszkania. Wieczorem byłem na plaży i karmiłem chlebkiem łabędzie"
Za ten dzień dziękujemy Parkowi Wodnemu Aqua Park w Sopocie, za zaproszenie Filipa z rodzicami na cały dzień, oraz piękne prezenty - niespodzianki.
2.06.2005 - Czwartek
Dzisiejszego dnia nasz mały marzyciel bardzo chciał odwiedzić oliwskie ZOO. Mimo niezbyt słonecznej pogody Filip postanowił nie zmieniać planów. Dzisiejszy dzień był bardzo szczęśliwy, gdyż jak tylko weszliśmy na teren ogrodu zoologicznego okazało się, że za 2 minuty odjeżdża kolejka po ZOO z przewodnikiem. Filip bardzo się ucieszył z tego rodzaju zwiedzania ogrodu. Chłopiec z wielkim zainteresowaniem słuchał przewodnika i przyglądał się zwierzętom, jednak dopiero jak wysiedliśmy z kolejki i poszliśmy do gadów, a dokładniej do węży i krokodyli, Filip nie mógł opanować swojej radości. Właśnie te zwierzęta podobały mu się najbardziej, mimo iż nie chciał sobie zrobić zdjęcia z krokodylem. Podczas naszej wycieczki spotkaliśmy małpki, foki, wielbłądy, kozy (które chętnie podjadały nam słone paluszki) i innymi mieszkańcami oliwskiego ZOO. Kolejnym punktem naszej wycieczki był park Oliwski i Katedra Oliwska. Wszyscy karmiliśmy w parku gołębie i kaczki a potem poszliśmy do katedry. Tam czekała nas kolejna niespodzianka, gdyż z chwila wejścia zaczął się koncert organowy!! Ten punkt programu bardzo podobał się mamie Filipa, chłopiec zaś był już trochę zmęczony i głodny. W drodze do samochodu zahaczyliśmy jeszcze o palmiarnie, gdzie Filip wrzucił do fontanny grosik na szczęście i pomyślał sobie życzenie (mam nadzieje że się spełni)!!
Relacja: Renata Opieka
Relacja Filipa: "Dziś byłem w ZOO, jeździłem małym pociągiem i oglądałem zwierzęta, bardzo mi się podobało. W ptaszarni były też węże i krokodyle, na koniec karmiłem kozy paluszkami. Bardzo je lubią. Zwiedziłem też Katedrę w Gdańsku Oliwie i wysłuchałem koncertu organowego. Cieszę się, że mogłem to wszystko zobaczyć."
03.06.2005 - piątek
Filip w Gdyni
Mimo, że pogoda zapowiadała się nieciekawie, dzisiejsza wycieczka bardzo się udała, choć była troszkę męcząca. Bardzo uprzejmy Pan Komandor zabrał nas na rejs motorówką. Marzyciel wraz z rodzicami mógł podziwiać port i stocznie gdyńską. Okrzyków zachwytu było, co niemiara. Filipa wszędzie było pełno. Już od samego początku rejsu ciągnęło go do steru i z trudem udało mu się wytrzymać aż dopłynęliśmy na otwartą przestrzeń, a potem nie można było go już od niego oderwać. Kolejnym punktem naszego programu było zwiedzanie ORP "Błyskawica". Dzięki uprzejmości Oficerów dyżurujących mogliśmy zobaczyć miejsca dla przeciętnych zwiedzających niedostępne. Filip dostał mnóstwo pamiątek, a rodziców zachwyciły ciekawostki historyczne. Po długim, lecz jakże ciekawym pobycie na okręcie odpoczęliśmy chwilkę i udaliśmy się do Oceanarium. Filip już nie mógł doczekać się, kiedy zobaczy rekiny, ale podobały mu się wszystkie żywe stworzonka. Choć największą frajdą były zagadki od pani przewodniczki. Gdy odgadł już pierwszą, co chwile prosił o następną. Nasz mały wilk morski wyglądał na nieco zmęczonego, kiedy wychodziliśmy z gdyńskiego akwarium, ale za nic nie mógł odpuścić sobie stoiska z pamiątkami. Na pytanie, co by chciał dostać? długo nie mógł się zdecydować. Kubek z rybkami mu się nie podobał, pomysł czapki kapitańskiej odrzucił, bo dostał już jedna od komandora. Propozycji było mnóstwo jednakże jako pamiątkę z Gdyni Filipek wybrał sobie..... karty z bajki, której nazwy niestety nie potrafię powtórzyć. Nic innego nie wchodziło w rachubę. A życzenie marzyciela jest dla nas rozkazem, więc i to małe marzenie zostało spełnione, a tatuś został poinformowany, iż to jemu przypadnie zaszczyt gry z Filipem zaraz po powrocie do apartamentu.
Relacja: Marcelina
Relacja Filipa: "Spełniło się moje największe marzenie, pływałem łodzią motorową po całym porcie a nawet wypłynęliśmy w morze, a ja kierowałem sterem i płynął ze mną Komandor - to dla mnie wielki zaszczyt. Byłem też na okręcie "Błyskawica" przyjęto mnie z honorami i oprowadzono po całym statku, nawet do takich miejsc, gdzie nie chodzą żadne wycieczki. Usłyszałem całą historię okrętu - na pamiątkę otrzymałem czapkę i widokówki przedstawiające okręt, było super. W Oceanarium były piękne ryby i zobaczyłem rekina, bawiliśmy się w zagadki. To był super dzień."
