Moim marzeniem jest:
Loteria Fantowa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim
pierwsze spotkanie
2010-11-07
Pierwsze spotkanie z naszym nowym Marzycielem Krzysiem odbyło się w niecodziennych okolicznościach. Otóż, gdy początkowo planowaliśmy odwiedzić Krzysia w jego domu kilkadziesiąt kilometrów od Lublina, nie spodziewaliśmy się, że czeka nas „akcja specjalna”. Ale od początku.
Krzyś ma cztery latka i mieszka z rodzicami: mamą Moniką i ojcem Sebastianem, starszym bratem Andrzejem, i od trzech miesięcy to rodzinne grono powiększyło się o kolejnego „małego mężczyznę” – Michałka. Uzbrojone w lodołamacz – książeczki z bajkami, malowanki i kredki, zakupione zgodnie z zainteresowaniami chłopca – miałyśmy z Magdą i Kamilą wybrać się niedzielnym popołudniem w miłe odwiedziny.
Tuż przed weekendem okazało się jednak, że marzenie naszego innego Marzyciela Rafała wymaga szybkiej interwencji. Otóż Rafał – jak to może wiedzą stali czytelnicy naszej strony - to pasjonat i hodowca ptaków, który pragnął by Fundacja pomogła mu powiększyć jego kolekcję o dwa zielone pawie jawajskie. Sponsor pawi zgłosił się aż z Wrocławia. W niedzielę ptaki miały udać się w podróż do Rafała, trzeba je było tylko „przejąć” w pół drogi między Lublinem i Wrocławiem.
Tak więc wstaliśmy wcześnie rano, dołączył do nas kolejny towarzysz wyprawy Adam – „kierowca-zmiennik” i ruszyliśmy z podwójną misją poznania marzenia Krzysia i spełnienia marzenia Rafała. Akcja „pawie oczko” przebiegała sprawnie, zatrzymywaliśmy się tylko na stacji na tankowanie i zakup odświeżacza powietrza do auta (no, po prawdzie to na pomysł z odświeżaczem wpadłam po fakcie, a szkoda).
Z „ptaszydłami” w samochodzie dotarliśmy do domu Krzysia koło godziny 13-tej. Na drodze dojazdowej minął nas młody cyklista, jak się później okazało 10-letni brat Krzysia – Andrzej. Cała rodzina przywitała nas bardzo serdecznie i w komplecie. Poczęstowano nas m.in. pysznym domowym ciastem z jabłkami (mama zapewniała, że i Krzyś miał swój udział w tym wypieku). Malutki Michałek przyglądał się gościom z zaciekawieniem a Marzyciel rozpakował swój lodołamacz. Jak na Krzysia przystało, chłopiec od razu poznał postać Kubusia Puchatka zamknięta w gumowej piłeczce. Kredki i książeczki zostały przyjęte z entuzjazmem i kilkakrotnie dokładnie przejrzane.
Krzyś to bardzo mądry i żywy chłopiec, niezwykle oczytany jak na swoje młode lata! Uwielbia by czytać mu bajki i ma bardzo dobrą pamięć. Rodzinna wieść niesie, że będąc całkiem mały zaskoczył rodziców znajomością krótkiego rymowanego wierszyka! Mama zapewniała nas, że Krzyś odkrywa ostatnio także swój talent muzyczny, jednak wstydził się nam zaśpiewać. Opowiadał za to o zwyczajach swojego domowego zwierzątka – małego dinozaura, który wykluł się i pojawił w domu po wizycie w Parku w Bałtowie.
Zatem Krzyś lubi nie tylko książki i bajki ale także zwierzęta. Rodzice zdradzili nam, że po wizycie w ZOO warszawskim Krzyś zamarzył, by słoń pohuśtał go na trąbie! Czy to jest może największe marzenie Krzysia? Hmm, chłopiec był wyraźnie onieśmielony gośćmi i choć skory do rozmów to nie koniecznie na temat wróżek i aniołków, które mają moc spełniania marzeń, a z którymi my oczywiście kumplujemy się na co dzień i możemy szepnąć słówko komu trzeba. Zachęcany przez wszystkich i z pomocą taty, który zna upodobania Krzysia, powiedział nam, że podczas długich godzin w szpitalu chciałby na laptopie oglądać bajki z płyt i Internetu. Ale czy to na pewno jest TO? Jako dociekliwi i wytrawni wolontariusze Fundacji nie jesteśmy nadal przekonani o największym marzeniu Krzysia. Odjeżdżając, postanowiliśmy mu dać trochę czasu na zastanowienie i oswojenie się z nową sytuacją. Krzysiu – do zobaczenia za kolejnym miłym spotkaniem!
Autor: Ania W.
spotkanie
2010-10-21
Po ostatnim spotkaniu z Krzysiem, kiedy okazało się, że chłopiec nie ma skonkretyzowanego marzenia, postanowiliśmy dać Marzycielowi trochę czasu na dokładne przemyślenie jakże ważnej sprawy. Tak też, po kilku dniach wybraliśmy się ponownie na wizytę do naszego małego Marzyciela. W niedzielny poranek udałam się wraz z Kamilą w odwiedziny do Krzysia. Gdy nareszcie znalazłyśmy w szpitalu salę, w której przebywa chłopiec, zastałyśmy go bawiącego się dinozaurami. Zanim przeszłyśmy do poważnej rozmowy na temat największego marzenia chłopca, musiałyśmy cierpliwie poczekać, aż Krzyś nakarmi wszystkie swoje dinozaury. No tak, nie wypada przeszkadzać młodemu pasjonacie w wykonywaniu tak ważnej czynności. A trzeba przyznać, że kolekcja dinozaurów była dosyć pokaźna. Przyniosłyśmy ze sobą trochę czekoladek, którymi zyskałyśmy przychylność zarówno Krzysia, jak i jego dinozaurów
Po nakarmieniu pupilów zapytałyśmy Krzysia o jego marzenie. Faktycznie, nie jest to laptop, o którym wspominał na pierwszym spotkaniu. Jest to jednak… karuzela! Kiedy pytałyśmy o więcej szczegółów, Krzyś nam zdradził, że taką karuzelę widział w Bałtowie, w czasie wizyty w parku dinozaurów. Od tamtej pory marzy, by mieć taką w swoim ogrodzie. Zaznaczył, że jego wymarzona karuzela powinna mieć „kierownicę” na środku, by mógł się sam kręcić Wielka radość oraz błysk w oku, które towarzyszyły chłopcu w czasie opowiadania nam o jego marzeniu, upewniają nas, że karuzela to zdecydowanie największe marzenie Krzysia!
Jeśli chcesz pomóc nam w spełnieniu największego marzenia Krzysia, skontaktuj się:
Natalia Kulig tel. 508 933 538 lub mail: kulignatalian@gmail.com
Autor: Natalia K.
spełnienie marzenia
2012-06-29
To był idealny dzień na spełnienie marzenia! Ciepły i słoneczny. Nasz mały marzyciel-Krzyś czekał na nas już od rana z niecierpliwością. Jego marzenie, jakim była karuzela, stało już gotowe do zabawy na podwórku od poprzedniego dnia, ale Krzyś czekał na nas, żeby nam pokazać jak umie się na niej kręcić i trochę pobawić się z nami :)
Niestety bo głośnych śmiechach i zabawie nadszedł czas powrotu. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi domownikami i ruszyliśmy w drogę powrotną do Lublina.