Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2004-05-10
...
spełnienie marzenia
2004-06-11
Dziewczynka była pacjentką Hospicjum przez tydzień. Zgłosił ją Tato w poniedziałek, a we wtorek ja ją odwiedziłam. Kasia była 13 letnią mądrą dziewczynką, która kochała konie. Dużo czytała na ich temat i interesowało ją wszystko co dotyczyło tych dużych zwierząt. Kiedy była zdrowa marzyła o tym, żeby mieć własnego konika, później marzyła o tym, żeby pojechać do stadniny koni. Niestety choroba szybko zabierała jej siły i ostatnim marzeniem dziecka było, żeby koniki do niej przyjechały. Udało się zaprosić do Kasi dwa konie z instruktorkami jazdy konnej ze stadniny w Węgrzcach.
W piątek cały dzień padał deszcz, więc dwa konie jechały 20 kilometrów w ulewie, ale kiedy wjeżdżały na uliczkę, przy której mieszkała Kasia przestało padać. Konie wjechały na podwóreczko i czekały na dziewczynkę, która cały dzień "zbierała siły" / jak mówiła Mama / na powitanie swojego marzenia.
Rodzice i rodzeństwo, rodzina i przyjaciele pomogli dziecku wyjść przed dom, tak by mogła pokarmić koniki jabłkami i marchewką. Niestety Kasia nie mogła ich zobaczyć, bo już nie widziała, ale czuła ich ciepło i zapach oraz słyszała ich rżenie. To była ostatnia radość w jej życiu, wielkie przeżycie dla wszystkich, którzy towarzyszyli w spełnieniu marzenia dziecka i kiedy w niedzielę nad ranem umierała na rękach Taty, to mówiła, że słyszy stuk kopyt swoich ulubionych koni.
We wtorek kondukt żałobny podążał za parą koni,które ciągnęły jej trumienkę na miejsce wiecznego spoczynku. Tak wypełniło się ostatnie marzenie Kasi.