Ogromne podziękowania dla Pana Marcina Lewickiego, za pomoc w realizacji tej części marzenia Filipa.
Dziękujemy za królewskie przyjęcie Komendantowi Ośrodka Szkolenia Żeglarskiego Marynarki Wojennej w Gdyni (tzw. "Kotwica") Panu Komandorowi Piotrowi Ostrowskiemu.
4.06.05 - sobota
Filip na gdańskiej starówce.
Przed spotkaniem z Filipem i jego rodzicami sprawdziłam prognozę pogody. Była niedobra, przepowiadała bardzo pochmurny i deszczowy dzień. Ale, od czego są czary? Zaraz po naszym przywitaniu w Sopocie, Filip nie dał się długo prosić i wymyślił odpowiednie zaklęcie.
Kiedy dojechaliśmy do Gdańska, chmury coraz śmielej odsłaniały słońce. Weszliśmy na Drogę Królewską. Spotkaliśmy nawet królewnę w złotej szacie, która przywitała Filipa. W oczekiwaniu na główną atrakcję dnia, zwiedziliśmy Ratusz i Dwór Artusa. Pracownicy obu muzeów dali się namówić na wpuszczenie nas bez biletów - za co ogromnie dziękujemy. Filip i jego rodzice z zaciekawieniem oglądali wnętrza obu zabytków. No, bo gdzie jeszcze można zobaczyć takie piękne obrazy na suficie, jak w ratuszu. Albo gdzie jeszcze stoi taki wieeelki piec, jak w Dworze Artusa?
A co było główną atrakcją dnia? Nasz Marzyciel wziął udział w malowaniu Największego Obrazu Świata. W tym samym czasie malowały również dzieci w Lublinie, Poznaniu i Wrocławiu. Wszystkie fragmenty zostaną potem połączone i jako największy obraz świata zgłoszone do Księgi Rekordów Guinnessa. Filip, zaopatrzony w farby i ochronną pelerynkę, namalował to, co usłyszał w magicznej morskiej muszli. Oczywiście były nagrody, słodycze i dyplomy na pamiątkę.
Po tych artystycznych przeżyciach, jeszcze mały spacer nad Motławą, gdzie akurat przypłynął żaglowiec piratów i nawet trochę nas przestraszył wystrzałami z armat. Filip poczuł się zmęczony, ale kiedy usłyszał, że zaraz odpoczniemy przy lodach, raźno pomaszerował Mariacką. Przy stoliku w Coctail Barze na Długiej odzyskał siły i ocenił, że lody były najlepsze na świecie.
Zadowolony Filip aż się rozśpiewał w drodze do samochodu. Odwiozłam gości do Sopotu i wróciłam do domu. Parę minut później zagrzmiało i lunął deszcz. I jak tu nie wierzyć w czary? Dziękuję Ci Marzycielu-Czarodzieju. To był miły dzień.
Małgorzata
Relacja Filipa: "Byłem w pięknym mieście Gdańsku, najpierw byłem w Ratuszu Miasta Gdańska a następnie na ulicy Długiej wraz z innymi dziećmi malowałem "Największy Obraz świata". Dostałem pędzle i farby, namalowałem morze i statek - ale było super, ubrudziłem się i mama nie mogła mnie domyć. Na rzece zobaczyłem statek piracki, który strzelał z dział. Po wszystkich zwiedzeniach i doglądaniach pani Małgosia zaprosiła nas na lody, były bardzo dobre. Po południu byłem na plaży, gdzie chodzę codziennie, karmię łabędzie, które chyba już mnie znają. Jestem bardzo zadowolony, że mogłem przyjechać nad morze. Spełniło się moje marzenie - wszystkim za wszystko bardzo dziękuję"
5.06.2005 - niedziela
Relacja Filipa: "Dziś jest ostatni dzień mojego pobytu nad morzem, szybko minął ten tydzień, ale to był super tydzień. Miałem tyle atrakcji, że już nie wiem, który dzień był najlepszy i myślę, że to był piątek, gdy jeździłem statkiem po morzu i byłem na "Błyskawicy", ale inne dni też były fajne: "101 Dalmatyńczyków", Aqua Park, ZOO i malowanie świata, stary Gdańsk i codzienne spacery po plaży, nazbierałem worek muszelek. Dziś też byłem na plaży, karmiłem łabędzie i powiedziałem im, że może się jeszcze spotkamy. Jadłem obiady z rodzicami w pięknym hotelu "Opera", były wyśmienite, ale najlepsze były desery, które bardzo lubię. Za wszystko wszystkim bardzo dziękuję i myślę, że dzięki waszej dobroci mogłem to wszystko przeżyć. Jeszcze raz wszystkim dziękuję"
FILIP
Dostałam od Filipa piękne kwiatuszki, mama chłopca zapłakana dziękowała za wszystko, a ja skromnie dziękuję Bogu za to, że dane mi było poznać takich ludzi, uczyć się pokory przez duże P.
Mariola
Marzenie Filipa mogło się spełnić dzięki akcji "Marzenie za grosik" zorganizowanej w krakowskich szkołach. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 10, Gimnazjum nr 6 i Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 15, przez miesiąc uzbierali 2861 zł.
Brawo!!! I bardzo dziękujemy.