Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2010-07-15
Dla wolontariuszy nie ma rzeczy niemożliwych i pogody, która zmieniłaby datę naszego spotkania z nowym Marzycielem. W strugach deszczu, na wpół przemoczeni, ale w pełni uśmiechnięci dotarliśmy pod właściwy adres. Chwila doprowadzenia się do ładu i już pełna gotowość do działania. Jak się okazało byliśmy wyczekiwanymi gośćmi. Przywitaliśmy się z mamą i na dobry start wręczyliśmy lodołamacz Marzycielowi – gry komputerowe. Pawełek okazał się niezwykle otwartym i uśmiechniętym chłopcem ;) nasz podarunek trafił w samo sedno, czasem mieliśmy nawet problem, aby oderwać Go od oglądania gier i włączyć w rozmowę (co widać na zdjęciach) ;) Ale jak tylko nam się to udało, poznaliśmy lepiej Marzyciela, który opowiadał nam o swoich różnych przygodach, o tym co chce robić w przyszłości, jakie szkolne przedmioty lubi najbardziej i wiele, wiele innych ;) Spotkanie przyniosło dużo śmiechu i radości, a czas upływał w mgnieniu oka. Najważniejsza jego część, pytanie o marzenie okazało się kopalnią różnorakich bardziej lub mniej zwariowanych pomysłów, z których jeden przewyższał wszystkie pozostałe. Przeszliśmy przez zwiedzanie Wielkiej Brytanii, Australii, bycie lekarzem bądź rycerzem aż do wyjazdu nad marze i to nie byle jakie morze, bo polskie! Pawełek przede wszystkim marzy o tym, aby udać się w rejs prawdziwym kutrem rybackim, stanąć za sterami i zostać jego kapitanem. Pełni entuzjazmu z powodu takiego marzenia powoli i niechętnie (gdyż jest to rewelacyjny chłopiec) zakończyliśmy wizytę. Wychodząc z bloku okazało się, że deszcz ustał, chmury zaczęły się rozchodzić ukazując gdzie niegdzie odrobinę błękitnego nieba. To pozwoliło nam na jeszcze większą radość i nadzieję na rychłe spełnienie marzenia Pawełka.
spełnienie marzenia
2010-08-13
Mnóstwo załatwień, mnóstwo telefonów i wreszcie mnóstwo radości - wszystkie formalności załatwione, czas zacząć przygodę! Nie bez obaw, jako że to pierwsze moje marzenie wyjazdowe, spotkałam się z Pawełkiem, jego mamą i bratem na dworcu. Marzyciel od samego początku tryskał energią, którą było szczególnie widać zaraz po wejściu do pociągu. Nie zrażała Go nawet wizja spędzenia w nim niemal czternastu godzin. W trakcie drogi Pawełek wypytywał o to, co będziemy robić jak już będziemy na miejscu. Mimo nocnej podróży, nie spaliśmy prawie wcale - emocje były silniejsze od snu ;)
Kołobrzeg powitał nas... deszczem. Jednak pełni nadziei na poprawę pogody udaliśmy się w stronę Radzikowa, miejsca, w którym mieliśmy naszą „bazę" noclegową. Dopiero po dotarciu w wyznaczone miejsce, zmęczenie dało o sobie znać. Chwila odpoczynku zaowocowała tym, że Pawełek chciał jak najszybciej udać się nad morze. Kiedy już dostaliśmy się na plażę, zachwytom nie było końca! Pierwszy spacer po plaży, kontakt z morską wodą, zachód słońca sprawił Marzycielowi dużo radości. Aż szkoda było wracać do mieszkania.
Z każdym kolejnym dniem na buzi Pawełka gościł coraz większy uśmiech - wyjścia na plaże, kąpiel w morzu, to było coś! Nie straszne nam były nawet przelotne opady deszczu i silny wiatr.
