Moim marzeniem jest:

Wyjazd nad morze

Bartek, 3 lata

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Rzeszów

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-12-11

 

Nasz nowy Marzyciel Bartek mieszka w Wadowicach niedaleko Mielca. Spotkaliśmy się z nim w pewien zimny grudniowy dzień.  Po przywitaniu wręczyliśmy lodołamacz Jak każdy chłopiec Bartek ucieszył się z prezentu jakimi były samochodziki i zaraz zaczął się nimi bawić. Otworzyliśmy pudełko  z klockami i zaczęliśmy budować z nim dom. W trakcie zabawy wytłumaczyliśmy Bartkowi i jego rodzinie na czym dokładnie polega nasza praca w fundacji. Podaliśmy przykłady i rodzaje marzeń jakie już spełniliśmy. Daliśmy mu czas na zastanowienie się nad swoim marzeniem. Po długich przemyśleniach zdecydował się na wyjazd nad morze. Od rodziców dowiedzieliśmy się że Bartek jeszcze nigdy nie był nad morzem Marzyciel bardzo radośnie zareagował na wiadomość o tym że spędzi parę dni budując zamki z piasku i bawiąc się na gorącej plaży. Czas mijał nam bardzo szybko i musieliśmy wracać z powrotem do Rzeszowa. Pożegnaliśmy się życzyliśmy Wesołych Świąt i obiecaliśmy Bartkowi szybkie spełnienie jego największego marzenia.

Autor: Gabrysia

 

 

spełnienie marzenia

2011-05-28

 

Droga nad morze jest bardzo długa. Całą Polskę musieliśmy zostawić z tyłu, żeby nad nie dotrzeć, i nawet już w samym Kołobrzegu Bartek pytał: „Kiedy dojedziemy nad morze?". Gdy zobaczył pierwszy raz piasek i fale, nieważne było, że wiał mroźny wiatr, a inni szczękają zębami. Z niecierpliwiony pytał o łopatkę wiaderko. Trzeba przecież zacząć budować zamki. Wieczorem, gdy słońce wspięło się na niebo i rozgoniło chmury, postawiliśmy jeden. I nawet w fosie, przed nim popłynęła woda.
Drugiego dnia wstaliśmy po długim śnie i pojechaliśmy do Kołobrzegu. Plan był prosty - wejście na latarnię i podglądnięcie, co tam słychać (a może widać?) w Szwecji. Niestety, wykonanie już takie proste nie było. Nic nie zapowiadało również biegu wypadków, które potoczyły się lawinowo. Ledwie zdążyłem się obejrzeć, a Bartek w szponach pirata stał już na prawdziwym pirackim statku. Wskoczyliśmy więc wszyscy razem na łajbę, żeby go ratować i znaleźliśmy się w pułapce. Mimo strachu o nasz los, podobał nam się ten rejs. Bartek śmiał się w oczy piratom, co tak ich rozwścieczyło, że wyrzucili nas na ląd, więc poszliśmy zwiedzać latarnię. Ale tego, jaki rozciągał się z niej widok, niestety Wam nie opowiem. Schody były tak strome i wysokie, że wstyd przyznać... bałem się tam wejść. Oczywiście Bartek i jego siostra Kaja (jeszcze nie zdążyłem Wam jej przedstawić) weszli szybko na górę i machali do mnie niemal spod samych chmur.
Trzeciego dnia słońce zaprosiło nas na plażę i nie odmówiliśmy. Kaja pluskała się w wodzie, Bartek jeździł swoim nowym traktorem, który zakupił na giełdzie, a ja z ich tatem budowaliśmy zamki. Za chwilę dołączyła do nas Kaja (mama młodziaków opalała się w najlepsze) i tak powstało całe Królestwo.
Obok morza jest wioska indiańska. Dziki Zachód. Tam udaliśmy się trzeciego dnia. Bartek z Kają wsiedli na konie, jak na prawdziwych mieszkańców Dzikiego zachodu przystało, strzelali z łuku i po długich poszukiwaniach znaleźli prawdziwe złoto. No ale ile można strzelać? Wróciliśmy szybko na plażę, żeby zrobić wielki podkop i przelać wodę ogromnym kanionem do basenu, w którym kąpał się Bartek. I wiecie, że się nam udało?
Na nasze pożegnanie morzu też zrobiło się smutno, bo oblewało plażę ogromnymi falami. A Bartek szczęśliwy zbierał kamienie do worka, podobnie, jak wspomnienia. Niech długo pozostaną piękne w Jego sercu.

 

Relacja i fotografie: Maciek

 

--------------------------------------------------------------

Serdecznie dziękujemy za pomoc w realizacji i oprawie marzenia Bartka:

 

- Panu Pawłowi Jakubowi Nosalowi

- Kompleksowi Wypoczynkowemu Pelikan Resort w Dźwirzynie

- Cafe-bar "Klif" w Dźwirzynie

- Firmie Festires Piotr Sadowski

- Miasteczku Rozrywki Dziki Zachód w Zieleniewie

- Kapitanowi statku pasażerskiego "Pirat" w Kołobrzegu