Moim marzeniem jest:
Pan Andrzej
pierwsze spotkanie
2010-05-19
W piękne, choć jakże duszne środowe popołudnie zjawiłyśmy się w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym, aby odwiedzić Martę - dziewczynę o przepięknych, choć jak sama stwierdziła „małych" oczach ;) Przywitała nas bardzo miło, choć z lekkim wstępnym dystansem.
Początek rozmowy (jak to najczęściej bywa) był troszkę napięty a pierwszą rzeczą, jaką się o naszej Marzycielce dowiedziałyśmy było to, że nie lubi grochówki. Jako, że Marta w przyszłości chciałaby zostać kosmetyczką, to nasz lodołamacz w postaci zestawu cieni do powiek spodobał jej się i uznała, że będzie nim malowała koleżanki i mamę :) Po przełamaniu pierwszych lodów zaczęła się bardzo miła rozmowa na przeróżne tematy od sportu, aż po filmy. Okazało się, że oprócz dobrej ręki do makijażu nasza Marzycielka biega, a ostatni dobry horror jaki oglądała był ku naszemu zdziwieniu „Nocny pociąg z mięsem". Jednak w końcu padło długo oczekiwane pytanie: O czym marzysz? Najpierw Marta wyjawiła nam, że gdy była młodsza chciała się spotkać z Arnoldem Schwarzeneggerem, ale niestety się zestarzał i obrzydł, dlatego to marzenie odpadł. Po dłuższej debacie na temat marzeń padły dwie wstępne odpowiedzi: kuferek makijażystki wraz z wyposażeniem bądź peruka z naturalnych włosów.
Jak zauważyłyśmy, Marta nie była do końca zdecydowana, więc umówiłyśmy się, że jeszcze raz się zastanowi i odpowie nam na to pytanie na następnym spotkaniu ale już u siebie w domu. Czekamy więc z niecierpliwością :-)
spotkanie
2010-06-10
spełnienie marzenia
2010-12-28
Tegoroczne święta Marta będzie wspominała przez dłuuugi okres czasu... W 4 dzień świąt dostała najbardziej wyczekiwany prezent, jakim było spełnienie marzenia. Ale zacznę od początku...
Był piękny zimowy dzień, drobny śnieżek prószył z nieba, delikatny mrozik szczypał ludzi po noskach, rozradowane dzieci i psy biegały po śniegu. W takiej o to pięknej scenerii zajechał pod blok Marzycielki z Panem Kierowcą na czele i dwoma elfami-kulfonami po bokach powóz, który porwał podekscytowaną Martę wraz z jej siostrą wprost do zaczarowanej krainy, gdzie wszyscy ludzie są mili, rzeczy przepiękne, a jedzenie przepyszne.
Jak to bywa w każdej bajce, tak również i w tej, na początku bohaterowie są lekko zagubieni, przecież nie wiadomo czy to wszystko dzieje się naprawdę, niewiadomo także czy te wszystkie wspaniałe stroje, kreacje, trzewiczki nie zniknął wraz z wybiciem określonej godziny ;)
Zwiedzanie tej jakże wyśnionej krainy zaczęłyśmy od świata zapachów, pudrów i innych substancji mających na celu podkreślenie kobiecych walorów. No i zaczęło się... testowanie, malowanie, wymienianie poglądów, doradzanie, wątpliwości, odważne decyzje, a na samym końcu ogromny uśmiech Marty. Gdy już młoda dama zadba o swą nieskazitelną cerę zaczyna myśleć o swoim najlepszym przyjacielu, który nigdy nic nie skomentuje, zawsze się przytuli i choćbyś nie wiem jak chciał być smutny-rozweseli więc także kotek naszej Marzycielki został przez Nią obdarowany błękitnymi szelkami ze smyczą.
No i w tym miejscu muszę przeprosić czytelników, ponieważ zapomniałam napisać, że w karocy nasza główna bohaterka zdradziła, że wybiera się na królewski bal sylwestrowy. Jak to bywa w tego typu opowieściach w tym właśnie momencie ukazała się przed naszymi oczami długa ścieżka prowadząca przez labirynt małych pokoików a w każdym były setki prześlicznych kreacji i pantofelków. Marta nie wiedziała gdzie patrzeć, chodziła uradowana od wieszaka do wieszaka, mierzyła i wkładała do toreb a zachwytów nie było końca. Ilość toreb rosła w zatrważającym tempie nawet pomoc trzeciego elfa nic nie dała. W takich o to ciężkich (dla elfów rzecz jasna ;)) okolicznościach ujrzeliśmy odmienioną Martę w przepięknej niebieskiej sukni i już każdy wiedział, że ta kreacja przeznaczona jest na sylwestrowy bal! Została jeszcze chwila na deser i wybranie prezentów dla rodziny... i nadszedł czas, gdy zegar wybił godzinę 21:00. Blask krainy zgasł a nasza urocza bohaterka opadała powoli z sił. Odwieźliśmy zmęczoną, ale szczęśliwą Martę do domu, gdzie dalszych radości nie było końca. Drogie elfy misja zakończona sukcesem!
Tak o to kończy się nasza opowieść...mamy nadzieję, że Marta opowie nam dalszą część historii o balu a może nawet o tajemniczym księciu z odległej krainy... ;)
Elfy bardzo dziękują Mikołajowi, że mogliśmy chociaż przez jeden dzień stworzyć Marcie kawałeczek tak cudownej bajki :-)