Jeden dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Kołobrzegu, przewodnik opowiedział nam wiele ciekawych historii, zaprowadził w miejsca najbardziej znane i najczęściej odwiedzane przez turystów. Piękna pogoda pozytywnie wpłynęła na nastroje całej naszej grupy. Pod wieczór ponownie wybraliśmy się nad morze, by jak najlepiej wykorzystać fakt, iż znajdowaliśmy się w takim miejscu a nie innym.
Kulminacyjnym dniem okazała się środa - dzień wielkiej przygody - rejs kutrem rybackim! Pełni gotowości od samego rana, spakowaliśmy się i udaliśmy się do portu kołobrzeskiego, gdzie wszyscy już na nas czekali. Serdeczne przyjęcie, oprowadzenie po kutrze wraz z instruktażem i już byliśmy gotowi do wyruszenia w rejs. Pawełek otrzymał od kapitana prawdziwą czapkę kapitańską, dzięki której mógł poczuć się jak prawdziwy dowodzący. Pogoda była rewelacyjna a morze spokojne. Na kutrze towarzyszyła nam ekipa telewizyjna „TKK". Podczas rejsu nowy kapitan sterował kutrem, uczył się łowić ryby, poznawał liczne historie opowiadane przez załogę. Zachwytom nie było końca. Na morzu spędziliśmy kilka niezwykłych godzin, wykorzystując ten czas do maksimum.
Kolejny dzień poświęciliśmy na plażowanie, zakup pamiątek i miejscowe atrakcje ;)
Ostatni dzień przyniósł nam wiele niespodzianek. Zostaliśmy zaproszeni do programu telewizyjnego, aby opowiedzieć trochę o naszym pobycie w Kołobrzegu, oraz na dodatkowy rejs - statkiem wycieczkowym. To niesamowite jak życzliwych ludzi spotkaliśmy na swojej drodze.
Najtrudniejsze było pożegnanie z morzem i droga na dworzec. Tak bardzo chcieliśmy zatrzymać czas i zostać tu jeszcze kilka dni! Czas jednak było wracać. Żegnani przez wszystkich, wsiedliśmy do pociągu, aby tym razem wrócić już do własnego domu...
http://informacje.kolobrzeg.pl/2010/08/spelnione-marzenie/
Szczególne podziękowania dla:
- Pani Renaty Brączyk - właścicielki pensjonatu „Dom latarnika", za okazanie dużo życzliwości, serca, zaangażowania oraz czasu, bez czego nasz pobyt nie byłby tak wspaniały jaki był w rzeczywistości,
- Pana Marka Brączyk - za pomoc w dojazdach, przejazdach, organizacji,
- Państwa Łazarskich (rodziców pani Renaty) - za wspaniałą gościnność, niesamowite przyjęcie, wspólnie spędzony czas, poświęcenie i dobro,
- Taty pana Marka - za pomoc w dojazdach, miłą atmosferę,
- Pana Roberta Dziemby - redaktora Miejskiego Portalu Internetowego „miastokolobrzeg.pl", który skontaktował nas z panią Renatą i sprawił, że nasz wyjazd okazał się wspaniałą przygodą,
- całej ekipy telewizyjnej - za towarzyszenie w trakcie rejsu, późniejsze nagranie, takt i wyważenie,
- Pana Andrzeja Walaszczyka - armatora kutra „Solon", dla którego pomoc w realizacji marzenia Pawełka był ważniejsza niż wszystko inne,
- Pana Mirosława Marczuka - kapitana kutra „Solon", za poświęcony czas i serce, życzliwość i wspaniałą atmosferę podczas rejsu
- całej załogi kutra „Solon" - za wspaniałą atmosferę, czas poświęcony Pawełkowi,
- armatorowi statku wycieczkowego „Monika III" oraz jej kapitanowi,
- oraz wszystkich tych niewymienionych z nazwiska - za pomoc w realizacji marzenia, poświęcenie czasu oraz bezinteresowność...